Typowa lekcja matematyki...:)

Matematyka zaczyna się od...

policzenia, rzecz jasna, uczniom,

ile pał mają wstawionych

i ile jeszcze nie poprawionych.

Każdy z nas myśli nad końcem lekcji,

pani nam mówi "Drogie dzieci...

To skoro tacy mądrzy jesteście

każdemu zadam pytań 200.".

W klasie, gdy pani z osobna pyta,

to zadać musi 6000 pytań,

bo nas w klasie aż trzydzieścioro,

pani pomysły się nagle kończą.

Spytać o wzory, równania

czy z tabliczki mnożenia.

Wszystko to było, jakby niedawno,

a każdy z nas dostał coś zupełnie innego.

Pani zagadki zaczęła kreować.

Aż nawet chłopcy zaczęli wymyślać:

"A my możemy iść do łazienki?"

"Raczej wytrzymacie do przerwy."

W istocie zostało jeszcze minut dwadzieścia,

biedni ci chłopcy. Co dalej? Mówić nie trzeba.

Chłopcy wybiegli z klasy do kibla,

a pani za nimi "Nie no, jakaś parodia!"

Chłopcy naprawdę uciekli by zwiać

z lekcji matematyki złej pani z zastępstwa.:)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania