Umarłam
Las. Ciemny jak wtedy, kiedyostanio tu byłam. Nagle świst, jakiś gwar. Ktoś biegnie w moją stronę. Gdy jest już blisko, zauważam twarz. Oh! To on mój Jeremi! To co tu robi? Co za pytanie? Co robię też ja? Krzyczę : "stój!". On nic i dalej biegnie. Nagle stanął. Chwycił obiema rękoma piasku garść i rzucił z całej siły w dal. Rzucił się na kolana. Rękoma zakrył twarz. I słyszę, że płacze. Podchodzę do niego i chcę go pocieszyć, przytulić. A tu co? Moje ręce przenikają jego głowe. Co jest? Co się dzieje? Stoję jak porażona prądem, a on podnosi głowę i zdaje się patrzeć na mnie. Zaczyna mówić sciszonym głosem: " dlaczego? Niki dlaczego? Dlaczego mnie zostawiłaś? Jak mogłaś?". Z całych sił próbuje się odezwać. Tylko jedno słowo mogłam wydusić: "co?" Jakby z nikąd pojawiają się jego rodzice. Podbiegają do niego i próbują podnieść.
On krzyczy : " zostawcie mnie! Zostawcie mnie z nią. ". Jego matka na to : " chodź synku. Jej już nie ma. Pozwól jej odejść ". On z bólem, nie mogąc juz krzyczeć: " nie mogę, mamo nie mogę". Jego tata próbując go podnieść: " jej napewno tam jest dobrze, nie martw się". Jeremi podniósł się i jakby na pożegnanie, jakby wiedział i czuł, że tu jestem, spojrzał na mnie zapłakanymi oczami i odszedł.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania