Poprzednie częściUmieraj dla mnie - 1/3

Umieraj dla mnie -3/3

- Andrzej.. - usłyszał cichy głos przed sobą. Kobieta o siwych, długich włosach spiętych w kok oraz z wielkimi okularami, stała oparta o ramę szpitalnego łóżka. Rękami trzymała swój różowy, zdarty już sweter, a podparta była łokciami. On dobrze znał te siwe włosy, które jeszcze kilka lat temu miały odcień ciemnego brązu, znał też te okulary, jak i sweter w który zawsze tulił swą dziecięcą twarz.

- Jacek. - odparł jedynie, patrząc się na matkę. Ta jedynie westchnęła, i patrząc się mu w oczy złapała za jego siną dłoń, uchyliła się nad nim i powiedziała;

- Dla mnie zawsze będziesz moim małym Andrzejem. Tym, który był szczęśliwy. Tym z planami na życie, marzeniami innymi, niż samobójstwo. - zbiło to go trochę z tropu, ale przyzwyczaił się już do tych słów. Słyszał je codziennie, gdy jeszcze mieszkał w swoim rodzinnym domu. Kiedy narkotyki i alkohol nie zastąpiły mu matki, ani ojca. Gdy jego mieszkaniem nie stał się jeszcze dom towarzyski, niósł bardzo dobre życie. Miał rodzinę, prace, i wspaniałą dziewczynę. Z dniem jej śmierci.. to wszytko odeszło. Od tamtej pory wiedział - JEGO CELEM JEST ŚMIERĆ.

 

- To nie ta osoba, którą znałaś. Nie to ja.. nie jestem twoim synem. Czy ci nie wstyd? Nie wstyd ci tu przychodzić?? Dla kogoś takiego jak ja?! Jestem nikim, zwykłym ćpunem i pijakiem! Nikim kogo można by było kochać... - nie wytrzymał, znowu płakał. Nie dawał sobie rady sam, że sobą. Brzydził się siebie. Nienawidził. Bał się odbicia w lustrze. Nie lubił go. Nie tego chciał..

 

- Kocham Cię, jesteś moim synem.. byłeś, i zawsze będziesz. - zaistniała cisza. Nikt nic nie mówił. On tylko uciekał wzrokiem, uciekał od niego. - Ona.. ona też cie kocha.

Teraz już nie wytrzymał. Usiadł, kładąc twarz na kolanach, zasłaniając się rękami. Płakał.. nie, to nie był już płacz. Tylko wycie. Tyle rozpaczy i bóli, jak w nikim innym. Jego matka tylko spojrzała się na niego, odeszła kilka metrów dalej, cichym głosem mówiąc do pielęgniarki;

- Przepraszam.. ale.. - nie dokończyła. Osunęła się tylko na ziemię, inie mówiła już nic.

 

Wpadł w szał. ILE CIERPIENIA MOŻE DAĆ NAM ŻYCIE? CZEGO ONO OD NAS OCZEKUJE? To nie ma sensu. Rzucał się, krzyczał, przeklinał, i płakał. Pobiegł w stronę wyjścia.

 

- Nie wolno opuszczać panu sali.. - powiedział ktoś za nim. Nawet nie zwracał uwagi na to, kim ten ktoś jest.

- W dupie mam wasze zasady! Jebie mnie to, co mam robić, kim mam być i gdzie mogę iść. Wypierdalaj! Spierdalaj stąd i się nie wtrącaj! Daj mi spokój! - cieszył się, że to powiedział. Cieszył się, że może mówić co chce. NIE DA SIĘ SPAŚĆ NIŻEJ NIŻ NA DNO. Dookoła sali zebrało się kilku ochroniarzy. Chcieli za nim biec, jednak doktor zasłonił im drogę i powiedział tylko;

- Dajcie mu już spokój.

 

Wybiegł na ulicę. Nie chciał myśleć nad skutecznością, nad tym wszystkim. Wszedł na ulicę. Nie zawracał uwagi na nic, na te wszystkie auta. Tym razem się udało..

 

PS. TO NIE KONIEC HISTORII.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 09.02.2015
    Cieszę się, że to nie koniec. Daję 4
  • Prue 09.02.2015
    A ja mam odmienne zdanie. Opowiadanie na początku wzbudziło we mnie bardzo barwne emocje od pozytywnych do negatywnych czyli smutek, żal i nostalgie. Zaczynało się nie źle ale z czasem wydaje mi się to być przerysowane za dużo dramaturgii. Do tego momentu Dam 3
  • Ekler 09.02.2015
    Autokorekta pozmieniała Ci parę słówek.
    Jak przeczytasz na głos to sam zauważysz, że niektóre zdania nie brzmią ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania