Poprzednie częściUn amor inesperado cz 1

Un amor inesperado cz 8

… Kiedy usłyszałam to jak powiedziała mi dlaczego tam trafiła, załamałam się. Upuściłam telefon na ziemię i upadałam na podłogę zalewając się łzami. Jak się okazało, on sama tam poszła już rano, dlatego jej nie było… . Mówiła że odczuwała bardzo silne bule w klatce piersiowej. Nie wiem jak udało im się tak szybko to wykryć ale to nie ważne, jak się okazało… ma raka płuc. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Od razu jak upadłam Federico podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.

- To nie możliwe nie proszę nie… - on słyszał to co ona powiedziała bo stał blisko więc wiedział.

- Wszystko będzie dobrze tylko nie płacz błagam… - powiedział i po chwili z całej siły mnie do siebie przytulił

 

http://25.media.tumblr.com/e7fab0032382ff51685186ecb9273d53/tumblr_mkd7hqllIr1s9cyq5o1_500.gif

 

Kiedy już się odsunęliśmy on otarł moje łzy. Gdy już dałam radę jakoś opanować płacz zapytałam się czy moglibyśmy rano do niej pójść.

- Ale ja z tobą ? – zapytał

- Tak… chcę żebyś był przy mnie w takiej chwili… - mówiłam, lekko zapłakanym głosem.

- Dobrze, oczywiście pójdę tam z tobą.

W końcu wybiła godzina 22. Kiedy powiedziałam mu że może już iść że sobie poradzę to on powiedział że mógłby tu ze mną zostać w razie czego. No i chyba tak będzie lepiej. Posiedzieliśmy chwilę na dole w pewnej chwili on powiedział

- A może pora już iść spać co? – zapytał

- No dobra… chodź teraz to ja pokażę ci gdzie jest łazienka – powiedziałam lekko się uśmiechając. Ja skorzystałam z toalety która była na górze. Gdy zeszłam na dół on siedział na kanapie. Podszedł od mnie i powiedział

- Dobranoc…- przytulił się do mnie i odwrócił się z zamiarem podejścia do kanapy.

- Federico zaczekaj… jest tak możliwość żebyś poszedł ze mną na górę?

- Ale że co… mam spać z tobą? – po tych słowach się uśmiechnął

- Nie tylko chodzi o to żebyś pomógł mi zasnąć bo po tym wszystkim… sama raczej nie dam rady. - zgodził się.

*Federico*

Kiedy już weszliśmy do niej do pokoju powiedziałem żeby się położyła, tak więc zrobiła. Przykryłem ją bardziej kołdrą żeby nie było jej zimno i delikatnie wziąłem ją za rękę. Popatrzyłem się na nią i zacząłem mówić.

- Zobaczysz wszystko się niedługo ułoży, twoja ciocia wyjdzie ze szpitala i znowu będzie przy tobie nie bój się… - mówiłem gładząc jej maleńką dłoń kciukiem i patrząc jej w oczy. Naprawdę, tak jak już kiedyś powiedziałem Tori jest taka niska, chudziutka… jej rączka w porównaniu z moją jest taka malutka. Ja zaczynam się o nią martwić tak nie powinno być ona jak na swój wiek jest za chuda ale ona cały czas zaprzecza. Tak nie powinno być. Ona teraz wygląda mnie więcej tak :

 

http://img.zszywka.pl/1/0097/w_2894/fitness-i-sport/troche-za-chude-ale-i-tak-piekne-sy.jpg

 

Boję się o nią i to strasznie. Co chwilę mówiłem jej jakieś pocieszające słowa po chwili odpowiedziała

- Dziękuję że tak mnie wspierasz… jesteś kochany. – powiedziała i uśmiechnęła się co oczywiście odwzajemniłem.

- No dobrze a teraz zamknij oczka a ja zaśpiewam ci kołysankę. – powiedziałem a on się zaśmiała i po chwili zamknęła oczy. Zacząłem śpiewać. Kiedy skończyłem zauważyłem że zasnęła. Uśmiechnąłem się na ten widok. Delikatnie włożyłem jej rękę pod kołdrę wstałem , pocałowałem ją w policzek, zgasiłem lampkę nocną i wyszedłem po cichu zamykając drzwi od pokoju.

*Rano*

Tak jak miało być od razu po zjedzeniu śniadania ja poszedłem do domu się przebrać w inne ubrania i po szpitala.

*W sali*

- Nie mów tak… ty musisz wrócić do domu… - mówiła Tori a w jej głosie bardzo wyraźnie było słychać smutek.

- Tori kochanie zrozum to nie jest takie łatwe. Pamiętasz, raz już chorowałam na raka i wtedy udało mi się to zwalczyć ale teraz ja już jestem starsza co coraz mniej sił, nie wiem czy sobie poradzę nie wiem czy będę na tyle silna by móc z tym walczyć… - mówiła. Po tych słowach zauważyłem że Tori zaczęła płakać. Delikatnie położyłem dłoń na jej ramieniu.

- Nie proszę przestań…

- Federico proszę cię zajmij się nią przez ten czas kiecy ja będę tutaj. Przychodź do niej codziennie…

- Proszę pani przecież Tori może zamieszkać u mnie. Ze mną i z moimi kolegami. Tam będzie bezpieczniejsza. Naprawdę niech mi pani uwierzy. Będę jej strzegł jak oka w głowie, przy mnie nic złego jej się nie stanie. – Tak ją błagałem w końcu się zgodziła. Kiedy stamtąd wyszliśmy od razu poszliśmy po jej rzeczy. Rzecz jasna pomagałem jej w pakowaniu. Kiedy ona chowała do walizki książkę a ja, mimo tego że mi nie pozwoliła, z ciekawości zajrzałem do jej szafki z bielizną. Różowy koronkowy stanik od razy przyciągnął moją uwagę. Wziąłem go do rąk i patrzyłem na to delikatnie przygryzając dolną wargę. Ona akurat w tym momencie się odwróciła i zauważyła to. Podeszła do mnie i zabrała to. Była rozbawiona ale i też trochę zła przez to co zrobiłem. W końcu zabraliśmy wszystko i przenieśliśmy do mnie. Musiałem jeszcze pomyśleć gdzie będzie spać i gdzie będą jej rzeczy. W pewnym momencie uświadomiłem sobie że mamy jeszcze jeden pokój. Dopiero siebie o tym przypomniałem. Na końcu korytarza po lewej stronie są drzwi a za nimi schody prowadzące właśnie do tego pokoju. Nie jest to żaden strych. Zaprowadziłem ją tam, bardzo spodobało jej się to wszystko co tam było. Zostawiłem ją tam by mogła sobie wszystko poukładać i poszedłem na dół porozmawiać z chłopakami.

- Dobra mam wam teraz do powiedzenia kilka bardzo ważnych rzeczy… a więc teraz kiedy Tori u nas mieszka musimy ustalić kilka zasad. – powiedziałem

- O nie nie nie, nie ma takiej opcji. To że ta laska się do nas wprowadza to oznacza że musimy wszystko zmieniać?

- Zrobimy to po to by czuła się bezpiecznie. A po resztą nie zmienimy wszystkiego… dobra na sam początek tak, wy zacznijcie po sobie sprzątać jasne? Bo ona nie będzie tego wszystkiego za was robiła. Bo pewnie sobie teraz pomyśleliście że kiedy zamieszka z nami dziewczyna to oznacza że będzie wam usługiwać tak? O nie, tak to nie będzie. Druga sprawa, nie macie prawa palić kiedy ona jest w pobliżu, bo jak byłem z nią w szpitalu lekarz zakazał jej wdychać takich rzeczy. A jeżeli tak bardzo wam na tym zależy to wychodźcie na dwór. Jasne to jest dla was? Czy mam powtórzyć ? – zapytałem a oni bardzo cicho i niewyraźnie powiedzieli że tak.

- Ok. Może jakoś uda nam się przetrwać to wszystko a teraz porozmawiamy o czymś innym. Fede teraz kiedy ona jest tutaj to nareszcie masz dobrą szansę na to żeby ją przelecieć. Źle mówię? – powiedział Leon.

- Posłuchaj jeżeli chodzi o to to jeszcze muszę poczekać. Ona nie jest taka jak myślisz. Ale spokojnie w końcu mi się uda.

Po tej rozmowie poszedłem na górę sprawdzić jak czuje się Tori i czy wszystko jest w porządku ale kiedy wszedłem do jej pokoju, nie zastałem jej tam. Wyszedłem. Po chwili zauważyłem jak światło w łazience się pali. Zapukałem ale nikt nie odpowiedział więc zrobiłem to ponowienie. Jak się okazało drzwi były otwarte. Kiedy tam wszedłem myślałem że dostanę zawału. Na podłodze leżała Tori a jej obie ręce były całe w krwi…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 15.05.2015
    coraz bardziej wkradają się nowe wątki 4:)
  • Willa 15.05.2015
    Fajne. Coraz lepiej Ci idzie pisanie. 4 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania