Ulotne Chwile - 1
Zwykły dzień, idę do szkoły rozmyślając o przyszłych sprawdzianach które czekają na mnie niedługo. Pogoda jak zwykle, słoneczna gdzieniegdzie mała chmurką która od czasu do czasu przysłania ciepłe promienie słoneczne. Sąsiedzi omijający mnie z daleka bacznie przyglądając się mojej osobie.
Taka rutyna....
– Hej ty. Chodź no tu na chwile!
...towarzyszy mi od małego.
Nie przyglądając się nikomu z dość licznej grupy wysokich mężczyzn podszedł do nich dość naturalnie i spokojnie.
– Potrzebujecie czegoś?
Chichot ludzi otaczających go z każdej strony zaczął od razu działać mu na nerwy.
– Ty jesteś James? - odparł chrapliwym głosem jeden z największych osiłków z całej grupy.
Wiec to ty im przewodzisz. Masz jaja ,że się do mnie odezwałeś.
– To ważne? Jeżeli nie macie nic do mnie to sobie darujcie, ja spadam.
Odwrócił się na pięcie by ruszyć za siebie ,lecz zagrodzili mu przejście.
– Nie dobrze James. Uważasz nas za debili? Wiesz po co tu jesteśmy.
– Tak. Uważam was za idiotów. Skoro wiecie co zrobiłem tamtym chłopakom to musicie zdawać sobie sprawę ,że nie macie ze mną szans.
– Idiotów?! Nie żartuj sobie z nas. Nie wiesz z kim zadzierasz.
Jacy oni są głośni i wkurzający.
– Naprawdę? Nazywasz się Samuel Cromel, lat 17, zamieszkany przy ulicy 1 Maja zaraz przy rondzie, chodzisz do 3 liceum w naszym kochanym mieście ,w którym są wychowywani najgorsi z najgorszych. Twoje życie nie było owiane różami, gdy miałeś 5 lat two....
– Stul pysk!
Oburzony wyskoczył z pięściami, mimo jego dobrze zbudowanych mięśni był strasznie powolny wiec James złapał jego rękę bez problemów. Użył pewnej bardzo skutecznej i bolącej sztuczki dzięki której Samuel padł na kolana wyjąc z bólu i prosząc o litość.
I na co komu to było. Rezultat i tak byłby taki sam.
Jeden z jego chłopców na posyłki nie wytrzymał napięcia i przywalił Jamesowi w głowę metalowym prętem. Krew zaczęła spływać mu po twarzy, lekko chwiejąc się na prawo i lewo podparł się ściany
– Przestań!! - rozległ się dźwięk daleko za całym tym zbiorowiskiem.
Kątem oka zauważył średniej wzrostu piękną blondynkę ubraną w mundurek ze szkoły do której chodził James stojącej kilka metrów za nimi.
– Poczekaj zaraz przybędzie pomoc! - Wykrzyczała i pobiegła wzdłuż ulicy.
Dwóch chłopaków by zapobiec potoku wydarzeń pobiegło za nią. James jednak nie dał za wygraną zrobił kilka szybkich kroków za nimi złapał ich i powalił na ziemie.
Pomoc? Tutaj już nikt nie pomoże tym biedakom.
– Więc panowie.- powiedział zaciskając pięść – Ci którzy cenią swoje życie niech spadają stąd. Nieuzasadniona przemoc jest bezsensowna ,gdyż nie ma celu i prowadzi do jeszcze większej agresji.
Gdy przybyła policja na miejscu całego zdarzenia nie było nikogo oprócz kilku nieprzytomnych chłopaków leżących na ziemi lekko poobijanych.
James udał się w kierunku szkoły przykładając do rany na głowie swoją bluzkę na w-f.
Nie mogę sobie przypomnieć nikogo takiego z naszej szkoły. Kim była ta dziewczyna i czemu chciała mi pomóc.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania