Un amor inesperado cz 17
…Białe światła raziły mnie w oczy. Przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem ale zaraz potem zorientowałem się że leżę w szpitalu. Byłem przykryty kołdrą tylko do pasa a klatkę piersiową miałem odsłoniętą. Wszędzie miałem poprzyczepiane kable. No widać że naprawdę musiało być ze mną źle skoro tu trafiłem. Popatrzyłem na siebie, sam nie mogłem uwierzyć,ja po prostu widziałem swoje żebra. Jakiś czas potem przyszedł Diego.
- I widzisz jak się urządziłeś? Przez te wygłupy teraz leżysz w szpitalu. – mówił.
- No tak wiem. Może i było to trochę niemądre ale rozumiesz… - potem już nic nie mówił i siedzieliśmy cały czas w ciszy. Po 20 minutach kiedy on wyszedł zobaczyłem jak drzwi ponownie się otwierają tym razem był to ktoś kogo ani trochę się nie spodziewałem.
- Tori? A co ty tutaj robisz? – zapytałem zadowolony iż lekka też zdziwiony,
- Diego do mnie zadzwonił… powiedział że tu jesteś. Co się stało?
- To wszystko… posłuchaj… - powiedziałem i wziąłem ją za rękę. – Pewnie Diego już ci mówił no, ja przez cały ten czas kiedy byłaś daleko ode mnie, nie zwracałem uwago na nic co się dzieje i … Zrozum ja robiłem to wszystko z tęsknoty za tobą rozumiesz? Kocham cię Tori, najbardziej na świecie nie mogę bez ciebie żyć,
- Wiem. Już nie będziesz musiał…
-Wolę umrzeć niż żyć dalej, bez ciebie… zaraz co ? Co ty powiedziałaś?
- Nie będziesz musiał już dłużej być sam.
- Czy to oznacza że chcesz do mnie wrócić? – ona pokiwała głową z lekkim uśmiechem. – Boże kochanie nawet nie wiesz jak się ciesze! – krzyknąłem. Potem ona postawiła mi kilka bardzo ważnych warunków oczywiście na wszystkie się zgodziłem. Ona popatrzyła się na mnie ja po chwili oparłem się na prawym przed ramieniu przysunąłem się do niej i lewą dłoń położyłem na jej policzku za razem wplatając palce w jej włosy. Nie minęła chwili a nasze usta połączyły się w bardzo namiętnym pocałunku. I w tej właśnie chwili do sali wszedł lekarz.
- Przepraszam ale… - przerwał i popatrzył na nas chwilę. Kiedy tylko usłyszeliśmy jego słowa odsunęliśmy się od siebie. Moja twarz momentalnie pokryła się rumieńcami tak samo jak Tori. – No dobrze… wybaczcie mi że wam, przerwałem ale musi już pani iść będziemy robić badania. –
-Dobrze. – powiedziała po chwili uśmiechnęła się do mnie i wyszła.
*Tori*
Minął już tydzień Federico wreszcie wrócił do domu zostawili go tam na obserwacji. Był wieczór leżeliśmy w ciszy w pewnej chwili on przysunął się do mnie. Delikatnie położył dłoń na moim prawym biodrze
- Kocham cię… - wyszeptał mi na ucho i zaraz potem przygryzł lekko jego płatek. Od razu domyślałem się czego chce. Nie wiedziałam co robić, nie chcę znowu narobić mu nadziei a może jednak dam radę? Nie wiem… on mnie tak strasznie pociąga, a może to nie będzie aż tak złe jak mi się wydaje. W końcu odpuściłam i dałam upust emocjom. Cały czas się stresowałam ale jakoś w miarę dałam radę się opanować. On wszystko robił bardzo delikatnie. przesuwał ustami po mojej szyi od czasu do czasu składając lekki pocałunek. W końcu postanowił zrobić kolejny krok, zaczął częściowo pozbywać się moich ubrań, zaczęłam się trząść ze strachu i wtedy powiedział.
- Spokojnie… nie bój się będzie dobrze. – powiedział i kontynuował. Nie trwało to już długo, w końcu to zrobił… czułam się trochę dziwnie, ale byłam też szczęśliwa… wystraszona, z jednej strony było mi dobrze a z drugiej sama nie wiem… to wszystko tak się zmieszało że już nie wiem co czuje. Od czasu do czasu odczuwałam lekki ból. On podczas tego był taki, słodki, delikatny cały czas słyszałam jego ciche mruczenie.
-Mam nadzieje że jest ci teraz dobrze… - powiedział.
- Yhym… - wymruczałam. Było naprawdę…. Fajnie. Ni spodziewałam się że aż tak.
*Rano*
Obudziłam się przytulona do niego, wczorajsza noc był naprawdę, intrygująca. W pewnej chwili poczułam jak całuje mnie w policzek.
- Dzień dobry królewno. – powiedział
- Hej- odpowiedziałam z uśmiechem .
- I jak zadowolona ? – zapytał. – Nie było chyba aż tak źle jak myślałaś co? – zaczął się śmiać.
- Nie,było wręcz przeciwnie…- odwzajemniłam jego uśmiech.
*Federico*
*miesiąc później*
Pamiętacie to jak wspominałem wam o tym że spotykałem się z siostrą Louisa ? Właśnie… no jeżeli chodzi o to to byłem z nią naprawdę szczęśliwy, nie kłóciliśmy się w łóżku też było wszystko dobrze tylko potem, przez jeden taki przypadek musiałem z nią zerwać. I powiem wam że teraz,ona jest zupełnie inna. Kochałem ją i w ogóle ale teraz kiedy już nie jesteśmy razem, ona dostała jakiegoś bzika na moim punkcie. Mówiąc prościej, zwariowała. Już od jakiś kilku tygodni cały czas do mnie pisze, wydzwania, mam tego dosyć. Cały czas próbuję jej wytłumaczyć że to już koniec, że do niej nie wrócę. Ale nie ona ciągłe myśli że jeszcze coś z tego będzie, że ponownie zostaniemy parą i będziemy tak samo szczęśliwi jak kiedyś. Nie wiem co mam z nią zrobić. Mam nadzieje że nie przyjdzie jej do głowy tak szalony pomysł żeby przyjeżdżać z Włoch do Buenos Aires. Bo wtedy to ja już bym miał naprawdę przechlapane. Kiedy tak siedziałem w salonie nagle zadzwonił dzwonek podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Kochanie wróciłam ! – krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
- Ada ?! Co ty tu do cholery robisz ?!- krzyczałem odklejając ją od siebie. No super moje przeczucia się sprawdziły. Zajebiście. Nic gorszego spotkać mnie nie mogło.
- Przyjechałam do ciebie! A co nie cieszysz się?
- Yyyy… nie?! Weź idź mi stąd nie chcę cię widzieć czy ty nie rozumiesz tego że już nigdy więcej nie będziemy razem ? Daj sobie spokój idź. – tak cały czas ją błagałem ale była strasznie uparta. W pewnej chwili usłyszałem głos Tori. – Spadaj mi stąd ! – powiedziałem i jakimś cudem zamknąłem drzwi. Tori zapytała się kto to był, z kim rozmawiałem powiedziałem że to była jakaś kobieta która zabłądziła czy coś,nienawidzę jej okłamywać no ale w tej chwili nie miałem wyjścia.
*Tori*
Po tym całym zajściu Federico wyszedł. Siedziałam w salonie z Diego.
- Wiesz co? Ja naprawdę jestem ci wdzięczna że jesteś dla mnie taki, miły,kochany. Czuję się przy tobie naprawdę bezpiecznie. Dziękuję ci za to że jesteś przy mnie zawsze kiedy cię potrzebuje.
- Bardzo cieszy mnie to że to mówisz ale… to wszystko raczej, nie potrwa już zbyt długo. – mówił. Nie wiedziałam o co chodzi był strasznie smutny.
- Ale o czym ty mówisz? – zapytałam przejęta.
- Tori chodzi o to że ja, nie no nie mogę ci tego powiedzieć po prostu nie mogę. – powiedział
-Diego weź przestań, zaczynam się niepokoić o co chodzi. – mówiłam co raz bardziej zestresowana
- Jestem chory. – kiedy to powiedział przeszedł mnie straszny dreszcz.
- Co ale jak to ? Na co? – zapytałam
- Tydzień temu… dowiedziałem się że, mam raka trzustki. – nie mogłam w to uwierzyć. Nie odzywałam się przez dłuższy czas.
- Ale ty przecież, w takim razie powinieneś już dawno być w szpitalu…
- No tak ale ja nie mogłem cię tak tu zostawić. Wiem że jest tutaj z tobą Federico ale ja i tak za bardzo się przejmuję tą całą sytuacją z tobą Leonem i Marco, nie mogę. – Cały czas go błagałam no przecież tak nie może być. To może bardzo źle się dla niego skończyć. W końcu przyznał mi rację i zgodził się pójść do szpitala. Ale dopiero za tydzień… . Strasznie się o niego bałam . Żeby trochę się odstresować wyszłam na spacer. Szłam w spokoju, myślałam nad tym wszystkim co się wydarzyło... to co powiedział mi Diego, nie mogę w to uwierzyć. Przecież on może... nie nie dam rady powiedzieć tego nawet w myślach. Za bardzo mi na nim zależy.Muszę trzymać się przy dobrych myślach, być pewna tego że wszystko będzie dobrze, ale to jest takie trudne... W pewnej chwili z moich rozmyślań wyrwał mnie znajomy mi głos
- Zabije cie suko !.....
Kiedy tylko się odwróciłam zobaczyłam swojego ojca.
- Co, co ty tutaj robisz !
- życia ci nie daruje ty ku”wo ! Przez ciebie razem z twoją matką trafiliśmy do więzienia!
- No i dobrze. Ja się w ogóle dziwie że cię wypuścili! Jesteś nienormalny! – W tej właśnie chwili zaczął mnie szarpać. T wszystko przerwała pracownik straży miejskiej.
-Zobaczysz jeszcze cię dorwę ! – krzyczał kiedy ten mężczyzna go zabierał. Nie chciałam mówić o tym Federico wiem że to trudne ale chcę sobie poradzić z tym sama.
Kiedy Diego w końcu poszedł do szpitala poszłam go odwiedzić. Leżał w sali, sam.
- O Hej.
- Hej. Mam coś dla ciebie. – powiedziałam i wyciągnęłam z reklamówki kwiaty i własnoręcznie rysowany jego portret.
- O matko, nawet nie wiesz jak bardzo mi się to podoba, cudne.
- Dzięki. – W pewnej chwili Diego zaproponował mi to żeby się przejść. – Ale ty chyba nie możesz…
-Przestań. – powiedział i wyszliśmy na korytarz. Zaczęliśmy rozmawiać o jego samopoczuciu i takie różne w pewnej chwili znaleźliśmy się takim jakby pustym miejscu nie było tam ludzi tylko ja i on. Coś przeczuwam że zaprowadził mnie tam specjalnie on chce mi coś powiedzieć? Nie myliłam się, po której chwili zaczął mówić.
- Tori posłuchaj. Wiem że to może nie jest najlepszy moment i miejsce na mówienie takich rzeczy ale ja muszę… Jest to dla mnie dość trudne bo naprawdę, nie wiem jak na to zareagujesz.
- Na co? – I W tej właśnie chwili nachylił się jedną rękę położył mi na biodrze a drugą delikatnie podniósł mój podbródek zaraz po tym połączył nasze usta w namiętnym pocałunku…

Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania