Poprzednie częściUn amor inesperado cz 1

Un amor inesperado cz 19

…Czułam się bardzo dziwnie… wszystko mnie bolało. Dookoła otaczały mnie dźwięki maszyn i innych rzeczy, ale nic z tego nie widziałam. Do końca nie wiedziałam o co chodzi. W końcu dotarło do mnie że jestem w śpiączce.

*Federico*

Kiedy tylko się o tym dowiedziałem nie czekałem ani chwili dłużej i zacząłem krzyczeć do Leona żeby mnie zawiózł do szpitala, pytał co się stało kiedy mu powiedziałem od razu razem z Marco zerwali się z kanapy Leon szybko zabrał kluczyki i pojechaliśmy. Byłem tak cholernie zdenerwowany! Ja siedziałem sobie w domu a moje najukochańsze maleństwo leży teraz w szpitalu, jak ja mogłem do tego dopuścić ! Kiedy już dojechaliśmy do tego szpitala odpiąłem pasy i wysiadałem. Poszliśmy do recepcji wypytaliśmy o to gdzie ona jest, kiedy nam powiedziała od razy się tak skierowaliśmy. Akurat wychodziła pielęgniarka podszedłem do niej i zacząłem pytać zestresowanym głosem.

-Pro-proszę pani niech mi pani po-powie co z nią ? co się stało ?! – wiedziała o kogo chodzi skoro pytam właśnie ją.

- Pacjentka jest bardzo ciężkim stanie, ma złamane trzy żebra, skręconą kostkę i prawdopodobny wstrząs mózgu. – Załamałem się. Nie wiedziałem co mam w tej chwili zrobić.

- A… czy mogę do niej wejść ?

- Ale tylko na chwilkę. – pokiwałem głową i po woli otworzyłem drzwi wchodząc do środka.Nie odzywałem się przez dłuższy czas. Siedziałem tak przy niej trzymając jej maleńką dłoń kiedy patrzyłem na tą bladą twarzyczkę po prostu wymiękłem , poczułem jak łza spływa mi po twarzy..Po chwili zacząłem mówić cichym spokojnym głosem.

-Posłuchaj skarbie…wiem że to stało się nie dawno ale ja już tak strasznie za tobą tęsknie… chciałbym cię teraz przytulić powiedzieć ci że cię kocham. To wszystko nie powinno tak być,gdybym poszedł do tej głupiej szkoły nic takiego by się nie wydarzyło, obronił bym cię, nawet gdybym miał zapłacić za to życiem to ja powinienem teraz tutaj leżeć nie ty rozumiesz?! Przepraszam…jestem najgorszym debilem na świecie , to wszystko moja wina. Wybacz mi… kiedy tylko wyzdrowiejesz i wyjdziesz z tąd pojedziemy tam gdzie tylko będziesz chciała, zrobię dla ciebie wszystko by wynagrodzić ci to co zrobiłem…Tylko obudź się jutro dobrze? Niech to nie trwa zbyt długo proszę… - Moje ostanie słowa usłyszał lekarz.

-Przepraszam ale musi pan już iść…

- Nie. Ja nie mogę jej tutaj zostawić… - mówiłem przez łzy.

- Przykro mi ale naprawdę..

- Dobrze. Tylko proszę opiekujcie się nią dopilnujcie tego żeby wszystko było z nią dobrze…błagam…

-Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby wróciła do pełni zdrowia – Po tym już nic nie mówiłem i po prostu wyszedłem ocierając łzy. Leon wcześniej powiedział mi że musi gdzieś jechać więc nie mam czym wrócić do domu ale nie robiłem z tego problemu lepiej chyba będzie nawet jak się przejdę mam dużo do przemyślenia… Kiedyś obiecałem sobie że nigdy nie pozwolę na to żeby stała jej się jakaś krzywda przez mnie. A teraz? Leży w szpitalu w śpiączce i nie wiadomo czy w ogóle się wybudzi…

Kiedy byłem przy drzwiach i chciałem je otworzyć okazało się że są zamknięte. Sięgnąłem po zapasowy kluczyk pod wycieraczką i otworzyłem je. Byłem strasznie zdesperowany, musiałem sięgnąć po coś co na pewno mi pomoże. Przynajmniej tak myślałem…

*Leon*

Byłem w szpitalu jak się okazało Federico już wyszedł więc pojechałem do domu. Kiedy tam wszedłem od razu zapytałem

- Fede? Jesteś tu? – nikt się nie odzywał, kiedy zajrzałem do kuchni to po prostu myślałem że dostanę zawału. On miał położoną głowę na stole tak samo jak ręce które były lekko zgięte w łokciach. Zaczął go szurgać ale nie reagował. Kiedy zobaczyłem rozsypaną na stole amfetaminę złapałem się za głowę. Nie mogłem uwierzyć w to że to zrobił. On jeszcze nigdy wcześniej nie ćpał. Zapewne wziął to ode mnie z pokoju, ale ja jestem głupi ! Powinienem schować to gdzieś głębiej… On ma dopiero 18 lat. A jeszcze na dodatek że nigdy tego nie robił może mu to poważne zaszkodzić. Przeniosłem go na kanapę.

- Federico… Federico obudź się boże święty… - W pewnej chwili jego powieki delikatnie się rozchyliły. Popatrzyłem na niego od razu zaczął narzekać że strasznie boli go głowa że kręci mu się w głowie i nie do końca orientował się gdzie jest, Jego źrenice były tak bardzo powiększone że prawie w ogóle nie dostrzegałem brązu jego tęczówek. Musiał naprawdę dużo się na wciągać skoro stracił przytomność. Zaraz potem usiadł i zaczął histeryzować to normalne po narkotykach. Kiedy chciałem go uspokoić zaczął krzyczeć. Próbowałem złapać go za ręce żeby w razie czego mnie nie uderzył czy coś.

- Zostaw mnie ! Odpierdol się ode mnie ! Czego ty chcesz ! – krzyczał jednocześnie wyszarpując się.

- Federico uspokój się. Wszystko jest w porządku. Musisz się położyć i odpocząć chodź…- O dziwo teraz się już nie spierał. Po jakiś dwóch godzinach było z nim lepiej. Musze sobie to zapamiętać : NIGDY WIĘCEJ NIE DOPUŚCIĆ GO DO NARKOTYKÓW. Muszę sobie to gdzieś indziej schować nie chcę żeby coś takiego się powtórzyło. Nie chce żeby skończył tak jak ja, bo nie dość że jestem uzależniony od palenia, picia to jeszcze od narkotyków. Wiem zniszczyłem sobie życie ale tak wyszło… to wszystko przez mojego ojca i przez tą całą zjebaną sytuacje. Bardzo mi zależy na zdrowiu Federico, on jest dla mnie jak brat. Bo wiecie… Daniel został oddany do domu dziecka. Nie mogę się z nim widywać… jest mi smutno ale jakoś muszę sobie radzić. Kiedyś istniała możliwość że mógłbym go zaadoptować w końcu jestem pełnoletni ale teraz już nie wiem wszystko jest inaczej. Ale kiedy tylko zamieszkamy wszyscy oddzielnie będę walczył o to żeby zamieszkał ze mną.

*Federico*

Następnego dnia nie poszedłem do szkoły nie miałem zamiaru. Już o godzinie 9 byłem u Tori. Miałem zamiar być przy niej do końca… A dziś gdzieś tak około 6 dowiedziałem się jeszcze czegoś co totalnie mnie przybiło. Jak się okazało dziś w nocy Diego zmarł. Nie mogłem wtedy powstrzymać się od płaczu. I boję się też tego jak zareaguje na to Tori. Oni byli ze sobą bardzo blisko. Wiedziałem o tym że on ją kochał… ale nie przejmowałem się tym. Nikt nie wybiera tego w kim się zakochuje prawda? Nie miałem mu tego za złe, boże ja tak bardzo będę za nim tęsknił… Cały czas tak jak wcześniej trzymałem ją za rękę łzy lały mi się strumieniami. W pewnej chwili zauważyłem na swoim przed ramieniu małą rączkę. Kiedy uniosłem głowę zobaczyłem Leo, mojego młodszego brata. Co prawda cały czas byłem smutny ale jego widok mimo wszystko sprawił że się uśmiechnąłem. Tak dawno go nie widziałem. Po chwili w sali znalazła się także moja mama. Przytuliłem się do nich porozmawiałem z nią chwilę i zaraz potem zostawiła mnie samego z Leo.

- Wszystko będzie dobrze braciszku… - mówił lekko piskliwym głosikiem, no w końcu miał 10 lat.

- Ja wiem…

- To dlaczego płaczesz… - zapytał. Siedział u mnie na kolanach, wziąłem go za rękę.

- To jest bardzo skomplikowane. Ale nie martw się o mnie, wszystko jest w porządku.

- Nie mogę się nie martwic przecież jesteś moim bratem, widzę że jesteś smutny…

- Jest dobrze. Naprawdę. Jest dobrze… - powiedziałem po czym mocno go do siebie przytuliłem.

Oni już dawno poszli a ja siedziałem tak go godziny 22, czas odwiedzin się skończył. Lekarz przyszedł i znowu to samo, kazał mi wyjść.

- Pamiętaj kochanie… wrócę tu jutro… będziesz czekać? – po tych słowach uśmiechnąłem się. Pocałowałem ją w czoło. – Kocham cie… - wyszeptałem i wyszedłem.

*Dwa tygodnie później*

Zacząłem w to wątpić. Nie miałem już sił, wiem że nie powinienem. Że musze w nią wierzyć. Ale nie potrafię… tracę nadzieje. Z każdym dniem jestem co raz bardziej załamany. Kilka dni wcześniej zrobiłem coś o co sam bym siebie nie podejrzewał.

 

http://kimjestesmy.blox.pl/resource/558457_262010033901927_1424388383_n_200x200.jpg

 

Mniej więcej tak teraz wyglądają moje nadgarstki. Nie wierzyłem ze mogę się do tego posunąć. Cały czas chce powstrzymać od tego Tori a teraz sam to zrobiłem. Nie chciałem ale nie mogłem inaczej. Kiedy się przebierałem Leon wszedł i to zauważył.

- Ja pierdole. Pokaż mi to. – Wzdychnąłem. Schyliłem głowę do tyłu, a ręce dałem mu do obejrzenia. – Coś ty najlepszego narobił ! Czyś ty oszalał?!

-Leon sam dobrze wiesz dlaczego to zrobiłem. Tobie to łatwo bo tobie aż tak na niej nie zależy.

- Skąd tyś to wytrzasnął co? Bardzo mi na niej zależy i jest mi tak samo ciężko. Federico posłuchaj. Dwa tygodnie temu sięgnąłeś po narkotyki a teraz to? Chłopie ty musisz coś ze sobą zrobić, to nie jest dobre sam wiesz. Cały czas namawiasz i błagasz Tori oto żeby tego nie robiła że z tym skończyła a teraz sam zniżasz się do tego poziomu zrozum tak nie może być. Ja wiem że jest ci ciężko ale są na to inne rozwiązania zajmij się czymś co lubisz robić, to ci może pomoże. No chodź pójdziemy na boisko pogramy zrobi ci się lepiej i przestaniesz myśleć o robieniu tak debilnych rzeczy. Chodź. – Tak jak mnie prosił poszedłem. I Faktycznie było mi lepiej. Potem poszedłem do Tori. Ostatnio bywam tam co raz rzadziej i krócej. Usiadłem przy niej powrotem wpatrując się w te przepełnione smutkiem oczka.

- Hej skarbie. Wiesz… to już dwa tygodnie. Powiedz mi ile jeszcze mam czekać? I czy niedługo będę miał jeszcze na co czekać? Teraz wszystko może się wydarzyć, albo wrócisz, albo nie. Nie wiem co o tym myśleć, ale wiedz że mimo wszystko ja nadal będę cię kochał… - powiedziałem po czym zszedłem z krzesła ,uklęknąłem przeżegnałem się i zacząłem się modlić. W tej właśnie chwili poczułem jak jej maleńka raczka delikatnie się zaciska. W tym samym czasie dźwięk respiratora lekko przyśpieszył…

-…Tori…?

 

 

Mam nadzieje że tym razem będzie więcej komentarzy niż jeden... naprawdę bardzo mi na tym zależy ponieważ chcę wiedzieć czy wam się to podoba i czy mam pisać dalej...

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Sky300 20.06.2015
    Jak zawsze twoja wierna czytelniczka :D Jestem i zostawiam 5.
  • NataliaO 20.06.2015
    ja cały czas jestem z Tobą od początku. Opowiadanie rozwija się, bardzo naturalnie przedstawiasz bohaterów. 4:)
  • Króliczek 20.06.2015
    cieszy mnie to że tak myślicie :) dziękuje

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania