Un amor inesperado cz 25
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Stałam tak bez ruchu patrząc się na niego, raz na chłopaków, miałam gigantyczny mętlik w głowie z jednej strony chciałam powiedzieć tak a z drugiej twierdziłam że nie jestem jeszcze na to gotowa w końcu otworzyłam usta i powiedziałam to.
- Tak. – o dziwo powiedziałam to ze spokojem, krzyki chłopaków tłumiły się w mojej głowie, byłam w zszokowana tym co się wydarzyło. Federico założył mi pierścionek na palec zaraz potem momentalnie podnosząc mój podbródek i łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy tylko to zrobił usłyszeliśmy to :
- Blee… - to było Leo. Wiecie on ma 10 lat i to raczej normalne że takie rzeczy jeszcze trochę wywierają w nim obrzydzenie.Po chwili Federico odsunął się i od razu się przytulił.
- Dziękuje skarbie. Jestem teraz najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Kocham cię. – miał łzy w oczach, ja tak samo.
*Kilka godzin później*
Jest już godzina 21.30 niedawno Federico położył Leo spać bo jego mama jak go tu zostawiła to powiedziała że on ma się kłaść o tej właśnie godzinie. Siedzieliśmy w salonie rozmawiając na różne tematy.
- No to jak gołąbeczki? Na kiedy ustalacie datę ślubu? – zapytał Marco.
- No nie wiem… ja się dostosuję do takiej daty jaka będzie odpowiadać tobie… - powiedział do mnie Federico i zaraz potem ponownie połączył nasze usta w krótkim ale za to czułym pocałunku.
- Ty lepiej nam powiedz jak jest z tobą i Kaśką. Jak ona się czuje z tym wszystkim? I wiem że może trochę późno pytam ale jak zareagowali jej rodzice kiedy się dowiedzieli o tej ciąży? – zapytał Leon.
- No wiesz… ogólnie to jest dobrze, niedawno byliśmy na USG i nie wykazali żadnych komplikacji a jeżeli chodzi o rodziców to też jest w miarę dobrze po za tym że jej ojciec chciał mnie zabić… po za tym… poza tym jest dobrze. – powiedział zaraz potem się zaśmiał tak samo jak i my.
- no wiesz… W końcu, zrobiłeś dziecko ich piętnastoletniej córce, ja się mu nie dziwę… Dobra. Może tak na wieczór, wypijemy sobie jakieś winko co wy na to? –zapytał. Chłopaki się zgodzili.
- Ale wiesz.. ja nie piję. – powiedziałam po czym Leon się zatrzymał.
- No tak masz rację, zaraz coś wymyślimy. – uśmiechnął się zaraz potem przynosząc butelkę z winem i kieliszki, a po chwili też sok pomarańczowy. Zaśmiałam się i wzięłam od niego szklankę. Reszta tego wieczoru minęła naprawdę super. Co prawda chłopaki byli lekko podpici ale jakoś dawali radę.
*Federico*
*Godz. 2.34*
Spałem w spokoju kiedy nagle usłyszałem ten krzyk, i płacz. Od razu się zorientowałem że to Leo. Wstałem z łóżka, szybko ale zarazem cicho żeby nie obudzić Tori. Wybiegłem z pokoju i od razu podążyłem, on śpi teraz tam gdzie Tori na początku. Wszedłem do pokoju. Leo był cały mokry od potu i łez non stop krzyczał.
- Tato! Tato…! – już rozumiem czemu płacze. Nasz tata, chorował na raka mózgu. Bardzo cierpiał, nie leżał w szpitalu bo nie było nas stać na leczenie, trzeba było tylko czekać. Tata w końcu miał już dość tego cierpienia i… popełnił samobójstwo, przedawkował jakieś tabletki a to wszystko jeszcze na dodatek widział Leo. To kiedy on upadał, i na jego oczach zmarł. Leo ma straszną traumę od tamtego czasu, bardzo boi się zostawać sam w domu,a wcześniej jak jeszcze mieszkaliśmy wszyscy we Włoszech czasami musiałem zostawać z nim na noc. Od tamtej pory i mama i ja bardzo go pilnujemy. W końcu udało mi się go obudzić. Spojrzał na mnie cały we łzach zaraz potem momentalnie się przytulił i jeszcze bardziej zaczął płakać.
- Już dobrze… jestem tutaj z tobą, spokojnie. – głaskałem go lekko po głowie. W pewnej chwili usłyszałem jak kaszle. Położyłem go z powrotem na poduszce, po chwili dostał też drgawek i zaczął się dusić. Leo już od urodzenia choruje, dość poważnie. Troszkę podobnie do Tori,ale nie do końca. Czasami ma tak że dostaje nagłego ataku duszności, drgawki, jego serce zaczyna szybciej bić, kaszle. Wtedy trzeba z nim wychodzić na dwór żeby mógł zaczerpnąć powietrza, w przeciwnym razie po prostu się udusi. Wziąłem szybko koc owinąłem go nim,wziąłem go na ręce i wyszedłem na tył mieszkania. Usiadłem z nim na marmurowych schodkach i zacząłem go uspokajać. Nie obchodziło mnie to że byłem w samych bokserkach a temperatura wynosiła -2 ważne żeby jemu było ciepło. Po chwili zapytałem się go.
- Już lepiej? – pokiwał głową. Cały czas się jeszcze trochę trząsł. – Boże całe szczęście że cię usłyszałem… bo jak by tak nie było to bym cię stracił a tego bym nie chciał. – powiedziałem zaraz potem delikatnie całując go w czubek głowy.
- no nie wiem czy tak byś po mnie rozpaczał. Same ze mną problemy. – powiedział. Tak to prawda, czasami potrafi zaleźć za skórę ale i tak mimo wszystko bardzo go kocham.
- Weź przestań, nie mów mi takich rzeczy jasne? Kocham cię najbardziej na świecie. Gdyby ciebie nie było, moje życie byłoby zupełnie inne. O wiele gorsze.
- No tak, teraz tak mówisz chyba tylko z litości bo kiedy się urodziłem to mnie nienawidziłeś i chciałeś żeby rodzice mnie oddali. – mówił. Ma rację, i wiem że teraz może mu być troszkę przykro za tamte słowa.
- To było kiedyś. Bardzo cię za to przepraszam. Gdyby tak się stało nie wybaczył bym sobie tego do końca życia. Przepraszam. Teraz jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. I gdyby teraz mama nie daj boże chciała cię oddać, to za nic bym jej na to nie pozwolił. Słyszysz? Nikomu nie pozwoliłbym mi ciebie odebrać. – powiedziałem głaskając go po plecach.
- To naprawdę bardzo miłe że tak mówisz. Jesteś najlepszym bratem na świecie. – powiedział i po chwili poczułem jak delikatnie całuje mnie w policzek. To takie słodkie z jego strony, lubię kiedy to robi ponieważ to bardzo poprawia mi humor. – Też cię kocham. –dodał zaraz potem jeszcze bardziej wtulając się we mnie. Postanowiłem go w końcu zabrać bo robiło się jeszcze zimniej. Po chwili namysłu stwierdziłem że lepiej byłoby gdyby spał u nas, bo jeżeli drugi raz się coś takiego przytrafi to nie będzie dobrze. Położył się pomiędzy mną a Tori, przytuliłem go do siebie zaraz potem zasypiając.
*Rano*
Leo się już obudził, Tori tak samo ja na końcu. Bo tak się składa że jestem strasznym śpiochem. Mógłbym spać cały dzień. Kiedy Leo poszedł skorzystać z toalety Tori zapytała się mnie.
- A w ogóle,to jak Leo się tutaj znalazł?
- A bo wiesz… miał zły sen i po prostu. – Nie chciałem jej mówić prawdy bo mimo tego że to nie jest jej rodzina ,znaczy, wiecie jeszcze. To i tak strasznie się martwi, to słodkie z jej strony.
- Jaki ty jesteś uroczy, tak dobrze się opiekujesz swoim młodszym braciszkiem. – Uśmiechnęła się do mnie.
-Zasłużyłem tym sobie na buziaka ? – zapytałem z nadzieją.
- A jak myślisz? – zaśmiała się tak samo jak ja a zaraz potem nasze usta połączyły się w pocałunku, akurat wtedy Leo wychodził z łazienki.
- No błagam was! Możecie tego nie robić w mojej obecności?! – zaczęliśmy się śmiać kiedy to powiedział. Jakiś czas potem poszedłem razem z Leo na boisko bo takie były plany. Słońce dość mocno grzało,dlatego kazałem mu założyć, czapkę a że nie zabrał swojej z domu to dałem mu moją.
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTEm9v4mW6Tew0MxT9kpxRoMUnTsJwI801dVvGAXBA9N4juskkc
Była na niego trochę za duża ale wyglądał w niej przeuroczo. Kiedy poszedłem napić się wody zauważyłem że on patrzy się w jedno miejsce, cały czas. Podszedłem do niego i chyba go wystraszyłem bo drygnął.
- Na co się tak patrzysz młody? – Kiedy dostrzegłem dziewczynkę o blond włosach siedzącą na trybunach zapytałem jeszcze raz. –A raczej… na kogo? – Po tych słowach się zaśmiałem.
- Weź przestań. Ta dziewczyna ma na imię Natalie, jest w tym samym wieku co ja ale z innej klasy.
- Podoba ci się co? – ponownie się zaśmiałem.
- Nie no co ty mi? Weź… - spojrzałem na niego unosząc lekko brwi do góry. –No dobra tak. No ale co z tego, za każdym razem jak chcę z nią porozmawiać to się strasznie stresuję. – Zaproponowałem mu żeby poszedł teraz. Na początku się nie zgadzał ale potem tak. Poszedł do niej, usiadł obok. Obserwowałem ich z odległości. Nie słyszałem tego co mówią ale jakoś dawałem radę się w tym wszystkim połapać. Co prawda nie chcę żeby Leo wplątywał się teraz w jakieś związki bo ma dopiero 10 lat ale z jednej strony no ja też pierwszy raz się zakochałem kiedy miałem 10 lat. W końcu ich rozmowa chyba dobiegła końca, Leo był zadowolony z tego co zauważyłem ostatnie co zrobiła ta dziewczynka zanim Leo odszedł to dała mu buziaka w policzek. No widać że dobrze się spisał. Podbiegł do mnie cały w skowronkach. Powiedział że ona myśli o nim tak samo, że też go bardzo lubi i zgodziła się iść z nim na spacer jutro po szkole. No widać że mój mały braciszek dobrze sobie radzi z dziewczynami. Ma to po mnie. Nie no żartuję. Chociaż jakby się tak zastanowić to tak. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu.
Tori była w łazience. Wszedłem do niej na chwilę, choć jej się to nie spodobało. Ale jak zawsze, darowała mi to. Stałem przy niej,i wtedy dostrzegłem to.
http://ri.pinger.pl/pgr27/0570800d0011f77d52cb2ecd/tumblr_mv1aj2LBYj1sj25qyo1_500.jpg
Wziąłem delikatnie jej rękę bardziej odkręcając w stronę na której to było. Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć ale nie mogłem. Serce zaczęło mi szybciej bić, łzy zbierały mi się w oczach.
- Tori… dlaczego… kiedy… - mówiłem prawie przez łzy. Ona spojrzała się na mnie.
- Przepraszam… - powiedziała cicho.
- Ja myślałem że już z tym skończyłaś… powiedz mi dlaczego to zrobiłaś. – Jeżeli znowu masz jaikś problem, powiedz mi o tym zrobię co trzeba żeby ci pomóc… - powiedziałem zaraz potem głaszcząc ją po policzku. W tej chwili poczułem jak łza spływa mi po policzku.
- Bałam się… Federico ja nie dam rady urodzić tego dziecka. – Spojrzałem się na nią.
- Co? Ale przecież wiesz że takie nerwy właśnie, mogą zaszkodzić dziecku… ale spokojnie nie chcę cię jeszcze bardziej denerwować a po resztą to niby dlaczego miałabyś nie dać rady? Kochanie… ja wiem że dla ciebie to jest trudne, ale pamiętaj że jestem przy tobie. Zawsze będę. Nie zostawię cię, nigdy nie ważne jest to jak trudno będzie. Będę zawsze obok. Chcę żebyś o tym pamiętała… - zbliżyłem się do niej zaraz potem delikatnie muskając jej usta. Popatrzyła się na mnie, myślałem że zaraz zacznie mówić że i tak sobie nie poradzi ale zamiast tego przytuliła się do mnie, szlochając cicho – Kocham cię. A teraz, zrobimy coś takiego.. – Wyjąłem z apteczki duży plaster, bo trochę tego było… miał wzorki w misie. Specjalnie taki wybrałem bo wiem że to ją rozbawi. I tak było kiedy przykleiłem go na rany zaśmiała się przez łzy. Uśmiechnąłem się. – Kocham ten twój śliczny uśmieszek. – Pocałowałem ją w policzek zaraz potem wyszedłem z łazienki, wziąłem czarny marker i wróciłem. – A teraz posłuchaj. Narysuję ci serduszka. – powiedziałem po chwili rysując na dolnej stronie jej obu nadgarstków serca. – Robię to po to żebyś pamiętała. Za każdym razem jak będziesz chciała to zrobić pomyśl o mnie i o tym jak bardzo cię kocham. I wiec że za każdym razem jak będzie to robić, te serduszka zaczną powoli pękać… a moje, na samym końcu, ono będzie cierpiało najbardziej. Kocham cię Tori i chcę żebyś to wiedziała… - Nastała chwila ciszy. Ona zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Dziękuje – powiedziała zaraz potem przytulając mnie do siebie. Było mi smutno. Nie chcę żeby to robiła. Może niedługo przestanie, mam nadzieje bo to nie jest dobre ani dla niej ani dla dziecka. W końcu przestała płakać i zakończyliśmy ten temat.
*Tori*
Siedziałam na kanapie w salonie. W pewnej chwili zadzwonił dzwonek. Otworzyłam a moim oczom ukazała się jakaś dziewczyna.
- Hej… jest Federico w domu? – zapytała.
- No tak, ale kim ty jesteś ? – odpowiedziałam również pytająco.
- Jestem jego byłą dziewczyną przyszłam po to by przynieść mu wyniki USG. – Nie rozumiałam z tego ani słowa.
- Co? Jakiego USG o czym ty mówisz.
- No jak to o czym? Jestem z nim w ciąży…

Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania