Ucieczka Blacka

Czarne, złowrogie postacie sunęły po mrocznych korytarzach Azkabanu. Nie była to trudna praca, po prostu powoli poruszało się od celi do celi, i zabierało te resztki nadzieji, która powstała w więźniu od ostatniej wizyty. Co jakiś czas dwóch przerażonych czarodziejów w towarzystwie swoich patronusów wynosiło kolejne trupy. Cudownie było przechodzić między celami i czuć tylko otempiałe, wyprane z uczuć umysły, lecz nagle... zgrzyt w idealnym mechaniźmie emocjonalnego terroru. Ten jeden więzień, jedyne źródło świadomości, był jak odrobina rdzy w dobrze naoliwionej machinie. Syriusz Black.

-Przeczytał pan już gazetę, panie ministrze?- artykułowana mowa na tle niezrozumiałych bełkotań i jęków bardzo zdziwiła Knota. I to pomimo faktu, że już wcześniej widywał Blacka podczas wizyt w Azkabanie. Niedbale rzucił zrolowany papier na kolana najlepiej strzerzonego przestempcy w świecie czarów. Ani wtedy, ani potem nie domyślił się co tym zapoczątkował...

 

Wolność. Powietrze. Trawa. Światło słoneczne i deszcz. Czarny pies biegnący przez obrzeża Londynu zdawał się być pijany ze szczęścia. Kwietny klomb w który przed chwilą wskoczył i upolowany gołąb, którego przed chwilą zjadł wydawały mu się szczytem rozkoszy jakiej może doświadczyć istota żywa. Choć nie udało mu się zobaczyć Harry'ego na Privet Drive, to wiedział dokładnie gdzie ma iść. Hogwart- oto jego cel. Jeżeli się tam nie dostanie, to... Aż sierść zjeryła mu się na grzbiecie na myśl o tym podłym szczurze i o tym co zrobił. A raczej co zrobił przez niego. Ta świadomość ukłuła boleśnie jak szpilka i wzmocniła w nim już i tak silne i podtrzymywane od conajmniej dwunastu lat postanowienie- zabić.

 

Uprzedzam, opowiadanie jest napisane w kontekście fanfiction Harry'ego Pottera, jeśli nieczytaliście książki, to powyższy tekst wyda się wam bez sensu.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania