Tydzień

W poniedziałek wieje od rana już w plecy,

Targa mną w przód, choć sam nie chcę,

Chciałbym wciąż spać i zasnąć na wieki,

By zejść ze świata już wreszcie.

 

Od wtorku coś targa mą myślą niechętnie,

Że to mój czas, aby odejść,

Lecz ja chcę osiągnąć coś w te dni prędkie,

Nie zaś by szybko się rozejść.

 

W środę już dosyć mam tego świata,

W którym coś męczy mą duszę.

Wtedy na los mój jakie światło pada,

Uciekam, choć zaraz tu wrócę.

 

W czwartek wesele kroję wspaniałe,

Chochoła sam wniosę przez drzwi,

Zapraszam wszystkich, niech się każdy naje,

Życzenia złożę przez łzy

 

Ze szczęścia. Lecz wtedy piątek nastaje,

Dopiero teraz mam czas,

By się zabawić; --- lecz sił mi już braknie,

Nie mogę zatańczyć, choć raz.

 

Sobota to czas na pracę mą własną,

Nad sobą i ludźmi dokoła,

Lecz kiedy skończę to już mi ktoś machnął,

Że to przyjęcie, nie szkoła.

 

W niedzielę odpoczynek nie wchodzi już w rolę,

Bo nie mam z kim, ani gdzie,

Na jeden sen sobie choć raz dziś pozwolę,

Obudzę się jutro na dnie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania