Układ

Ksawery szybko mrugnął, jakby chciał wmówić sobie, że się przesłyszał i przewidział. To nie pomogło. Zosia stała w progu i wpatrywała się w niego z założonymi rękami.

- Odpowiesz mi czy dalej będziesz się gapić jak sroka w gnat? - zapytała z wyrzutem. - Nie możemy mieć przed sobą tajemnic - podeszła bliżej i usiadła obok niego na łóżku.

Głośno wypuścił powietrze. Wiedział, że jeśli powie jej prawdę na pewno się zdenerwuje. Z drugiej strony kłamstwo ma krótkie nogi i zawsze wyjdzie na jaw. Siostra Ksawerego dobrze o tym wiedziała.

- Czy to była Milena? - spytała Zosia spokojniejszym głosem, gdy blondyn dalej się nie odzywał.

Nieznacznie skinął głową.

- Po co dzwoniłeś? Mówiłam ci, że masz nie używać żadnej elektroniki - mruknęła i obdarzyła go zatroskanym spojrzeniem.

- Wy nic mi nie mówicie! - krzyknął. - Nagle po moim przyjeździe wpada jakaś zajebana mafia z pierdolonych Kielc, a wy nawet nie jesteście w stanie mi nic wytłumaczyć. Jesteście gorsze niż Milena i Gabi.

- Wypraszam sobie! - Czyżówna podniosła palec jakby była matką chcącą wygłosić kazanie swojemu dziecku. - Jesteśmy lepsze od nich - tu Ksawery przewrócił oczami. - Poza tym, jesteś tu od wczoraj, a zachowujesz się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy!

- Nigdy nie zostanę narzeczonym takiej idiotki jak ty! - wykrzyczał na tyle głośno, że obydwoje usłyszeli dźwięk otwierania drzwi z sąsiednich pokoi. - Wyjdź stąd.

- Ale Ksawery - chwyciła go za rękę, ale on szybko się wyrwał.

- Odpuść, dziewczyno - odezwał się głos z korytarza. Należał do Marty, która o dziwo była dzisiaj w domu.

Czyżówna prychnęła i opuściła pokój Ksawerego, uprzednio trzaskając drzwiami. Marta poprosiła Zosię by poszła z nią do gabinetu. Pomieszczenie to znajdowało się w piwnicy. Było tam dosyć ciemno, jednak wystrój był naprawdę gustowny. Dwa biurka z mahoniowego drewna, wygodne, skórzane krzesła oraz kilka regałów wypełnionych po brzegi tajnymi aktami. Dokumenty te zawierały ogromną ilość informacji, począwszy od wiadomości na temat niezaufanych przyjaciół gangu do zapisków o sekretnych operacjach, o których nawet rząd nie zdawał sobie sprawy.

Marta usiadła na swoim krześle. Zosia zajęła miejsce po przeciwnej stronie biurka. Nowakowska podrapała się po karku, a jej niebieskowłosa przyjaciółka głośno przełknęła ślinę. Dobrze wiedziała co się szykowało.

- Posłuchaj bardzo uważnie, bo nie mam zamiaru tego powtarzać - Marta spoważniała. - Mamy już wystarczająco dużo do roboty, więc ten dom ma pozostać oazą spokoju. Nie chcę, żebyś kłóciła się z Ksawerym. Macie stworzyć piękną relację, jasne? - Czyżówna skinęła szybko głową. - Dobrze. Najważniejszy jest spokój, Zośka. Bez tego nie zostaniesz szefową gangu.

No właśnie. Te magiczne dwa słowa sprawiały, że każdemu źrenice się rozszerzały. Czyżównie powoli nudziła się ta rola, a najpewniejszą kandydatką na jej zastępczynię była Zosia. Jednakże zachowanie dziewczyny pozostawiało dużo do życzenia.

Czyżówna wstała i chciała opuścić piwnicę, ale zatrzymał ją głos Marty.

- Jutro go przeproś, kretynko.

Ksawery spał naprawdę długo. Całą noc wiercił się na łóżku. Jednak nie było tak wygodne jak zdawało mu się na początku. Cóż, pozory mylą. Zasnął dopiero około czwartej nad ranem. gdy ptaki już ćwierkały. Obudziło go coś mokrego.

W pierwszej chwili pomyślał, że to Zosia robi z nim jakieś nieprzyzwoite rzeczy, kiedy on nie jest ich świadomy. Jednak po otworzeniu oczu nie zobaczył niebieskiej burzy włosów, tylko małego pieska, który bezlitośnie oblizywał mu całą twarz.

- Co tu robisz, malutki? - zagaił nieco zachrypniętym głosem, podniósłszy zwierzaka. Teraz zauważył, że była to chihuahua.

- Stoję - odpowiedziała dziewczyna, która faktycznie stała przy oknie. Ksawery w ogóle nie zwrócił uwagi na Czyżównę.

- Nie chcę z tobą rozmawiać - mruknął i usiadł na łóżku, pieszcząc pieska.

- Podoba ci się? - zapytała, wskazując na chihuahuę. W ogóle nie przejęła się tym, co powiedział.

- Jest uroczy - odparł zanim zdążył się przed tym powstrzymać.

- To świetnie, bo jest twój.

- Czekaj - puścił psa, a ten zbiegł z łóżka prawie się przy tym przewracając. - Dajesz mi "prezent", zamiast mnie po prostu przeprosić?

Dziewczyna westchnęła, po czym położyła się na łóżku. Nigdy nie przepraszała, ale teraz musiała to zrobić. Obiecała, że będzie go chroniła, więc nie mogła tak po prostu olać sprawy.

- Przepraszam - powiedziała naprawdę cicho.

- Hmm?

- Przepraszam, okej? - podniosła ton głosu, ale nie na tyle, żeby brzmieć agresywnie. - Po prostu informuj mnie, jeśli będziesz się kontaktować z Mileną albo kimkolwiek z tamtego domu - dodała, splatając ich palce razem. - Jest niebezpiecznie, szykuje się ostra jazda.

- Nie boję się tego, Zośka - rzucił i spojrzał na ich dłonie.

- Wiem - zawahała się na chwilę - ale się boję o ciebie.

Ksawery odwrócił wzrok od Zosi. Ona zrobiła to samo. Obydwoje patrzyli teraz na psa, który bawił się skarpetką. Ta scena wydawała się naprawdę beztroska w obliczu narastającego zagrożenia.

Obecność mafii z Kielc w Łodzi sama w sobie napawała niepokojem. Zazwyczaj miejscem ich imprez i interesów był Białystok. Musieli mieć naprawdę dobry powód, żeby pojawiać się w innym województwie. Czyżówna znała ich chyba najlepiej z całej ekipy. Przecież robiła z nimi jakieś interesy na boku. Nie ufała im, ale też nie sądziła, że mogą być dla nich dużym zagrożeniem. To ekipa rządziła południem Polski, nie jakaś nędzna mafia z Kielc.

Jedno było pewne - nic nie będzie już takie samo

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dosyć rzetelnie napisane i dobre jako wstęp do czegoś dłuższego. Kuleje ci nieco interpunkcja, a dialogach stosuj półpauzy (Ctrl+ "-" na klawiaturze numerycznej). Reszta jest ok.
    Pozdrawiam
    5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania