Poprzednie częściUlfyrhyimr [1]

Ulfyrhyimr [12] KONIEC

Katafalk obleczony w ciernie, brutalne cięcia sztyletu, rzeź sekciarzy... katafalk, ciernie, ostrze tańczące w rękach kapłana... smród starości, kazamat, ciernie... katafalk, ciernie... katafalk.

 

Wielki Wąż Kssuler wypluł Gluweja Kuhca ze swej paszczy.

 

Tengu obudził się w przejmującym uczuciu spadania. Oczy rozlatane, pióra nastroszone, dziób drżący, frenetycznym rytmem opętany. Uniósł zgrabiałe szpony do twarzy, przetarł jakby nieobecne ślepia raz, dwa, trzykroć a czterykroć. Całun bielma jaki zasnuwał mu wizję nie chciał odejść, wżarł się w głębię ciała szklistego, podkopał tęczówki, okupował źrenice.

 

Jedyne co widział, to okalająca kamienne podwyższenie na jakim spoczywał, plecionka cierni. Gęsta, gruba, przylegająca doń jak ściany trumny. Były jeszcze zawieszone nad nim dwie czaszki. Upiorne, powykrzywiane maski z republikańskiego teatru tragicznego.

 

Poprzez napływ mrowiącego niepokoju, iście kurza ślepota zelżała a Gluwej mógł dokładniej obejrzeć kata i jego subtortora. Ozór mu zdrętwiał, zacisnął dłonie w pięści, fala lepkiej energii przetoczyła się przez jego ciało.

 

Jedna czacha szczerzyła się podwójnym rzędem zębów u żuchwy, pełgała wesołkowato jadeitowymi ognikami w oczodołach osłoniętych rondem admiralskiego bikornu. Drugi kościec był zwierzęcy, kocio zadziorny i choć bezsprzecznie wytargany ongi z rysia, to przesadnie ogromny.

 

- Muszę przyznać Galawanitymie, ten wyszedł ci wyjątkowo łacny - ozwał się radośnie leszy prężąc girlandy kwiatów paproci, rozłożonych po jego korzennym torsie jak fałdy fraku.

 

- Och dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie... też jestem z tego dumny. Myślę żeby postawić go koło tego hobgoblina, wiesz którego. Jemu też łapska zmieniłem na te od walkirii, będą do siebie pasować - odparł szkielet gibając łepetyną na boki.

 

Wtem najwyższej próby panika implodowała umysł Kuhca. Zadarł łeb na chudej, jakby wydłużonej dodatkowymi kręgami szyi. Jakby ostała mu się jakaś skóra pod siateczką pierza, zbladła by niechybnie. Ujrzał bowiem, że jego ciało zostało obrane z wszelakiego mięśnia. ogołocone do pomalowanych umbrą kości.

 

Zbrodnia była jeszcze dalsza, kończyny tengu zostały wycięte zupełnie, zastąpione przez obce szczątki. Miast nóg ciążyły wżarte w miednicę, drzewne pieńki o stawach ze zwiędłych pnączy. W miejscu rąk lśniły połamanymi, wyrwanymi bez litości piórami łapska walkirii.

 

Gluwej wybełkotał coś absolutnie nieartykułowalnego, wgapiony podgniłymi ślepiami w pustą swą klatkę piersiową gdzie hulała nekrotyczna, szlamowata mgła magiczna. Jeszcze nie do końca poją co się stało, a już wulkan szaleństwa pęczniał w noszącej ślady wydrapywania mózgowia, spękanej czaszce.

 

- Proszę proszę, obudził się. Ahoj szczurze lądowy! Jak się czujemy? - zagaił zaciekawiony Galawanitym.

 

W odpowiedzi otrzymał nekromanta przepojony bólem skrzek kuroliszka.

 

Tengu zerwał się z katafalku, w rozsypkę posłał cierniowe ścianki. Leszy wraz ze szkieletem cofnęli się stukocząc kopytami, klekocząc kośćmi. Pełni zaskoczenia, nie wiedzący skąd w ptaszysku tyle gniewu się znalazło li czemu na nich to owy gniew ma spaść.

 

Z szorstkim szczękiem, chrupotem rozłamywanych stawów zaschłych niemal w pył, szabla zmatowiałego złota wystrzeliła z prawicy Gluweja. Pchnięcie było ponad rozsądek szybkie, zadane z mocą poza tą potrzebną.

 

Lekko zagięte pióro walkirzego ostrza utkwiło w lodowej bryle wypychającej szpalery żeber Galawanityma. Błękit lodu pokrył się poszarganą pajęczyną bielących się pęknięć, złoto szabli zabrudziło zamrożoną wodę swymi groźnymi refleksami.

 

Mimo to widać było doskonale jak w gruzy sypie się, jeszcze chwilę temu zatopiona w bezruchu, misterna makieta przysadzistej acz strzelistej wieży. Żuchwa odpadła przerażonemu nekromancie, Gluwej drugą szablą roztłukł szkieleta w dwoje a cała komnata zatrzęsła się jęcząc gromem.

 

Oszołomiony, dygoczący na czterech potężnych nogach kobylich, leszy zdołał jeno wykrztusić:

 

- Kurwa mać...

 

KONIEC

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • droga_we_mgle rok temu
    Uff. Dobra.

    Punkt pierwszy. ŻE CO??

    Znaczy, jestem tuż po, może mi się zaraz coś ułoży... ale no, nieźle. Jakby... nasz szkieletor składał tych nieumarłych ze szczątków poprzednich pielgrzymów i tego, co miał pod ręką, a potem napuszczał ich na kolejnych przybyszów? Względnie po prostu robił z nich coś w rodzaju trofeów? A nasz tengu trochę oszukał przeznaczenie i teraz leszy musi się z tym zmierzyć...

    Niestandardowe zakończenie, które trochę oblewa zimną wodą: check.

    Opinia o całości:

    Najtrudniej przejść przez początek. Nagromadzenie opisów, imion, obco brzmiących nazw (nazwy ras itp.) plus stylizowana narracja - można się od tego odbić. Ale nie wiem, czy można z tym coś zrobić. Wszak wszystkich i tak się nie zadowoli, a stosunkowo szybko zaczęłam się przywiązywać do historii i to przestawało być problemem. (Choć po tym 1 rozdziale pomyślałam sobie, że jak dalej tak będzie, to wymięknę...)

    Poza tym w sumie nie mam się do czego przyczepić - po komentarzach raczej widać, że mi się podobało :)

    Dodatkowe hołdy dla naszej Rozpruwaczki Efleu, która stanowiła bardzo sympatyczny "przerywnik komediowy" przez całą serię, ale nie pozostała tylko nim i uzyskała swoją własną głębię. No, jeśli udało się wzbudzić sympatię do postaci, która zamordowała własne dziecko, to znaczy, że zrobiłeś coś dobrze (albo ze mną jest coś nie tak...) Cieszę się, że nawet, jeśli cała ta historia o odkupieniu to jakiś scam (a to by wynikało z zakończenia...?), to znalazła w chwili śmierci jakiś rodzaj spokoju.

    No i dla tengu, który oszukał przeznaczenie (chyba?) i nigdy się nie poddaje, nawet kiedy zrobili mu z d... (i reszty ciała) jesień średniowiecza.
  • droga_we_mgle rok temu
    Gwiazdkowa ocena całości: 4,5 (no tu się nie da dać pół gwiazdki, dlatego piszę...)

    Pozdrawiam :)
  • droga_we_mgle
    Ja to strasznie lubię takie porąbane zakończenia :)
    Przeczytałem ten komentarz chyba z dziesięć razy. Wielkie dzięki za poświęcony czas i uznanie mojej prozy.
    Nie pozostaje mi nic innego zapisać sobie elementy krytyki i zaprosić do innym tekstów.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania