Uniwersytet Magów (Rozdział 8)

Podróż trwała w nieskończoność. Ayla siedziała na tylnym siedzeniu SUV'a zgnieciona pomiędzy ogromnym cielskiem Malcolma a ramieniem młodego Maga. W samochodzie panowała grobowa cisza, która stopniowo zaczynała działać Magini na nerwy. Czuła się jakby wieziono ją na skazanie, a przecież nie w taki sposób chciała spędzić swoje ostatnie chwile z rodzicami. Westchnęła głęboko i spojrzała na twarz ojca, odbijającą się w lusterku.

Jego skroń znaczyła maleńka, różowa blizna, spowodowana zderzeniem się z szafą. Ayla zadrżała, gdy wspomnienie ukazało się niespodziewanie przed jej oczami. Ujrzała Nicka, leżącego na podłodze z przerażeniem w oczach i krew ściekającą po jego podbródku. Na szczęście okazało się, że to tylko zadrapanie. Jednakże widok czerwonej posoki napędził dziewczynie nie małego stracha. Chcąc odgonić natrętne myśli, przymrużyła powieki i zacisnęła dłonie na kolanach. Paznokcie wbiły się boleśnie w jej skórę, ale dziewczyna nawet się nie skrzywiła.

Nagle umysł Ayli nawiedziło pytanie, które nurtowało ją od momentu pojawienia się Magów. Przez wydarzenia minionego dnia zupełnie zapomniała, żeby dowiedzieć się czegoś więcej od rodziców, za to teraz nadarzyła się idealna okazja.

- Tato... - zagadnęła kierowcę.

   Po chwili usłyszała ciche mruknięcie, sygnalizujące, że ojciec czeka na jej dalszą wypowiedź.

- Kiedy pan Evans... - urwała gwałtownie, gdy wspomniany mężczyzna wybuchnął głośnym śmiechem.

   Widać było, że niesamowicie bawią go słowa dziewczyny, gdyż rechotał hałaśliwie uderzając ręką o udo. Ayla patrzyła na Maga z otwartymi ustami. Nie pojmowała, jaki był powód tej nagłej radości. Do jej uszu dotarło rownież chichotanie rodziców oraz chłopaka siedzącego obok.

- No co? - zapytała marszcząc brwi, a na jej policzki wypłynął delikatny rumieniec. Szybko spuściła głowę, by włosy ukryły jej zakłopotanie.

- Chodzi o to maleńka, że nikt nie zwraca się do mnie per ,,pan" - wytłumaczył olbrzym i otarł spływającą łzę. - Jestem po prostu Malcolm.

   Ayla skinęła głową, wciąż lekko skołowana nagłym wybuchem radości. ,,Ale z niego dziwak"- pomyślała, czując do Maga coraz większą sympatie.

- Więc wracając do pytania... - szybko zwróciła rozmowę na właściwe tory. - Kiedy otworzyłam wczoraj drzwi, Malcolm zapytał mnie, czy jestem córką Nicka Callière...Zmieniłeś nazwisko?

   Kierowca i jego żona wyprostowali się i spojrzeli po sobie. ,,Super, kolejna tajemnica." Dziewczyna przyglądała się z uwagą rodzicom, czekając na odpowiedź. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy usłyszała głos Maga siedzącego tuż obok. Z jego oczu zniknęło całe rozbawienie, teraz zastąpione poczuciem winy i zakłopotaniem.

- Wybacz stary...Zapomniałem się.

Nick westchnął głęboko i pokręcił głową.

- Nic nie szkodzi. Właściwie to chyba powinienem ci podziękować, tylko ułatwiłeś nam zadanie. - Odparł spoglądając na żonę.

Maria uniosła delikatnie kąciki ust i odwróciła się do córki. W oczach kobiety można było dostrzec smutek, wypełniający jej duszę.

- Callière to nazwisko rodowe twojego ojca... - zaczęła niepewnie. - W związku z ucieczką do Defrenu byliśmy zmuszeni do zmienienia tożsamości, aby żaden ze strażników nie zorientował się, kim tak naprawdę jesteśmy. Twój dziadek jest bardzo znanym i wpływowym Magiem, gdyby ktoś powiązał ze sobą fakty...

Maria nie musiała kończyć zdania. Ayla doskonale wiedziała, co matka ma na myśli. Gdyby wydało się, gdzie przebywają jedni z najbardziej poszukiwanych ,,przestępców", ich sielankowe życie zmieniłoby się w piekło.

   Po chwili do dziewczyny dotarło, co powiedziała Maria. Słowa: ,,twój dziadek" dźwięczały w jej umyśle niczym kościelny dzwon. Była to bowiem pierwsza wzmianka o reszcie jej krewnych od....No w sumie to od zawsze. Za każdym razem, gdy Ayla próbowała dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojego pochodzenia, była zbywana półsłówkami. Postanowiła skorzystać z okazji i pociągnąć temat, który intrygował ją od dziecka.

- Oh, mój dziadek... - rzuciła niewinnym głosikiem.

Obserwowała uważnie reakcję rodziców. Ojciec wzmocnił uścisk na kierownicy i mruknął coś naburmuszony. Co do Marii, wydawała się być kompletnie nieporuszona słowami córki. ,,Droga wolna" - pomyślała z ulgą Ayla, a na jej usta wypłynął zwycięski uśmiech.

- Czym zajmuje się mój dziadek? - zapytała z nieukrywaną fascynacją w głosie.

   W umyśle dziewczyny pojawiały się nowe pytania. Ledwo powstrzymywała się, od zadania ich wszystkich na raz. Pragnęła poznać człowieka, który wychował jej ojca.

- Albert Callière jest ambasadorem wschodu - wyjaśniła, wciąż wpatrzona w przednią szybę, Maria.

- Co to znaczy? - podekscytowanie Ayli najwyraźniej sięgnęło zenitu, ponieważ teraz siedziała pochylona w stronę matki i tupała ze zniecierpliwieniem stopami.

   Maria odwróciła się w jej stronę i otworzyła usta, by powiedzieć coś jeszcze, jednak przerwał jej Nick, obwieszczający koniec wycieczki. W ciągu dwóch sekund zatrzymał pojazd na poboczu i wyskoczył z niego jak oparzony. Maria tylko westchnęła i pokręciła ze zrezygnowaniem głową, po czym poszła w ślady męża.

 

***

   Wędrówka przez las była nie małym wyzwaniem. Na ścieżce leżało mnóstwo kamieni, które przykryte przez pierzynę z liści, były nie do wykrycia. Ten mini tor przeszkód sprawiał Ayli wiele problemów. Co chwile potykała się lub ślizgała, a towarzyszyły temu ciche piski i warknięcia. Zirytowana do granic możliwości zaczęła odmawiać w głowie litanię przekleństw. Marzyła tylko o tym, by jak najszybciej dotrzeć do celu. Oczywiście nie wiedziała dokąd zmierza, gdyż nikt nie pokwapił się, aby ją o tym poinformować. Pogrążona w myślach Ayla nie zauważyła, że grupka Magów przystanęła przed skalną ścianą i z impetem wpadła na czyjeś plecy. Siła uderzenia była tak wielka, że dziewczyna poleciałaby zapewne na ziemię, gdyby nie silne ręce utrzymujące ją w pozycji stojącej. Uniosła twarz, by przeprosić za to jaką jest niezdarą, jednak zaniemówiła, gdy ujrzała błysk rozbawienia w obsydianowych oczach. Chłopak patrzył na nią z delikatnym uśmiechem na ustach. W momencie uświadomiła sobie, że wciąż znajduje się w jego ramionach i odskoczyła gwałtownie, mamrocząc przeprosiny. Następnie wyminęła szatyna i podbiegła do mamy, która wpatrywała się w ścianę ze łzami w oczach.

- Wszystko gra? - zapytała zmartwiona Ayla, dotykając ramienia matki.

   Maria pokiwała głową i posłała córce smutny uśmiech. Nie mogła uwierzyć, że już za moment jej dziecko zniknie, za bramą portalu. Po jej policzku spłynęła gorąca łza, jednak Ayla nie zdążyła jej zauważyć, gdyż matka mocną ją przytuliła. W ramionach Marii czuła się bezpieczna i taka malutka, jakby wciąż była pięcioletnią dziewczynką.

   Niestety chwilę czułości przerwał głos Malcolma, który nakazał im podejść bliżej. Wykonały polecenie, trzymając się za ręce i już po kilku sekundach stanęły przez Magiem.

- Musimy omówić jedną, niesamowicie ważną kwestię - orzekł z powagą w głosie. - Należy ustalić kim jest Ayla, przecież nie powiem, że przyprowadziłem ją z Defrenu na waszą prośbę.

   Nick pokiwał w skupieniu głową. Widać było, że próbuje coś wymyślić, bo pomiędzy jego brawami pojawiła się zmarszczka. Nagle jego oczy zabłysnęły.

- Może udamy, że Ayla jest dziką? - zaproponował spoglądając na przyjaciela.

   Malcolm tylko pokręcił głową i wyjaśnił, że obecnie w Aldarlanie, dzicy postrzegani są jako przestępcy. Wiadomość bardzo zdziwiła Nicka, który chciał dowiedzieć się czegoś więcej, jednak pierwsza odezwała się Maria.

- Sierota! - rzuciła niespodziewanie i spojrzała na córkę. W oczach Ayli zobaczyła tylko niezrozumienie, więc przeniosła wzrok na pozostałych. Nic to jednak nie dało, ponieważ mężczyźni przyglądali się jej w taki sposób, jakby zwariowała. Westchnęła głęboko i zaczęła wyjaśniać.

   Malcolm miał powiedzieć wszystkim, że spotkał dziewczynę w jednej z wiosek na południu kraju, kiedy zaatakowana przez rabusiów użyła daru, by się obronić. Zaniepokojony mocą sieroty postanowił jej pomóc i właśnie w ten sposób znalazła się na Uniwersytecie.

   Historyjka była przekonywująca, jednak maleńki szczególik sprawiał, że kłamstwo mogło wydać się w każdej chwili. Największy problem stanowiła bowiem znajomość kraju, obyczajów i historii, której Ayla nie posiadała. Na szczęście Maria znów wpadła na genialny pomysł. Za pomącą daru, miała przesłać własne wiedzę na temat Aldarlanu do umysłu dziewczyny.

Nie spodziewała się, że po opuszczeniu ojczyzny, umiejętność stanie się przydatna. Tymczasem Maria użyła jej dwukrotnie w przeciągu zaledwie trzech dni. Po raz pierwszy w gabinecie dyrektora, aby wmówić mężczyźnie, że stłuczenie szyby nie było winą jej córki. Oczywiście w tamtym momencie nie była w stu procentach pewna niewinności dziewczyny. Podejrzewała, że wypadek mógł być spowodowany jej skrytymi umiejętnościami. Owego dnia, niedługo przed telefonem ze szkoły, poczuła znajome mrowienie w potylicy. Jednak uczucie szybo zniknęło, więc Maria przypisała je zmęczeniu. Wmówiła sobie, że to przecież niemożliwe, aby wyczuła magię. Mieszkańcy Defrenu nie posiadali mocy, a jej mąż nie używał daru od czasu ucieczki. Niestety popełniła błąd, bagatelizując nieznaną energię.

Maria westchnęła, odganiając natrętne myśli. Musiała skopiować własne wspomnienia i przenieść je do umysłu córki. ,,Nic prostrzego" - pomyślała, kładąc delikatnie dłonie na skroniach nastolatki. Już po chwili Ayla była w stanie opisać każdy dom, zaułek i uliczkę w Lotarii.

   Było to miasteczko położone na południu kraju, należące do frakcji Powietrza. To właśnie w tej miejscowości urodziła się i wychowywała Maria. Na wspomnienie niewielkich domków i brukowanych uliczek w oczach stanęły jej łzy, jednak szybko je odepchnęła i uśmiechnęła do zszokowanej Ayli.

- To miasteczko, z którego pochodzę - wyjaśniła. - Mam nadzieję, że za bardzo się nie zmieniło. Radziłabym ci, abyś nie rozmawiała z innymi na jego temat. W przeciwnym razie cały plan spali na panewce.

Dziewczyna pokiwała głową, aby dać matce do zrozumienia, że zrozumiała. Dodatkowo posiadała wiedzę na temat zwyczajów panujących w świecie magii oraz jego losach. Wszystkie wiadomości, pochodzące z obcego umysłu mieszały się w jej głowie, tworząc zamęt. Nie mogła ich odpowiednio uporządkować. W jednej chwili widziała polany i lasy, a już w następnej była w stanie wyrecytować wiersz Loreana, sławnego poety. Oszołomiona doświadczeniem złapała się za głowę i usiadła ciężko. Obawiała się, że za moment zemdleje.

Maria widząc stan dziewczyny, uklękła przed nią i nakazała jej głęboko oddychać. Po chwili troszkę się uspokoiła, jednak oczy Ayli ukazywały kompletne zagubienie.

- Choć kochanie - przemówiła łagodnym głosem, pomagając jej wstać.

Oświadczyła, że zabiera córkę na spacer, aby oczyściła umysł.

Przyglądała się jak Ayla, idąca trzy kroki przed nią, wodzi rozbieganym spojrzeniem po lesie. Najwyraźniej natłok informacji nie pozwalał jej się skupić. Maria czuła się winna. Gdyby wymyśliła inne rozwiązanie, jej dziecko nie musiałoby teraz cierpieć. Jednak zdawała sobie sprawę, że nie miała zbyt wielu opcji do wyboru. Ayla nie zdążyłaby zapamiętać wszystkich szczegółów dotyczących Aldarlanu.

Westchnęła, gdy dotarło do niej jak niewiele czasu im pozostało. Myśl, że może już nigdy nie zobaczyć swojej córeczki, sprawiała ogromny ból.

- Aylo.

Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na matkę. Maria w przeciągu sekundy pokonała dzielącą je odległość i zamknęła jej drżące z zimna ciało w stalowym uścisku.

- Kocham cię maleńka i zawsze będę cię kochać - wyszeptała w kasztanowe włosy a po policzkach spłynęły jej łzy. W odpowiedzi usłyszała cichutkie: ,,Ja ciebie też mamusiu".

   Maria czuła, że zaraz nie wytrzyma i rozpłacze się na dobre, więc w ekspresowym tempie odsunęła od siebie dziewczynę i ruszyła w drogę powrotną, ocierając łzy. Nie mogła pokazać Ayli, że jest słaba.

   Po chwili obie dołączyły do dyskutujących mężczyzn i czekały na dalszy przebieg zdarzeń.

Malcolm przyjrzał się uważnie matce i córce, po czym podszedł do kamiennej ściany i wyciągnął spod koszuli niewielki, złoty klucz.

Ayla zaczęła zastanawiać się, gdzie Mag zamierza go włożyć, gdyż ściana nie posiadał nawet najdrobniejszej dziurki. Jednak Malcolm miał inny plan. Przyłożył przedmiot do skały, na wysokości swojej głowy, i energicznym ruchem przeciągnął nim w dół. Po chwili w tymże miejscu pojawiło się fioletowe światło. Oślepiona Ayla zakryła twarz dłońmi. Gdy znów spojrzała na ścianę, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Znajdował się tam liliowy prostokąt, przypominający drzwi. Kiedy postąpiła dwa kroki w jego kierunku, dostrzegła, że na powierzchni tańczą białe linie, układające się w przeróżne wzory.   

   Oniemiała Ayla spojrzała wreszcie na Malcolma, jednak nie była w stanie zbudować żadnego logicznego zdania, więc tylko otwierała i zamykała usta niczym rybka. Mag widząc zachwyt w oczach dziewczyny, wyszczerzył się do niej i zaśmiał krótko. Choć nie znali się zbyt długo, zdążył już polubić małą Magini.

- To jest portal - wyjaśni podchodząc do dziewczyny. - Kiedy przez niego przejdziesz znajdziesz się w Aldarlanie.

   Ayla skinęła głową na znak zrozumienia, po czym spojrzała w stronę rodziców. Stali pod jednym z drzew i przytulali się, dodając sobie na wzajem otuchy. Widziała, że po policzkach matki spływają łzy.

Poczuła ból w sercu, więc prędko odwróciła wzrok, żeby nie rozkleić się tak jak ona. Na ziemi dostrzegła różową walizkę, a w jej głowie zrodziło się nowe pytanie.

- Co z moimi rzeczami? - zwróciła się do Malcolma.

- Nie rozumiem o co pytasz - przyznał Mag, marszcząc brwi.

- Czy nie będę wyglądać z tą ogromną walizką...No...dziwnie? I co z ubraniami? Zakupiłam je tutaj, nie w Aldarlanie.

- Nie masz się o co martwić. Aldarlan jest bardzo nowoczesny. Można by powiedzieć, że z wyglądu przypomina świat, w którym się wychowałaś - widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny, parsknął śmiechem. - Jak właściwie wyobrażałaś sobie Aldarlan?

- Cóż...No...Sądziłam, że...skoro używacie magii... - jąkała się. W końcu westchnęła i dodała cichutko, spuszczając głowę. - Średniowiecze.

Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał wybuch śmiechu. Malcolm zgiął się w pół i trzymając za brzuch, próbował złapać powietrze. Twarz Maga zaczerwieniła się, a z oczu pociekły łzy.

Ayla spojrzała na rodziców z prośbą w oczach. Miała nadzieję, że chociaż oni uratują ją od kompletnego ośmieszenia się. Jednak widok roześmianego małżeństwa, dał jej do zrozumienia, że tak się nie stanie.

- Możecie przestać się śmiać - zakrzyknęła zirytowana, wymachując rękoma. - Skąd niby miałam wiedzieć, jak wygląda miejsce, w którym nigdy przedtem nie byłam?

Malcolm wyprostował się na te słowa, jednak jego pierś wciąż falowała od napadów chichotu.

- Wybacz - wysapał i znów się zaśmiał.

Ayla zmroziła go spojrzeniem ciemnych oczu. Mag uniósł ręce w obronnym geście i odchrząknął.

- Wracając do tematu. Nikt nie zorientuje się, że twoje ubrania pochodzą z Defrenu, ponieważ sami nosimy podobne - objaśnił przyglądając się Ayli od stóp do głów. Tego dnia była ubrana wyłącznie w czerń.

- Zawsze możesz kupić coś nowego - dodał po chwili zamyślenia.

- Kupić? - zdziwiła się Ayla. - Przecież ja nie mam żadnych pieniędzy.

   Tym razem w rozmowę włączył się Nick. Wyjaśnił, że po ucieczce z Aldarlanu zachował ogromną sumę, którą otrzymał od ojca. Początkowo chciał ją zniszczyć, jednak nie miał serca, by marnować tyle pieniędzy. Ostatecznie ukrył kapitał w sejfie i przez długi czas nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.

- Teraz pieniądze należą do ciebie Aylo - oświadczył, podając jej sakiewkę.

Woreczek był ciężki a w środku wyczuła pięciokątne monety, wielkością przypominające korek od butelki. Zacieśniając uścisk na brązowym materiale, podeszła do ojca i ucałowała go w policzek.

- Dziękuje - szepnęła, uśmiechając się delikatnie.

- Tylko pamiętaj, żeby nie wydać na głupoty - zażartował, na co Maria przewróciła oczami.

Ayla zachichotała i podeszła do rodziców, mocno się w nich wtulając. Nick i Maria natychmiast objęli swoją córeczkę, szepcząc słowa pożegnania. Do oczu Ayli napłynęły łzy, tym razem pozwoliła im spłynąć po policzku.

Chwilę czułości przerwały słowa Malcolma, który oświadczył, że portal za niedługi się zamknie. Ayla skinęła głową i delikatnie wyplątała się z przetrzymujących ją ramion. Spojrzała na zapłakaną twarz matki i zrozpaczone oblicze ojca.

- Kocham was - oświadczyła z mocą, po czym podeszła do walizki i pociągnęła ją w kierunku portalu, gdzie czekało na nią dwóch Magów.

Malcolm dał znak chłopakowi, a ten podszedł do ,,magicznych drzwi". W momencie, gdy jego ciało zetknęło się z fioletową materią, oplotły go błyskawice. Ayla przyglądała się z szeroko otwartymi oczami, jak chłopak znika w przejściu. Poczuła uścisk w dołku, więc zacisnęła pięści, wbijając paznokcie we wnętrza dłoni. Ból miał ją uspokoić. Już po chwili poczuła, że napięcie zaczyna znikać. Niepewnie podeszła do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą znajdował się nastolatek i spojrzała na olbrzyma.

- Nie ma się czego bać - oznajmił pokrzepiająco i klepnął ją po plecach.

Skinęła głową i podeszła bliżej ściany. Zatrzymała się jednak, kiedy od wrót dzielił ją zaledwie krok i po raz ostatni spojrzała na rodziców.

- Uważaj na siebie - usłyszała głos matki, po czym ogromna dłoń wepchnęła ją w odchłań portalu.

Poczuła, że spada z prędkością zapierająca dech w piersiach. Pisnęła przerażona i zamknęła oczy. Po krótkiej chwili, która dla Ayli wydawała się trwać wieki, uderzyła całą sobą o coś twardego. Jęknęła i uniosła powieki, by z ulgą stwierdzić, że wciąż posiada czucie w rękach i nogach.

   W jaskini panował półmrok. Dziewczyna próbowała dostrzec źródło światła, jednak takowego nie było. Zdawało jej się, że pieczara emanuje własnym, lekko przytłumionym blaskiem. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Na suficie ukazały jej się ostro zakończone stalaktyty. Przez myśl przemknął jej obraz spadających sopleńcy, które wbijają się w jej ciało. Wzdrygnęła się i odwróciła głowę. Kilka metrów dalej, pod ścianą, siedział chłopak o obsydianowym spojrzeniu i spoglądał na nią z rozbawieniem. Ayla zmrużyła oczy, by zapytać na co się gapi, gdy portal zaczął wydawać trzeszczące odgłosy.

Mag zerwał się z cichym: ,,Szlag!", po czym chwycił ją za ramiona i jednym sprawnym ruchem odciągnął od magicznego przejścia. Dokładnie w tym samym momencie pojawił się Malcolm i uderzył cielskiem w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą się znajdowała. Wykrzykując rozmaite przekleństwa, wyplątał się z czarnej peleryny i spojrzał na nastolatków.

Ayla wskazała na niego palcem i naburmuszona stanęła na nogi.

- Dlaczego to zrobiłeś? - krzyknęła oskarżycielsko.

Oczywiście miała na myśli przymusowe przekroczenie bram portalu. Gdyby nie Malcolm, może nie nabiłaby sobie tylu siniaków.

- Wybacz maleńka, ale przejście mogło zamknąć się w każdej chwili - Mag wydawał się nie przejmować poturbowaną dziewczyną. Podniósł się z ziemi, otrzepując ubranie. - Zawsze mogło być gorzej.

Wypowiadając te słowa mrugnął i skierował się w głąb jaskini.

- Chodźcie dzieciaki! - zakrzyknął jeszcze, po czym zniknął w otworze, którego Ayla w pierwszym momencie nie zauważyła.

- Zaraz! - wydarła się Magini. - Gdzie moja walizka?

   Jak na zawołanie, różowy kuferek przeleciał przez portal, uderzając z hukiem tuż przed stopami dziewczyny. Przerażona Ayla pisnęła i odskoczyła do tyłu.

- Rozumiem, że się znalazła - dobiegł ją głos Malcolma.

Chłopak stojący obok zaśmiał się i podszedł do walizki.

- Nie przejmuj się nim - powiedział, spoglądając w twarz dziewczyny. Następnie podniósł kuferek i skierował się w stronę przejścia. Ayli nie pozostało nic innego jak podążyć w ślad za Magami i już po chwili znalazła się po drugiej stronie otworu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania