Ubolewanie Potwora

Historia zaczyna się od snu, od pięknego snu. Przepełnionego żalem i smutkiem. Zobaczył on swoje skryte pragnienie, wizje przeszłości, o jakiej wprawdzie marzył. A gdy obudził się ze fikcji, życie przeleciało mu przed oczami. Poczuć tak bolesne kłucie w sercu, przypomnieć sobie, że się serce ma.

 

Potwór nie należał do specjalnych, był zupełnie zwykłym i niewyróżniającym się ze swojego gatunku. Był za to młody i niedoświadczony. Nie wiedział, co na niego czeka oraz co będzie w stanie poczuć. Uczęszczał do placówki, gdzie wprowadzono potwory, takie jak on, do życia. Uczono je podstaw, przekazywano wiedzę oraz, co najważniejsze, pozwalano na poznawanie innych stworzeń. Potwór mógł poznać, czym są relacje, przyjaźń. Jednak nie wykorzystał tego daru. Zamiast tego znajdywał sens swojego istnienia w rzeczach materialnych, w pieniądzach czy też przedmiotach dających mu rozrywkę. Mimo tego, nie był pozbawiony swojej biologicznej części, na którą wpływu nie miał. Doświadczał zauroczenia żeńskimi odpowiednikami swojej rasy. Po dwóch latach, zainteresowały go również relacje koleżeńskie. Chciał przypodobać się grupie, która już była zaznajomiona, ponieważ właśnie na tym spędzała poprzednie lata, na budowaniu więzi. Biedny potwór nigdy nie poczuł, że należy do tej grupy. Próbował robić rzeczy, wcale go nieinteresujące, tylko po to, by móc znaleźć wspólny język z innymi. Odczuwał większa potrzebę uwagi oraz wspólnych aktywności od jednego z kolegów. Jednak nie były to odwzajemnione potrzeby. Potwór stał się natrętny, o czym miał okazje się dowiadywać. Mimo wszystko, w ostatnim roku nauki w placówce, udało mu się wejść w grono, spędzał więcej czasu z innymi stworzeniami. Jednocześnie zbliżyło go to do samic, do których wcześniej, już coś odczuwał. Biedny nie wiedział, co robić. Działał instynktownie, a jako że był wciąż młody, jego instynkty nie działały na jego korzyść. Sprawiał jedynie negatywne wrażenie, oddalał się od głębszej relacji. Pewnego dnia usłyszał, że lubiany przez jego wybrankę nie był. Próbował oszukać samego siebie, że nic to dla niego nie znaczyło. W tamtym momencie, może i nie. Jednakże zostało to już w nim na zawsze, czekało tylko na podobne wydarzenia, żeby się o sobie przypomnieć. Do drugiej, w której się zauroczył, nawet już nie miał odwagi, a lubiła go, najsmutniejsze jest to, że naprawdę mogłoby coś między nimi zaiskrzyć. Mogłoby. Ale tego już sprawdzać nie chciał, podświadomie wciąż myślał o tej pierwszej. I gdy nadszedł czas rozstania, pójścia w swoim własnym kierunku. Został sam. A furtki do relacji z obiema zostały permanentnie zamknięte. Zaczęła się wtedy wędrówka pewnej cząstki istnienia potwora.

 

- Gdzie ja jestem? – Spytał w nicości.

Nikt nie zamierzał jednak odpowiadać, z czasem przyzwyczaił się, że już nigdy, nikt nie odpowie mu na takie pytanie. Toteż zaniemówił. Jednakże wciąż podróżował. Po tworach własnej wyobraźni, po miejscach stworzonych przez istoty postawione wyżej w łańcuchu ewolucji. Po światach okrytych mrokiem, oświetlonym fałszywym światłem. Czołgał się pomiędzy światami Plaghagetonu a Tetradriateretchonu. Dwa potężnie nasycone wieloma energiami miejsca. Pierwszy, Plagha – Plaga, Geton – rozkwit, obejmował najgorsze koszmary, najokropniejsze rzeczy, o jakich mogłoby pomyśleć jakiekolwiek istnienie. Gdy już wchodzisz do tego miejsca, nie wracasz taki sam. Z każdym wejściem, tracisz cząstkę siebie, kawałek tego, co czyni cię tym, czym jesteś. Tetra – dziewięciokrotność, Dria – trójkąt, teret – myśl, chon – pierwotność. Był to świat przeciwny do Plaghagetonu, ponieważ mieścił w sobie idee pozytywnej myśli, jednakże poza tym był miejscem powstania konceptu samej myśli. W tym miejscu istota kontempluje nad wszystkim, odczuwa wydarzenia, doświadczenia na pierwszy rzut oka, przyjemne. Po wyjściu z owego świata, przeżyte tam rzeczy wracają do nas, nękają i pytają czy aby na pewno były pozytywne. Oba miejsca znajdowały się głęboko w podświadomości i jej teoretycznej definicji. Zostały stworzone przez pradawne byty, niebędące powiązane w żaden sposób z żadnym ze światów fizycznych pośród całego wszechświata. Jednakże nie o tym traktuje historia. Potwór wiele razy znajdował się obu tych światach, wchodząc tracił, wychodząc tracił. Potykał się pomniejsze miejsca, szczeliny – będące tworem jego wyobraźni – sny.

 

Po pewnym okresie czasu, zapomniał o istnieniu obu samic. Zaczął ponownie priorytetować rzeczy materialne. Rozwój jego kariery stanął na pierwszym miejscu. Miesiące mijały a on zapominał o swoich sercowych potrzebach. Myślał, że serce nie przypomni się? Zapewne tak. I kosztowało go to przeżycia bardzo nie przyjemne. Desperacko szukał dla siebie wybranki, poznawał tylko takie, które skrzywdziły go bądź wyśmiały jego istnienie. Wtedy to serce zaczęło toczyć walkę z mózgiem. A chemikalia w organizmie nabierały coraz to różniejszych kolorów. W jego celu zdobycia wymarzonego zawodu i zarabiania pieniędzy, przeszkadzały mu narzekania serca, potrzeby bycia kochanym i ważnym dla drugiej istoty. Chciał je uciszyć. Zaczął katować nie tylko swoje ciało, wykonując rzeźnicze cięcia nożem po skórze, ale także umysł. Próbował pomóc mózgowi w tej walce, każdą myśl o samicy zastępował bólem czy okazjonalnie alkoholem. Nie możesz wygrać takiej bitwy.

 

Czerwony kwiat, piękny kwiat, pachnący. Meteory nie uderzyły w moją chatę.

Zakręćmy kołem proszę! Wezwijmy latającego niedźwiedzia.

Nie, dzisiaj nie będziemy się cieszyć. Obejrzyjmy coś innego.

Torturować nieboszczyka zachciało się nam.

Czym jest doświadczenie, jak nie tym?

Czym jest sens istnienia?

I dlaczego czujemy coś, czego nie chcemy?

Dlaczego prawda nie może przestać walczyć z kłamstwem?

Walka do niczego nie dąży. Jest dowodem porażki.

A i B nigdy nie zaakceptuje Alfy i Bety.

W takim razie kręć kołem, kręć. Kręćmy się w nieskończoność.

 

Lata minęły, potwór doznał kolejnych zmian. Odkrył adaptacje. Wymówkę by powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Mówiąc sobie, że potrafi czuć się dobrze w każdej sytuacji, donikąd zmierzał. Jego cel runął wraz z jego ambicją. Teraz chciał tylko przeżyć. Wszystkie jego cele zapadały się w nieznane. Nie potrafił naprawić błędów, których wtedy za błędy nie brał. Staczał się jeszcze niżej i głębiej w odmęty terroru. Śmierć stawała się coraz bliższa. Obrazy, jakie nawiedzały go w snach, czy nawet i przy zwykłym funkcjonowaniu. Biedne stworzenie. Widzieć śmierć, krew i ciemność przy każdej czynności. Wyobrazić sobie śmierć osoby, z którą się rozmawia. Rozerwanie szczęki, rozdarcie ust, wydłubanie oczu, wyrwanie rąk. Były obrazami codziennymi. Podczas snu przeżywać śmierć własnych rodziców, czy z własnej ręki czy nie, śmierć swojego ukochanego psa. Mordowanie losowych ludzi na ulicy. Takie właśnie rzeczy przeżywał. Były też sny, fałszywie piękne. Mógł w nich przeżywać piękne chwilę, tylko po to by obudzić się i poczuć brak tych chwil w prawdziwym życiu.

 

Pradawne pisma mówiące o nieskończonym drzewie rozwiązania, wspominają o jednoczesnym istnieniu i nieistnieniu owego drzewa. Spędziłem całe swoje życie by rozwiązać te zagadkę. Drzewo nigdy nie zaistnieje w prawdziwym świecie, w którym żyłem. Ale mogło zaistnieć po sadzeniu ziarenka w moim umyśle. I gdy zakorzeniło się głęboko, poznałem odpowiedzi na wszystkie pytania mnie dręczące. Zasmuciłem się odpowiedzią. Ponieważ nie istniała i jednocześnie, ciągnęła się w nieskończoność. Nie dowiedziałem się, czym jest życie. Nie poznałem prawdy o swoim istnieniu. Nie odpowiedziano mi na pytanie, dlaczego jestem tak samotny. I wtedy, odpowiedź przyszła do mnie sama. Ponieważ szukałem odpowiedzi na te pytania zamiast zmienić swój los, i nie czuć potrzeby ich zadawania. U kresu mojego życia zadałem pytanie, które odbijałoby się w nieskończoność a brzmiało ono: Dlaczego pytamy? A potem skoczyłem.

 

Zbliżając się do kresu historii potwora. Uroniłem łzę. Tak jakbym był w jakiś sposób połączony z nim. Jednakże było to nie możliwe. Po tylu latach cierpienia i katorgi. Potwór odnalazł solidne podłoże. Znalazł pracę, którą bardzo cenił i kochał. I w sumie to tyle. Wciąż był nielubiany, odpychany przez innych. Albo przynajmniej tak czuł. Był samotny, jeszcze bardziej niż parę lat temu potrafił sobie to wyobrazić. Nie miał spokoju we własnym domu, kłótnie rodziców, okropne zachowanie ojca. Nikt, kto mógłby go pocieszyć, pokazać, że nie jest sam. I wtedy pewnego dnia doświadczył snu. Był on zupełnie niespodziewany. Ale był piękny, przepełniony żalem. Przyśniła mu się placówka, do której wiele lat temu uczęszczał. Zmyślona sytuacja podczas jednej z lekcji, jego pierwsza wybranka, do której coś poczuł, odwróciła się do niego, spytała o coś, a potem pocałowała go w policzek.

Odczuł potwór szok, nigdy nie został jeszcze pocałowany, nigdy nie mógł spojrzeć na twarz pięknej samicy z tak bliska, poczuć jej zapach i dotyk ust. Chwila to była piękna. Ale fałszywa. Jednakże sytuacja, w której to owa wybranka odrzuciła go, wróciła. I wszystko, co zostało napisane wyżej, odbyło się jeszcze raz i jeszcze raz. Tak jakby zostało przeczytane przez potwora wielokrotnie. Żal zaczął bić w dzwon, ostatecznie dostał, czego pragnął, pracę, ale co stracił, co ominęło go szerokim łukiem. Została stoczona walka między tym, co miał a tym, co pragnął mieć.

Smutne to było starcie.

 

Ode mnie to tyle, wracam do świata nicości, cóż, wiele światów posiada nicość, jednakże ja zamieszkuję miejsce narodzin niczego. Stąd wiem wszystko. Bo wiedzieć wszystko, jest jak wiedzieć nic. Gdybym wiedział jak zakończyć głód na świecie, wiedziałbym też, jakie konsekwencje ten czyn by miał, znałbym również problemy, jakie wywiodłyby się z rozwiązania tego problemu. Ostatecznie odpowiedziałbym, że nie wiem jak zakończyć głód na świecie.

 

Nie jesteśmy sami. Nigdy nie byliśmy. Kosmos obserwuje. Oczy. Oczy. Laser.

Kompletna dewastacja. Koniec świata. Koniec życia na Ziemi. Nie.

Koniec życia, jakim życie winno być na Ziemi.

Jakim życie winno być?

Nie ma sensu pytać.

Powinniśmy wiedzieć.

I zauważyć zmianę.

Deszcz rubinowych łez.

Znak końca.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Iza Luis 03.02.2022
    Czasami młody człowiek nie potrafi znaleźć porozumienia ze światem i zaczyna postrzegać siebie w krzywym zwierciadle.
    Smutna historia całkiem ciekawie opisana z użyciem oryginalnej terminologii.
    Sama historia wciągnęła mnie na tyle, że zapamiętałam jedynie literówki.
    Odnośnie terminologii to mam jedno zastrzeżenie, aby zamiast słowa alkohol zapisać eliksir. Moim zdaniem bardziej pasuje do stylu całokształtu.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania