Ucieczka Assassyna
Opowiadanie z uniwersum Assassin's Creed.
Wszystkie postacie fikcyjne.
- Assassino! Assassino!
Taki właśnie okrzyk niósł się po Graben Platz, kiedy to Jan Werner wbijał ukryte ostrze w serce arcybiskupa wiedeńskiego Rudolfa Schwarzmana. Zamachowiec wyrwał przy tym z rąk duchownego złoty krzyż Habsburgów, będący w istocie rzeczy fragmentem Edenu. Odebranie Templariuszom tego właśnie przedmiotu stanowiło główny cel misji, jaką mentor Fritz Tremmel powierzył jednemu ze swoich najzdolniejszych uczniów. Ten nie zamierzał zawieść sędziwego mistrza, dlatego gdy tylko wydobył ukryte ostrze z klatki piersiowej arcybiskupa, od razu rzucił się do ucieczki. Strażnicy rzecz jasna ruszyli w pościg za nim. Liczył na to, że uda mu się zgubić ich w tłumie, jednak nadzieja ta szybko okazała się płonna, bowiem przechodnie widzący nadbiegajacego skrytobójcę, prędko uskakiwali na bok.
Assassin szybko zdał sobie sprawę, że będzie musiał zmienić taktykę, aby pozbyć się natrętnego "ogona". Nie myśląc wiele, wdrapał się na dach najbliższej kamienicy, licząc na to, że żaden ze strażników nie wykaże się równie imponującą zręcznością. Niestety, okazało się, że część z nich miała w zanadrzu specjalne linki ułatwiające błyskawiczną wspinaczkę. Skrytobójca wiedział jednak doskonale, że w centralnej części austriackiej stolicy znajduje się budowla, na którą tylko on będzie potrafił się wspiąć.
Zwinnie zeskoczył z dachu kamienicy i już po chwili znalazł się na Stephanplatz. Za cel obrał sobie rzecz jasna katedrę Św. Szczepana. W ciągu niespełna pięciu minut wdrapał się na szczyt górującej nad miastem, strzelistej wieży. Z tej perspektywy mógł podziwiać panoramę Wiednia, jednak nie miał na to czasu. Spojrzał w dół i od razu dostrzegł grupkę strażników, mierzących do niego z pistoletów. Kule raz za razem mijały go w niewielkiej odległości. Wiedział, że jeśli w dalszym ciągu pozostanie na czubku wieży, któraś z nich w końcu zada mu dotkliwe, bądź nawet śmiertelne obrażenia.
Ponownie spojrzał w dół i przy pomocy wzroku orła dostrzegł niewielki stóg siana, usytuowany tuż pod wieżą. Młody Assassyn znajdował się na wysokości blisko 137 metrów i miał poważnie wątpliwości, czy uda mu się oddać skok wiary zwieńczony miękkim lądowaniem. Z drugiej jednak strony nie miał innego wyjścia. Pozostając na szczycie budowli skazywał się na pewną śmierć z rąk wiedeńskich strażników.
Zdobył się w końcu na odwagę, po czym pełen obaw rzucił się w dół z szeroko rozpostartymi ramionami. Lot zdawał się dłużyć w nieskończoność, jednak ostatecznie zakończył się pełnym sukcesem.
Skrytobójca postanowił odczekać kilka minut w swojej tymczasowej kryjówce, modląc się w duchu, aby żaden ze strażników nie natknął się na niego podczas wnikliwych poszukiwań. Kiedy nabrał pewności, że zagrożenie minęło, wynurzył się ze stogu siana, po czym niezwłocznie ruszył w kierunku tajnej siedziby Assassynów usytuowanej w słynnym Pałacu Hofburg. W ręku dzierżył złoty krzyż Habsburgów, który zamierzał czym prędzej przekazać swojemu mentorowi. Wierzył, że artefakt ten przyczyni się do wypędzenia Templariuszy z austriackiej stolicy raz na zawsze.
J. T.
Komentarze (29)
Templariusze w Wiedniu? Stóg siana pod samą katedrą? Skok z ponad stu metrów? Nie dość, że przeżył, to dupa strażnicy, polują na niego, strzelają ciągle a nie widzą spadającego z wieży człowieka. Nie trzyma się kupy.
A wóz z sianem stojący pod samą katedrą w centrum miasta... To jakby Bond kupił Malucha. I strażnicy, co strzelają do zamachowca, ale nie widzą go skaczącego (ponad 100 m lotu) z wieży kościoła... To się po prostu nie trzyma kupy.
Możliwe, że mechanika gry pozwala. Jako opis gry - spoko.
Ale dla mnie opowiadanie ma logicznie być ułożone. Taka konwencja.
Wóz z sianem odpuszczam. Może akurat szopkę budowali.
Ale ten skok, którego nikt nie zauważył? Pomija, że przeżył. W końcu to zawodowiec. Konwencja. Ale nikt nie widział, mimo że strzelają?
akurat konkretnie dla Ciebie nie będzie miało to sensu, ale to już nie mój problem?
Fantastyka nie tłumaczy się zwykłych błędów logicznych, jak ten, który ci wytykam. Ani realiami gry. Tacy dobrzy strażnicy, tak nie mógł ich zgubić, a tu nie widzą skoku ze 100 metrów? Sam sobie przeczysz.
Mylisz konwencję (czary u Rowling, asasyn u ciebie) z brakiem logiki (cała masa u Rowling, jak cała maskarada ze świstoklikiem w Czarze Ognia, a u ciebie spadanie przez 130 metrów, którego żaden strażnik nie zauważył).
U Rowling oczywiście nie byłoby książki, gdyby Śmierciożerca nie był skończonym debilem. I tylko tym się tłumaczy. Ma całą masę błędów logicznych, ale cóż...
Jasne, u ciebie gdyby go zabili... Ale masz możliwość ucieczki z wozu siana, a nie siedzenie jak dureń w nim. Nie wiem jak z czarami, czy ma możliwość jakiejś niewidzialności przez chwilę czy nie, nie mój system. Ale choćby jakieś odwrócenie uwagi, zepchnięcie kamiennego gargulca z drugiej strony tuż przed skokiem, aby gapili się na spadającą rzeźbę, a nie na niego skaczącego z drugiej strony...
Piszę własne teksty.
A co do wydawania książek - może faktycznie to rób. Szczerze. Zamiast pisać fanfiki do gier.
Twój mafiozo moim zdaniem prezentuje o wiele wyższy poziom niż ten Assasin. Mafiozę - po dwóch dostępnych obecnie rozdziałach - chętnie bym kupił. Tego tekstu - w życiu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania