Uparta miłość t.III r. 15[7]

Jagusia z Maćkiem pakowali torby przed powrotem do domu.. Korzystając z tego, że zięć wziął Marii i poszli przynieść od Dalszewskich to, co tam zostało, Mirka zagadnęła.

- Powiedz, kochanie, jak wrażenia po Świętach, mam nadzieję, ze nie spotkała cię żadna przykrość.

-- Tak czekałam, tak się cieszyłam na ten piękny czas, niestety nic miłego nie przeżyłam- -odrzekła ze łzami w oczach - było poprawnie, ale sztywno, zimno, mało rodzinnie.Teściowa trzymała fason, nie było sprzeczek, kłótni; nie było też odrobiny serca dla męża, córki, czy też dla nas. No i do tego Maciek był zwyczajnie głodny, bo on lubi sobie pojeść.Na Wigilie kupiła jedynie niedużego karpia, krokiety i barszcz przywiozła z przedszkola, bo tam w przeddzień mieli spotkanie dla pracowników. W Święta wracaliśmy po obiedzie do nas i otwierałam słoik z bigosem, albo rozmrażałam gołąbki, bo chciało nam się jeść.Ma jakąś swoją teorię, że jak teściu będzie szczupły, to wstanie z wózka.Wrócił Maciek, teściowa zagadnęła zmieniając temat:

- Co z twoją nową pracą?

- Od marca idę na leśniczówkę, trzeba prowadzić nasadzenia. Moja żona musi zostać w miasteczku, bo droga leśna jest w fatalnym stanie i będzie kłopot z dojazdem do pracy.

- Czyli znowu na dwa domy?

- Tak, ale najwyżej do lipca; jesienią już zaczęli utwardzanie, no ale zwaliły śniegi i trzeba czekać do wiosny.

- Musicie do nas latem przyjechać - dodała Jagusia spoza ramion siostrzyczki, która jeszcze chciała się nią nacieszyć - miejsce jest wprost bajkowe. Budynek odnowiony, sadek za domem, a grzyby rosną tuż koło ganku! Byliśmy tam jesienią, teraz to miejsce śni mi się po nocach. Powiedz mamo, jak wam się udała gościna u cioci. Liczyłam na rozmowę z braciszkiem , ale ani przed Świętami, ani teraz nie było okazji.

- Ano . Dziadek potrzebował kierowcy, więc pojechał prosto do Pogórza. Teraz odnawia te dwa pokoje na piętrze, gdzie jesienią doprowadzili centralne ogrzewanie. Na Sylwestra chce wrócić do Krakowa, więc i my się jego towarzystwem nie nacieszymy.Ty ciocię pamiętasz, jak byli u nas z Michaelem, teraz to już pani koło osiemdziesiątki. Szczuplutka, niwyesoka z pięknie ułożonymi, siwiutkimi włosami - bardzo elegancka.Prawie się nie odzywała, tylko na początku powitała wszystkich z imienia. Prawdziwą przyjemność miała ze spotkania z babcią Henią. Józek zajechał do Białośliwia i ją przywiózł. Rozalia opowiadała, jak prosiła Pana Boga, żeby w Polsce miał się kto nią zaopiekować. No i - mówi - Opatrzność zesłała jej dwoje Aniołów. Chodziło o Piechotów. Oni siedzieli jedno po jej prawej stronie, drugie po lewej i usługiwali.

- To pani Lonia nie w kuchni? - zapytała Jagusia.

- Ależ skąd! Obiad był zamów3iony w Czarnem w restauracji Klubowa. Heniek wszystko przywiózł, dali też kelnera; oboje z Kają od Grzelakowej królowali w kuchni,

- To całe przyjęcie, a ile było osób - zainteresował się Maciek.

- Coś koło piętnastu, bo Piotrek wpadł tylko na pół godzinki. No my, Paweł z rodziną, rodzice, Babcia z Józkiem i chyba z rodziny to wszystko.No patrz, bym zapomniała - przecież mam dla was prezenty. Dla Jagusi był piękny błękitno - złoty szal a dla Maćka spodnie termiczne na polowania.-

- Koniecznie musimy ją odwiedzić, może na Wielkanoc i też obdarować - rzekła wzruszona Jagusia.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania