Tylko fragment czegoś wiekszego
"......tego dnia słońce zachodziło na czerwono nad plażą Copa Cabana..."
Jak każdego dnia Paweł po skończonej pracy opuszczał olbrzymi budynek przekraczając kolejne jego drzwi zegnając sie z kolejnymi osobami których imion najczęściej nawet nie znał.
Za każdym razem otwierając przed soba ostatnie drzwi czuł całym sobą jak opuszcza sztywną atmosferę ścisłej korporacyjnej hierarchii i wraz z powiewem świeżego powietrza uchodzi z jego ciała i umysłu całe napięcie w miejsce którego wdziera się spokój, luz, które potęgował każdy głeboki wdech wiosennego powietrza niosącego zapach kwitnących bzów rosnących wzdłuż drogi którą przemierzał .
Podczas kilkudziesięciominutowej drogi `o domu Paweł zawsze mijał swa dawną szkołę...widział gromady dzieci biegających po placu zabaw przed budynkiem co budziło w nim wspomnienia ... wracał w swym umyśle do czasów w których to on jako dziecko przeżywał radosne chwile na tym samym placu..w tym samym budynku. Z sentymentem , czasem ze łzą w oku wspominał to co jest przeszłością dla niego a teraźniejszością dla kolejnego pokolenia...
Paweł był niczym nie wyróżniającym się dwudziesto dziewięcio letnim męszczyzną przeciętnego wzrostu, o przeciętnie wysportowanej sylwetce ukształtowanej poprzez zdrowy style życia... piwnych oczach, brązowych włosach.
Bierzącej pory roku po skończonej pracy zamieniał marynarkę na dżinsy i bluze...
Po przekroczeniu progu swego domu i zrzuceniu z siebie krepującego ubrania przystępował do rutynowych czynności, wzięcia prysznica, przyrządzeniu posiłku...
Paweł mieszkał w niewielkim mieszkaniu na Śzczecińskich pomorzanach...już od wejścia w oczy rzucały sie wiszące na ścianie przedpokoju prace fotograficzne, pejzaże, bedące efektem pasji której oddawał sie w wolnych chwilach. Z okna sypialni rospościerał sie widok na odrę i jej drugi brzeg... las rozciągajacy sie az po horyzont nad którym jesienią mozna podziwiać efektowne zachody słońca tak uwielbiane przez Pawła.
Paweł był typem samotnika, nie utrzymywał wielu relacji z ludźmi, jako typowy introwertyk tylko te naprawde głębokie i długie znajomości uznawał za wartościowe zatem grono jego znajomych było bardzo wąskie.
Nie przykładał większej wagi do znajomości służbowych ...płytkich..przelotnych...
Każdy dzień życia Pawła przebiegał według rutyny..praca a po pracy czas na rozwijanie pasji fotograficznej...uprawianie sportu...
z żadka zdarzało mu się znaleźć chęci na spotkanie się ze swoimi przyjaciółmi z którymi w większości znał się od najmłodszych lat dzieciecych.
Przeciętność jednak przejawiała sie w każdym aspekcie jego życia ...które na pozór poukładane pustym było zarazem, pozbawionym pełnej szczęśliwości.
Każdego dnia Paweł doświadczał uczucia pustki braku...czegoś...czegoś nieokreślonego...świadomości że życie to nie toczy sie we właściwym kierunku...wiedzy że to co jest nie jest tym czym powinno być ale zarazem niewiedzy o tym czym byc powinno.
Doświadczane nastroje były nie tylko odzwierciedleniem sytuacji zyciowej lecz także skutkami depresji przebytej kilka lat temu.
Choroby podstepnej..z uporem powracajacej ...nekającej , narzucajacej ponure myśli
Jak co wieczór przed snem leżąc juz w łóżku Paweł powtarzał portugalski jako przygotowanie na spełnienie swego marzenia ..podróży do Brazylii...kiedyś...w nieokreślonej przyszłości.
Paweł marzył o tym by poczuć klimat poczuć styl życia jakie prowadzą Cariocas mieszkańcy Rio De Janeiro...jego zdaniem najpiękniejszego miasta na świecie..równie pieknego jak język który konsekwentnie przyswajał od tylu już lat...
Następny dzień...kolejny przebiegajacy według rutyny...Paweł siedząc nad stertą papierów za biurkiem...wymieniajac co jakiś czas kilka zdań z osobami pracującymi przy sąsiednich biurkach zastanawiał się, jak to możliwe że miał nie tak dawno tak wielka motywację by znaleśc się tu gdzie jest...
Tego dnia Paweł po pracy wybrał się na Jasne Błonia...przepieknego Szczecińskiego parku by tak jak dziesiątki ludzi każdego dnia fotografować krokusy które o tej porze roku tworzyły kolorowy dywan.
Promienie zachodzacego słońca potęgowały dodatkowo piekno fioletu tychże kwiatów...piekno które wabiło do parku miłośników fotografii.
Po zajściu słońca...ludnośc zaczeła opuszczać park udając sie z apewne w kierunku domów by schronic sie przed chłodem wczesnowiosennych wieczór...toteż uczynił sam Paweł pospiesznym już krokiem przemierzył drogę przez park...mijając efektowną fontannę... i pod jaskrawo czerwonym niebem rozświetlanym ostatnimi promieniami udał sie ku domowi.........Nadal często doświadczam złego samopoczucia, pojawiają sie myśli że nic nie jest dobrze i co gorsza nic dobrego mnie nie czeka.....
Jak co tydzień Paweł spędzał popołudnie w gabinecie swej terapeutki która pomagał mu wejść z choroby a do dziś pełniła rolę osoby której może zwierzyć się z każdego problemu...
... bywają dni kiedy kubek z poranną herbatą zdaje sie być zbyt ciężki .. kontynuował...
Gdy przychodzi wieczór cieszę się że już kładę się spać i że już o niczym nie będe myslał, nic nie będę czuł ..chociaż przez czas snu bede nieświadomy.
Psycholożka słuchała słow Pawła z uwagą , z twarza kamienną, szkiełka jej okularów odbijały promienie światła wpadające przez okno co maskowało spojrzenie kobiety.
Gdy Paweł mówił co jakiś czas pochylała się nad kartką papieru i zapisywała coś..
...Niby nic złego nie dzieje sie w moim życiu...mam dobre relacje z rodziną...mam znajomych...jedną bliska przyjaciółke.
Przyjaciółke?...Pani psycholog przemówiła...przyjaciólkę?...opowiedz proszę...wyraźnie zaciekawiona.
..Zgadza się Sabrina jest moja przyjaciółką poznaliśmy sie krótko po tym jak wróciłem do Szczecina... nasza znajomośc opiera sie na wspólnej pasji...i jest przyjaźnia czystą ...po chwili Paweł dodał z lekkim usmiechem... wiem co Pani może myśleć.
Facet i kobieta, przyjaźń , że nie da się , a jednak , jakoś tak wyszło...ale szczerze nie chce niczego innego, ta znajomość jest dla mnie ważna i ciesze się że jest taka jaka jest...no właśnie...po chwili namysłu Paweł dodał .. własnie..cieszę się...
Skoro jest tak jak mowisz, to bardzo dobrze że udało ci sie stworzyć tak wyjątkową relację...bo jest ona dla ciebie wyjątkowa i ważna. w przyjaźni płeć nie ma znaczenia choć bliska przyjaźń damsko męska jest raczej rzadkością ....odpowiedziała krótko.
Czuję się źle z tym że istnieje tak duża różnica między tym co jest a tym czego bym chciał...ale to tylko uczucie. nie potrafię jasno określić co chce zmienić... czasem gdy przychodzi do głowy coś...to brakuje sił..czasem czuje się tak jakby depresja nadal mnie trzymała w swych objeciach mimo iż jestem zdrowy...brakuje sił by wyjśc poza schemat.
Psycholożka odkładając kartkę na biurko wstała...i usiadła w fotelu bliżej Pawła...po czym spytała...
Teraz...w tym momencie...czego byś chciał dla siebie...co jako pierwsze przychodzi do twej głowy?
Paweł bez chwili namysłu odpowiedział...sa miejsca w świecie które chciałbym odwiedzić... zobaczyć, poczuć...
czasem wyobrażam sobie siebie zostawiającego wszystko za sobą ruszajacego w te drogę , bez myslenia o tym co bedzie po powrocie...i czy w ogóle wrócę...byleby tylko znaleźć sie tam dokąd tak mnie ciągnie....
Pani mysli pewnie że to niepoważne?...że nierealne?...że jestem krótkowzroczny nie mysląc co po tym?..
Nie.. ( Kobieta przerwała Pawłowi)...nie...każde marzenie mozna spełnić ale musisz pamiętac o jednym Pawle...
Ty żyjesz w strefie swego komfortu...żyjesz w rutynie...bezpiecznej...wygodnej...a wszystko to czego pragniesz jest poza nią...
Musisz zaakceptować Pawle to że wychodzenie z tej strefy wiąże się z dyskomfortem, lekiem, wątpliwościami...
Wszyscy ludzie którzy odnieśli jakis sukces, spełnili jakieś marzenie, żyją inaczej niż wszyscy, to ludzie którzy kiedys wyszli poza tę strefę..poza schemat i zaakceptowali to że nie jest tam tak wygodnie i przytulnie...
Rozumiem to ( odpowiedział Paweł) ale mimo to nie potrafię sie zmobilizować ... nie potrafie określić czy to moje błędy, czy może przyczyna jest inna a ja nie radze sobie z tym...nie chciałbym wszystkiego usprawiedliwiać przebytą kiedys depresją skoro jestem zdrowy...
Za dwa miesiące bede obchodził 30 urodziny ( Paweł kontynuuje) co chwila w myslach analizuje swoje życie... myśle o tym co było...jak przeżyłem dotychczasowe lata, i mimo iż żyje normalnie...utrzymuje się na jakims poziomie, niczego mi nie brakuje to jednak nie odczuwam zadnej satysfakcji...
Pani psycholog znów zaczęła wsłuchiwac się w słowa swojego pacjenta...
... bo co z tego wszystkiego skoro nie udało mi sie osiągnąć najważniejszego... szczęścia...takiego które bym odczuwał myśląc o swoim życiu.. patrząc w lustro... to jest to czego pragnę a czasem nawet troche zazdroszcze innym.. Paweł kontynuował opuszczając lekko wzrok zamyślając się.
Pawle... by siegnąc po to czego pragniesz musisz nauczyć się planowania celów, w choćby najprostszy sposób, spisując je na kartce...
Bo to ty wiesz sam najlepiej czego pragniesz a jeśli nie wiesz tego jeszcze... to tylko ty możesz to odkryć.
Poświeć sobie troche czasu... nie obawiaj sie swoich przemysleń...analiz... Pawle...ten problem niestety możesz rozwiązać tylko ty sam... ja służę radą jak zawsze ale...ty po tak długim czasie juz doskonale rozumiesz do czego sprowadza sie moja rola...kobieta mówiąc to z usmiechem wstała, wróciła do swego biurka i dodała...na dzis skończymy...jeżeli bedziesz czuł taką potrzebę to wiesz że możesz zawsze przyjść.
Paweł opuścił gabinet, zamknął za soba drzwi.
Jak zawsze po tych wizytach w jego głowie zagnieździł sie mętlik i masa różnych sprzecznych emocji...
Ulga, pojawiająca sie zawsze w sercu gdy człowiek moze powiedzieć komuś o czymś trudnym..
Smutek, gdy pomimo zrzucenia z siebie ciężaru nagromadzonych mysli, emocji, nadal nie wie się dokąd zmierzamy...
Paweł oddał się swym myślom tak bardzo że nawet nie zauważył przebytej drogi do domu...
Dzień zakończył tak samo jak wszystkie inne ...leżąc w łożku Paweł długo nie mógł zasnąć, nigdy nie było mu łatwo zdystansować się od natłoku wiedzy i myśli po rozmowie z psychologiem...
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania