Tylko Nie Samotność - Rozdział 1

Kojąca cisza stopniowo zaczęła otulać wieś Longville. Mimo to w oddali jeszcze trochę było słychać krzyki dzieci, które energicznie biegały po okolicznych polach uprawnych wymyślając co rusz nowe, kreatywne sposoby na zabawę. Szczerze powiedziawszy to bardzo się narażały. Było tu wielu chłopów z brakiem spokoju i opanowania. Gdyby taki nerwowy ktoś kto dba z całego serca o swoją ziemie zobaczył roześmiane dzieciaczki skaczące z grządki na grządkę, na pewno przyjaźnie by nie zareagował. Jednak tu... jest bardzo mało rozrywki. Jeszcze kiedy był rok 1866 i byłam małą dziewczynką płynęła wzdłuż lasku taka mała rzeczka. Wraz z dziećmi sąsiadów chodziliśmy się tam kąpać. Jednak od kiedy woda przybrała kolor zielonkawy, a ryby zaczęły masowo zdychać nikt już z niej nie korzysta, ale co tu się dziwić.

Longville było niewielką, ubogą miejscowością położoną w Anglii. Składała się z kilkunastu rodzin, większość zajmowała się rolnictwem. Ja mieszkam tu całe życie, czyli równo szesnaście lat. Moja młodsza siostra, Alicja jest ode mnie o osiem lat młodsza. Na imię mi Anna.

 

- Och, Klementyno! - krzyknęłam z radości w stronę swojej przyjaciółki, którą spotkałam przy zbiorach truskawek.

Moje oczy przepełniły się natychmiastową radością. Puściłam koszyk, w których trzymałam owoce i zaczęłam biec cała w rumieńcach do odwróconej plecami blondynki.

- Klementyno! - zdyszana pociągnęłam ją za ramię po to bym mogła ujrzeć jej twarz. Wyglądała ponuro. Już za pierwszym razem, gdy wypowiedziałam jej imię gdzieś w środku zaniepokoiłam się. Zawsze, gdy się nieplanowanie spotykałyśmy byłyśmy bardzo szczęśliwe na swój widok. Spojrzałam się głęboko w jej rozpaczliwie smutne oczy - Coś się stało? - zapytałam lekko przestraszona.

- Aniu... - spuściła wzrok z moich oczu - Przyjdź do mnie jutro... porozmawiamy.

Po tych słowach odeszła. Tak po prostu. Stałam w bezruchu wpatrując się oddalającej sylwetce dziewczyny. Mimo tego, że nie wiem o co chodzi bardzo się bałam. Klementyna jest wesołą i radosną dziewczyną, a to nie jest jej normalne zachowanie. Gdy całkowicie zniknęła mi z pola widzenia w końcu ruszyłam się z miejsca, chwyciłam za koszyk leżący w zielonej trawie i poszłam w do domu.

Gdy zapadł wieczór zaczęłam głębiej zastanawiać się nad całą tą sytuacją. Usiadłam na łóżku, oparłam głowę o drewnianą ścianę i wpatrując się w łóżko mojej siostry znajdujące się na przeciw mojego, poczęłam wymyślać jakieś chore hipotezy na cały ten temat. Przez te moje urojenia, w które sama nie chciałam wierzyć zaczęłam jeszcze bardziej martwić się o Klementynę. Co w takiej optymistycznej osobie mogło wywołać taki smutek?

Nagle przez drzwi przemknęła moja młodsza siostra.

- Co się stało? - zapytała ośmiolatka.

- Och... jesteś za młoda na takie tematy. - burknęłam

Po chwili zauważyłam w jej oczach łzy. Jej brązowe włosy zawinięte w dwa, przesłodkie kucyczki i lekko zadarty nosek spuściła w dół, a ręce dotykające bawełnianej sukienki złączyła. Skarciłam sama siebie w myślach. Muszę zacząć panować nad swoim okrutnym charakterem!

- Przepraszam, kochanie. - zeszłam z łóżka i przytuliłam ją do siebie. - Po prostu... ty byś tego nie zrozumiała. - pogładziłam ją po policzku.

Alicja była bardzo wrażliwą dziewczynką. Strasznie niemądrze postąpiłam w stosunku do niej, powinnam rozegrać to bardziej delikatnie, cóż to moja głupota i tyle. Kocham ją i nie chce dla niej źle... Na szczęście wszystko zrozumiała i zaakceptowała. Och... ale w dalszym ciągu ta cała sytuacja dalej nie dawała mi spokoju.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania