Ulga w cierpieniu.

To był piękny dzień, jeden z najpiękniejszych, jakie sobie przypominam. Miałem wtedy osiem może dziewięć lat. Był początek lata, więc poszliśmy z ojcem do lasu na jagody. Często to robiliśmy, nigdy nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy, a odkąd zmarła mama, żyliśmy w nędzy, więc musieliśmy jeść to, co udało nam się znaleźć w lesie lub wyhodować na polu. Ostatnimi czasy ziemia nie rodziła zbyt dobrze. Do tego książę zwiększył podatki na rzecz działań wojennych, więc często brakowało jedzenia. Ojciec zabrał ze sobą łuk i strzały, nigdy nigdzie nie chodził bez tego zestawu. Uważał, że zawsze może mu się przydać. Tak naprawdę nie chciał się z nim rozstawiać, bo była to najcenniejsza rzecz, jaką posiadał.

Po pewnym czasie do moich uszu dotarł odległy krzyk. Wydawało mi się, że krzyczy jakaś kobieta, ale dźwięk był na tyle niewyraźny, że nie byłem pewien. Spojrzałem na ojca, ale on niczego nie zauważył. Był pochłonięty zbieraniem jagód. Zdążył już zapełnić połowę słoika, podczas gdy ja miałem ledwie kilka owoców na dnie. Tata spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zawsze starał się zachować pogodę ducha, żeby dodać mi otuchy. Wiedziałem, ile go to kosztuje, czasem, kiedy myślał, że nie patrzę, płakał i rozpaczał po śmierci matki.

- Co się stało synku? - zapytał troskliwym głosem.

- Nie wiem - odpowiedziałem. - Wydaje mi się, że słyszałem jakiś krzyk.

Ojciec odstawił słoik, otarł rękawem pot z czoła i rozejrzał się dookoła, wyraźnie czegoś szukając. Wydawało mi się, że w tym czasie krzyki kilka razy się powtórzyły.

- Zostań tutaj, Lathielu - Powiedział po chwili bardzo poważnie. Po czym poszedł gdzieś w głąb lasu.

Bałem się sprzeciwić woli ojca, ale nie byłem w stanie się powstrzymać, żeby za nim nie pójść. Wiedziałem, że będzie zawiedziony, ale nie miało to dla mnie wtedy znaczenia. Poszedłem za nim, trzymając się bezpiecznie z tyłu. W miarę jak zagłębialiśmy się w las, krzyki były coraz głośniejsze. Teraz byłem już w stanie stwierdzić, że krzyczy kobieta. Po chwili wyłapałem też inne głosy, co najmniej trzy. Wszystkie należały do mężczyzn.

Nagle ojciec zatrzymał się i przykucnął w krzakach. Podszedłem najbliżej, jak się odważyłem. Dostrzegłem spomiędzy drzew małą polankę. Było na niej sześć postaci - pięciu mężczyzn i jedna kobieta. Miała może trzynaście lat, ale wtedy wydawało mi się to strasznie dużo. Była chuda i obszarpana, ale gdyby nie fakt, że jej twarzy wykrzywiał paskudny grymas bólu i przerażenia mogłaby uchodzić za ładną.

- I co teraz, suko? - Krzyknął w stronę kobiety ogromny mężczyzna z brodą. Jego głos sprawiał, że zacząłem drżeć ze strachu. Mężczyzna ku uciesze pozostałych, równie ogromnych jak on facetów złapał kobietę i zaczął rozbierać. Gdy tamta próbowała się wyrwać, uderzył ją z całej siły w twarz. Ten widok przyprawił mnie o mdłości. Spojrzałem na ojca. Ściskał w ręku łuk, ale dlaczego go nie użył? Wtedy wydawało mi się, że dla niego 5 przeciwników to tak jak nic. Byłem przekonany, że zaraz bandyci legną na ziemi z lotkami strzał sterczącymi z piersi. Ojciec jednak siedział nieruchomo i głaskał lotki strzały. Nagle wstał i napiął łuk. Powoli zaczął podchodzić coraz bliżej do polanki. Każdy krok stawiał spokojnie i rozważnie, bojąc się najwyraźniej, że bandyci go zauważą, ale oni byli zbyt zajęci swoją ofiarą. Bałem się tam spojrzeć, nie chciałem tego widzieć.

Tata najwyraźniej stwierdził, że jest już dość blisko. Napiął łuk i wycelował. Przez dobre kilka sekund wahał się z oddaniem strzału. Odwrócił się na chwilę i wtedy zobaczyłem, że płacze.

Strzelił.

Odważyłem się spojrzeć na polankę. Spodziewałem się, że ujrzę bandytę leżącego nieprzytomnie na ziemi. Myliłem się. Zamiast tego na ziemi leżała kobieta. Z jej piersi sterczała strzała.

Przez chwilę pomyślałem, że ojciec się pomylił, nie trafił, ale szybko odrzuciłem tę myśl. On zawsze trafia.

Tata zaczął uciekać. Bez zastanowienia zrobiłem to samo. Nie dbałem już czy mnie zobaczy, byłem wściekły i zawiedziony, nie rozumiałem, dlaczego ojciec to zrobił.

Wiedziałem, że bandyci go nie dogonią, jest za szybki, poza tym miał przewagę, ale chciałem, żeby stało się inaczej. Nie chciałem go znać.

Pobiegłem w stronę domu. Do wioski było z tego miejsca około trzech kilometrów. Przebiegłem je w mgnieniu oka i dotarłem do małej, drewnianej chatki, która znajdowała się na samym początku wioski. Wpadłem do środka, położyłem się w kącie i zacząłem płakać.

Tak zastał mnie tata. O nic nie pytał, podszedł do mnie i szepnął:

- Kiedyś to zrozumiesz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Grubas 22.06.2016
    Zauważyłem tylko błąd w koncie - kącie. Tak czy inaczej - 5 ^^
  • Alicja 22.06.2016
    Nie wiem, co napisać. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. 5
  • Nuriel 22.06.2016
    Ale błąd, masakra. Ale niestety czasami mi się takie zdarzają.
    Dziękuję za opinie, w najbliższych dniach planuję napisać ciąg dalszy.
  • Alicja 22.06.2016
    Na pewno wpadnę.
  • Grubas 22.06.2016
    Czekamy!
  • KarolaKorman 16.08.2016
    ,, nie chciał się z nim rozstawiać'' - rozstawać
    Bardzo ładne opowiadanie , mądre. Minęły już dwa miesiące, a kolejnej części nie ma :( Zostawiłam 5 :)
  • Nuriel 14.11.2016
    Przepraszam, kompletnie zapomniałem i nie miałem za bardzo czasu ani ochoty się tym zajmować. Może w najbliższym czasie popróbuję sobie coś popisać. I dziękuję za opinię, miło czytać, że komuś się to podoba :D
  • Szudracz 14.11.2016
    Też czekam na dalszą część- 5
  • Nuriel 14.11.2016
    Cieszę się. Zawsze to jakaś motywacja, żeby coś tam sobie napisać jak się nudzi. Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania