Ukraina moja miłość

Jeździłem ostatnio samochodem po Ukrainie. Może i jestem desperat, ale czego się nie robi dla przyrody. Ukraina jest naprawdę ładna. Może wygląda trochę jak Polska przed lat dwudziestu ale ma to swój sentymentalny urok. Byłem w takich miejscowościach, gdzie unijnej tablicy nie widzieli lat pięciu a samochody w takich egzotycznych markach, to jedynie ludność lokalna zna z teledysków w TV. (chyba, że ktoś miejscowy jeździł wcześniej do Moskwy na Saksy). Poruszałem się po tym kraju dość ciekawymi i na pewno egzotycznymi samochodami, takimi, które nawet na polskich drogach powodują, że głownie męska cześć społeczeństwa omiata je powłóczystym wzrokiem. Ale to co u nas stanowi zwykła szarą codzienność, tam staje się ewenementem. Można poczuć się jak tzw. „celebryta”. Nikt tam nie porusza się egzotycznymi CORVETTE`ami, TransAm`ami, MUSTANGami, Jaguarami.... itd. Chyba, że w Kijowie. Ale to inna bajka…

Nie wszyscy u nas wiedzą jak to wygląda na co dzień w małych ukraińskich miasteczkach a nawet miastach wielkości Zielonej Góry. Byłem w takich miejscowościach, gdzie unijnej tablicy nie widziano od lat pięciu a samochody o wymienionych wyżej egzotycznych markach, to jedynie ogląda się na teledyskach w TV (chyba, że ktoś miejscowy jeździł wcześniej do Moskwy na Saksy). Zwykle na ulicach spotykamy 30-letnie Łady, Zaporożce, niemieckie posklejana rozbitki. Ekskluzywna 50-letnia Wołga to też rzadkość. Zdarzają się i perełki, ale są to w miarę nowe lecz standardowe kompakty, takie jakie jeżdżą na naszych drogach.

Normą było, że od momentu wjazdu do miasteczka dostawałem niemalże przydziałowy radiowóz, który jeździł za mną jak ogon w odległości w 100m i ściśle analizował poprawność mojego zachowania na drodze. Czasami dopadał mnie z radością satysfakcji, że uda mu się coś uszczknąć dla siebie. A gdy zmieniałem jego rewir, natychmiast za mną pojawiał się zmiennik z innej dzielnicy, który kontynuował tę jakże zabawną podróż. Miałem ubaw, kiedy to na światłach i krętych uliczkach, próbował doścignąć startującą z dymem kół CORVETTE.

Miłe było również to, jak czekałem 500 metrów dalej na zmianę kolejnych już świateł, a oni na poprzednich próbowali wrzucić dopiero bieg. Nie mówiąc już o ostrych zakrętach branych przez policyjny radiowóz obryzgany błotem z pod kół, bo był wynoszony na błotniste pobocze. Kierowca 20-letniej Łady myślał, że przy 70km/g. jest w stanie przyczepić się bezpiecznie do drogi, jak plaskaty, naleśnikowy pojazd ze zgniłego kapitalizmu.

Szczytem wszystkiego było 5-krotne zatrzymanie nas z kolegą na odcinku, może 3 km, przez różne radiowozy. Dawaliśmy im drobne łapówki, chyba tylko za to, że chcieli pomacać zagraniczny samochód.

Za każdym razem po zatrzymaniu egzorcyzmy wyglądały podobnie: syrena z tyłu, błyskające światła. zatrzymanie, ostentacyjny spacer milicjanta do mnie, zaproszenia do radiowozu, głupawa 10 minutowa dyskusja polegająca na wyszukiwaniu wykroczenia. W konsekwencji, targowanie się: co kiedy i za ile, aż w końcu przejście do sedna, czyli po zainkasowaniu kwoty, mój szczegółowy wykład na temat sportowych samochodów.

Zmęczony byłem bardziej opowiadaniem - jakie ma osiągi, pojemność silnika, ilość cylindrów i… Włącz pan to i dodaj gazu, pokaż pan jak to ryczy ! Więc robiliśmy zwykle pokaz i zbiegowisko. Z czasem te i inne duperele i cały pojazd jakim jadę, okazywały się ważniejsze niż faktyczne zainteresowanie pieniędzmi.

Potem skończyło się tym, że w dowodzie rejestracyjnym leżało zwykle 5 dolców. Mówiłem, ze to moje już ostatnie pieniądze, bo pańscy koledzy przed chwila wzięli już prawie wszystko.

Sytuacja rozwinęła się na tyle interesująco, że potem zamiast kasy rozdawałem jakieś wina, które miałem w bagażniku. Milicjanci grymasili tylko, żebym butelki nie dawał im do rąk, tylko otworzył sobie tylnie drzwi w radiowozie i położył flaszkę na podłodze. (oczywiście uprzedzając mnie, że łapówki są karalne i że tam dalej stoją koledzy i żeby nic nie mówić tylko uważać).

 

Skoro tak, to nauczony doświadczeniem zacząłem mówić, że pieniądze wszystkich narodów świata mi się właśnie skończyły, a ja jadę już do granicy, a karta kredytowa przestała działać w ich-niejszych bankomatach.

 

Skończyło się na tym, że milicjantom w ramach rekompensaty pozwalałem zasiąść za kierownicą 500KM dzikiego i nieokiełznanego mechanicznego konia.

A szczytem radości milicji było, kiedy funkcjonariuszowi pozwoliłem usiąść na miejscu kierowcy, uruchomić silnik i przejechać się na pierwszym biegu ze 20 metrów na dodatek z otwartym dachem kabrioletu. Kiedy to ponownie natknąłem się na ten sam lotny patrol milicji (a obok mnie siedziała właśnie poznana śliczna Ukrainka), przejeżdżając i przez blokadę drogi nie zatrzymując się przy patrolu radiowozów, wychylałem tylko dłoń z kabrioletu. Machając stojącemu obok radiowozu naczelnikowi, który wcześniej siedział za kierownicą mojej CORVETTE, dodając gazu z rykiem silnika, minąłem całe umundurowane towarzystwo. Spojrzałem wtedy na siedzącą obok mnie panienkę z wyższością. Ta bidulka mało co zawału nie dostała. Patrząc na mnie z przerażeniem w oczach i to spoglądając się za siebie, sprawdzała czy aby ta cała policyjna ferajna nie rzuca się ze nami w pościg.

 

Ale pewnego miłego dnia moja sytuacja zmieniła się nieoczekiwanie. Udało mi się przez przypadek poznać urocza chrześnicę naczelnika policji w mieście.

Odtąd, po umiejętnym nakierowaniu rozmowy z milicjantem na temat - co ja robie tu… Czyli w mieście, mówiłem - że przyjechałem do mojej kochanki, która jest chrześnicą waszego naczelnika milicji. Poczym rzucałem znane mi nazwisko przełożonego. (wcześniej umiejętnie wyciągnięte od mojej przyjaciółki.

I w ten oto sposób skoczyły się moje kłopoty w mieście z władzą.

Nawet zauważyłem, że niektórzy z milicjantów w radiowozach, kiedy przejeżdżali koło mnie na ulicy, uśmiechali się życzliwie podnosząc kciuk do góry.

Cóż to znaczy siła damskiej perswazji i silne poczucie jedności rodzinnej w niektórych krajach…

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 12.01.2015
    nie moje klimaty, jednak dobrze mi się czytało 4:)
  • Prue 12.01.2015
    Myślałam, że będzie nudne i bez sensu. Nie porwało mnie ale ciekawie przedstawione opowiadanie. Dam 5
  • lady 13.01.2015
    Mogłeś mniej opisac miejsce a więcej opisać uczucia ale daje nie cale 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania