Un amor inesperado cz 12
…Kiedy już przestał mnie ściskać ja ze strachu odsunęłam się od niego od razu pytając zdenerwowana.
- Kim ty jesteś ?! - krzyknęłam wystraszona. I wtedy Federico podszedł do nas delikatnie kładąc rękę na moich plecach. Chłopak przez chwilę się na niego popatrzył zaraz potem z powrotem na mnie.
- Mam na imię Derek Tori… jestem twoim bratem. – kiedy to usłyszałam to normalnie mnie sparaliżowało.
- C-co o czym ty mówisz ?! Ja nie mam brata. – Zaczynam się bać. O CO TU DO CHOLERY CHODZI!.
- Czyli że… nic ci nie powiedzieli. – Chyba chodziło mu o rodziców, raczej na pewno. Poprosił mnie o pięć minut, żeby mógł to wyjaśnić, no zgodziłam się ponieważ chciałam poznać prawdę. Jak się okazało historia była taka że kiedy on się urodził rodzice również tak jak i mnie, nie chcieli go. Więc oddali go do domu dziecka, cztery lata później zdarzył się moim rodzicom kolejny niefortunny przypadek, mama ponownie zaszła w ciąże i wtedy urodziłam się ja. A że im nie chciało się już łazić po tych ośrodkach to zostawili mnie ale tak jak już wiecie postanowili sobie że nie będę mnie wychowywać i traktować jak własną córkę. Jego już dawno nie było dlatego nic o nim nie wiedziałam. Prze całe 17 lat mojego życia byłam pewna tego że jestem jedynaczką a tu proszę jaka niespodzianka. Potem jeszcze zapytałam się jak on dał radę mnie znaleźć. Powiedział że kiedy już wyszedł z domu dziecka dowiedział się od osób które mieszkały niedaleko nas że w naszej rodzinie pojawiłam się ja i powiedział że spędził ponad rok na tym żeby mnie odnaleźć. Sam nie mógł uwierzyć w to że w końcu mu się udało. Postanowiłam że lepiej będzie jak powiem mu o tym co zrobił mi ojciec i co oni robili mi wspólnie. Kiedy się o tym dowiedział był w szoku.
- A właśnie zapomniałabym. To jest Federico, mój chłopak. – powiedziałam a moje policzki od razu zalały się rumieńcami, bo wiecie ja trochę się wstydzę mówić o takich rzeczach zważając jeszcze na to że jest to mój pierwszy chłopak.
- Ooo… ciekawa informacja. – powiedział i zaraz potem wszyscy razem zaczęliśmy się śmiać. W końcu poszedł. Federico od razu zaczął mówić.
- No powiem ci że też tak samo jak ty nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji. – powiedział i po chwili się zaśmiał. – Ale dobrze przynajmniej że poszedł , nareszcie mam cię całą tylko dla siebie… - powiedział przekręcając i lekko nachylając głowę w moją stronę i po chwili łącząc nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. To było całkiem miłe, i w pewnej chwili ja przypadkowo rozchyliłam wargi co spowodowało że nasze języki splotły się ze sobą. Federico delikatnie położył swoją dłoń na moich plecach zaraz potem poczułam jak lekko wsuwa ją pod moją koszulkę. Na razie nie reagowałam. Potem nie wiem jak to się stało ale znalazłam się w pozycji leżącej a on był nade mną. Ja na serio nie wiem jak to się stało. W końcu zaczął mnie całować po szyi i ramionach , postanowiłam to przerwać.
- Nie. Federico ja nie mogę, proszę przestań. – On wtedy spojrzał się na mnie i zaraz potem zaczął mówić.
- Ale dlaczego… kotku zobaczysz będzie fajnie… - powiedział i ponownie zaczął to robić.
- NIE. Przepraszam ale ja po prostu…- dalej już nic nie mówiłam on tylko wzdychnął i usiadł pozwalając zrobić mi to samo.
- No dobrze, rozumiem… - najwyraźniej był zawiedziony, w końcu to nic dziwnego. Ja wiem że gdybym zareagowała wcześniej to było by lepiej a tak to narobił sobie nadziei. Wiecie ja nie dość że mam dopiero 17 lat to jeszcze te wszystkie przejścia z moim ojcem…ja po prostu nie jestem jeszcze na to gotowa. Ja mogę się założyć że on zanim jeszcze poznał mnie sypiał już innymi dziewczynami co mi trochę nie pasuje ale nie aż tak bardzo.
- Fede ja wiem że ci na tym zależy ale wiesz że ja…- powiedziałam ale nie dokończyłam bo mi przerwał
- Dobrze wiem, to ja przepraszam, nie powinienem… - za rozmowa zakończyła się tym że się przytuliliśmy.
Na następny dzień kiedy stałam w salonie oglądając jakieś listy które przyszły do salonu wszedł Federico.
- O dobrze że jesteś, przyszedł rachunek za prąd. – oznajmiłam a on podszedł do mnie mówiąc
- Dobrze myszko, zajmę się tym… a teraz chciałbym z tobą porozmawiać. – powiedział biorąc ten list i delikatnie rzucając nim na niską szklaną ławę. – Ja naprawdę przepraszam cię za wczoraj… wiem że mogłaś się wtedy trochę, wystraszyć i poczuć z lekka niekomfortowo, ale ja jestem po prostu facetem czasami trudno mi jest panować nad tym… każdy chłopak tak ma. Wybacz mi proszę… - powiedział a ja popatrzyłam się na niego zaraz potem powiedziałam.
- Już dłuższego czasu nie jestem na ciebie zła, naprawdę rozumiem cię… - po tych słowach on uśmiechnął się.
- Dziękuję..- po tym zbliżył się do mnie delikatnie muskając moje usta. Jakiś czas potem kiedy siedziałam razem z nim w jego pokoju zauważyłam że on ogląda na facebook’u jakieś zdjęcia w pewnej chwili zauważyłam… moje zdjęcie? Na początku nie do końca byłam tego pewna więc powiedziałam mu żeby mi to pokazał. I tak, faktycznie to było moje zdjęcie i to jeszcze na dodatek jak spałam. Zdecydowałam się już spać z nim i, pewnie zrobił to rano jak wstał. Nad tym był opis „ Moja kochana księżniczka, tak słodko śpi „. No myślałam że go uderzę kiedy to przeczytałam.
- Co to ma znaczyć? – zapytałam.
- No co… - powiedział i zaczął się śmiać. Zaraz potem zaczęłam czytać komentarze które znajdowały się pod owym zdjęciem. Przeważnie było coś takie w stylu „Powiem ci że dziewczynę to ty masz zajebistą…” , „Wy jesteście tacy uroczy… „ i było tam też coś co mnie troszkę że tak powiem zdenerwowało mianowicie był to komentarz od jednego z jego kolegów „No, po tym co widzę podejrzewam, że nieźle się bawiliście tamtej nocy… xD „. Na serio mi się to nie spodobało.
*Federico*
Gdzieś tak o godzinie 17 zadzwonił do mnie telefon. Jak się okazało to był mój kolega Louis z wcześniejszej szkoły.
- Okey stary, nie ma sprawy wbijajcie kiedy chcecie, będzie zajebiście. – powiedziałem i tymi słowami zakończyłem rozmowę. Mówił że razem z Danielem, Alex i Kają mają zamiar przyjechać w ten weekend. Bardzo się ucieszyłem z tej informacji ponieważ nie widziałem się z nimi już dosyć długo .
Siedziałem na kanapie w salonie oglądając mecz i pijąc piwo. Robię to dość rzadko chyba że jak idę na jakąś imprezę z chłopakami to wtedy nie mam żadnych ograniczeń. Raz tak się narąbałem nie mogłem normalnie stać a z rana nie pamiętałem dosłownie nic z poprzedniej nocy. Miałem takiego kaca, po prostu najgorszy dzień w życiu, co chwilę wymiotowałem. Tego dnia nie zapomnę do końca swojego życia, chłopaki z resztą tak samo bo z nimi nie było lepiej… . Po pewnym czasie przyszła Tori. Było strasznie ciepło więc miała na sobie krótkie spodenki idealnie przylegające do jej tyłka, na co oczywiście nie narzekam… do tego jeszcze luźną koszulkę dosięgającą do połowy jej brzucha. Prawie w ogóle nie widuję jej w takim stroju ponieważ ona nienawidzi swojego ciała i wstydzi się je odkrywać więc to jest naprawdę bardzo rzadki widok. Kiedy na nią spojrzałem myślałem że nie wytrzymam, wyglądała tak seksownie. W pewnej chwili zauważyłem lekkie wybrzuszenie w moim kroczu. Na szczęście ona nie. To stało się tak szybko ponieważ ja już po prostu nie daję sobie z tym rady od jakiegoś roku nie uprawiałem seksu ja już jestem na skraju załamania psychicznego. Spróbowałem się jakoś opanować, udało się ale nie było łatwo.
*Tydzień później*
Nareszcie jest sobota. Oni mają przyjechać gdzieś tak o godzinie 10. Tak się i stało. Kiedy weszli do domu normalnie nie mogłem uwierzyć w to że ich widzę. Tak bardzo za nimi tęskniłem.
- Hej Fede! No już chodź tu do mnie miśku ! – Krzyczała Kaja. Kiedy jeszcze chodziłem tam do szkoły to miałem ksywę misiek, nazywali mnie tak dlatego że ich zdaniem jest strasznie słodki, wiecie taki niewinny chłopczyk. Nie przeszkadzało mi to, to nazwa bardzo dobrze się przyjęła. Potem przywitali się też z chłopakami. Tori siedziała u nas w pokoju, postanowiłem po nią pójść żeby zapoznała się z nimi. Kiedy wszedłem ona siedziała na łóżku, była ubrana w niebieską luźną spódniczkę i białą koszulkę z napisem „Te Amo” która była lekko wkasana. Popatrzyła się na mnie po chwili powiedziałem:
- Kochanie, chodź do nas chyba nie będziesz tutaj tak siedzieć…
- Ale ja nie chcę… - mówiła widziałem po wyrazie jej twarzy że była zestresowana.
- Boisz się? – Ona pokiwała lekko głową. Może dla niektórych wydawałoby się to dziwne ale jeżeli chodzi o nią to nie. Jak wiecie ona przez cały czas była przez wszystkich wyśmiewana, obrażana i nikt jej nie doceniał więc to normalnie że się boi. – Spokojnie skarbie, nie bój się wszystko będzie dobrze ja tam będę z Tobą. No chodź. – powiedziałem słodkim i ciepłym głosem, tylko w taki sposób udaje mi się ją do czegoś namówić no może poza seksem. W końcu się zgodziła. Zeszliśmy na dół, kiedy schodziliśmy po schodach od razu usłyszałem gwizdanie Louisa i Daniela.
- No… ja wiedziałem że masz ładną dziewczynę, ale nie że aż tak… - powiedział Daniel. Zaśmiałem się odejmując Tori w pasie.
- Otóż mój drogi przyjacielu ta tutaj piękność ma na imię Tori. Moje słodkie maleństwo… - po tych słowach pocałowałem ją w policzek. Postanowiliśmy usiąść i porozmawiać. Posadziłem Tori u mnie na kolanach wtuliła się we mnie opierając głowę na moim ramieniu. Obok nas siedział Leon, Diego i Marco a naprzeciwko Louis, Daniel Kaja i Alex. Wspominaliśmy stare czasy z podstawówki i w ogóle. W pewnej chwili Louis zwrócił się do Tori.
- A ty co tak się w niego wtuliłaś? – mówił z uśmiechem – Wstydzisz się nas? – Ona w ogóle się odezwała. Ja popatrzyłem na nią i zaraz potem zacząłem mówić cichym głosem.
- No co jest słońce… powiedziałem przecież że nie masz się czego bać… - po chwili wtrąciła się Alex.
- Oj bo wy to nie umiecie zajmować się takimi rzeczami. – powiedziała i zaraz potem powiedziała do Tori żeby wstała, tak więc zrobiła. Dziewczyny wzięły ją na chwilę na bok i porozmawiały z nią przez chwilę. I faktycznie coś to pomogło, co mnie zdziwiło. Potem postanowiłem z chłopakami że zrobimy jakiś obiad. Atmosfera w całym domu była naprawdę super. Zapach jedzenia roznosił się po całym mieszkaniu jeszcze na dodatek była taka piękna pogoda niektórzy z nas siedzieli w domu a niektórzy na dworze. Diego jest naprawdę dobrym kucharzem dlatego to jemu daliśmy zadanie zrobienia tego obiadu. Ja tym czasowo siedziałem z Tori w pokoju. Patrzyłem się na nią, stała niewinnie patrząc się w dół i bawiąc rękami. Podszedłem do niej bardzo delikatnie biorąc ją za ręce. Ona była strasznie zdezorientowana, każda nowo poznana osoba ją przeraża. Przez swojego ojca ma tak zepsutą psychikę że robi rzeczy które dla normalnych ludzi są chore. Ja wiem że ona tego nie chce chciałaby żyć tak jak inni, ale nie może, już nie. Nie potrafi zapomnieć tego co się wydarzyło, ja z całych sił próbuję jej pomóc ale sam już nie wiem co się dzieje. Bardzo często płacze, bywa też tak że w ogóle nie chce ze mną rozmawiać, zamyka się w sobie. Martwię się o nią, gdybym tylko miał na tyle odwagi żeby dać ją pod opiekę terapeuty lub nawet… psychiatry zrobił bym to, ale wiem że wtedy ona mogłaby zrozumieć to inaczej i być może pogorszyłbym sprawę.
- Kochanie…- powiedziałem cicho – Spójrz na mnie proszę…- po tych słowach nadal, zero reakcji. Delikatnie uniosłem dłonią jej podbródek, zobaczyłem w jej oczach łzy.
- Przepraszam… ja wiem że tak nie powinno być, ja doskonale o tym wiem ale po prostu nie mam siły z tym walczyć, nie potrafię żyć inaczej. To jest silniejsze ode mnie, to mnie przerasta. Założę się że ty o wiele bardziej byś chciał być ze mną gdybym była taka jak inne dziewczyny… uwierz mi starałam się ale nigdy nie widziałam pozytywnych efektów. To nie ma sensu, wiem że w głębi serca myślisz tak samo…- nie byłem w stanie zrozumieć tego co teraz powiedziała. Bez słowa przytuliłem ją a ona zaczęła jeszcze bardziej płakać. Po chwili ja tak samo. Zacząłem dlatego że boli mnie to że ona uważa że chciałbym żeby była inna… ale to nie prawda, kocham ją taką jaka jest.
- Nie prawda. Nigdy nie chciałbym żebyś była taka jak wszyscy, ty jesteś wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju, jesteś moja. Oboje dobrze wiemy że nie jest łatwo, że nigdy nie będzie na tyle dobrze by można nazwać ten świat, szczęśliwym. Ja też miewam wiele problemów ale to wszystko staje się o wiele piękniejsze kiedy wiem że jesteś obok… kocham cię najbardziej na świecie zapamiętaj to… - po tych słowach otrząsnąłem się i otarłem jej łzy. Po raz kolejny przytuliłem ją do siebie. I wtedy do pokoju wszedł Louis.
- Diego kazał mi was…. – przerwał kiedy zauważył jak się przytulamy. – Przerwałem wam…? - zapytał
- Nie nie, spokojnie. Wszystko, jest dobrze. – powiedziałem lekko się uśmiechając. Zobaczył to że mam czerwone oczy od płaczu ale nie zareagował bo wiedział że to nie czas na to.
Na całe szczęście oni nie zauważyli tych blizn na nadgarstkach Tori. Wieczorem ona poprosiła mnie żebyśmy wyszli na spacer ale tylko we dwoje. Zgodziłem się, chciałem z nią spędzić trochę czasu sam na sam. Kiedy tak szliśmy ona w pewnej chwili się zatrzymała.
- Ej kotek co się dzieje… - powiedziałem. Ona wpatrywała się w jedno miejsce. Widziałem że była bardzo wystraszona.
- Nie… to nie możliwe…
- Wszystko w porządku…?
-On tam jest…. Patrzy się prosto na mnie… - nie wiedziałem o co chodzi byłem strasznie zdziwiony.
- Ale… kto?
- Mój ojciec…

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania