Uparta miłość t.III r. 18[1]
- Ale z tego naszego Igoka to się panisko zrobiło, widzieliście?
- AMam w sercu wielki smutek, ale nie rozpacz. Dziękuję Bogu, że takiego człowieka postawił przy moim boku. Przez te wszystkie lata myśmy się ani razu nie pokłócili, nie pogniewali jakże! To on przywiózł Tomka i Bondosów swoim samochodem!Studiuje, pracuje, a ostatnio Sabina go wkręciła i na pokazie mody, prezentował kurtki wiosenne- do rzuciła Mirka. W tej chwli pod dom podjechał Mariusz, teścia samochodem, wysadził Henia i zawołał do babci:
- Wszyscy o ciebie pytają, babciu. Chodż, wsiadaj , jedziemy do gospody!
Zaraz, chwileczkę, tylko się z nimi pożegnam.Ale z tego naszego Igoka to się panisko zrobiło, widzieliście?
- AMam w sercu wielki smutek, ale nie rozpacz. Dziękuję Bogu, że takiego człowieka postawił przy moim boku. Przez te wszystkie lata myśmy się ani razu nie pokłócili, nie pogniewali jakże! To on przywiózł Tomka i Bondosów swoim samochodem!Studiuje, pracuje, a ostatnio Sabina go wkręciła i na pokazie mody, prezentował kurtki wiosenne- do rzuciła Mirka. W tej chwli pod dom podjechał Mariusz, teścia samochodem, wysadził Henia i zawołał do babci:
- Wszyscy o ciebie pytają, babciu. Chodż, wsiadaj , jedziemy do gospody!
Przemek odjechał nie doczekawszy się przyjaciela. Mirka powitała męża pretensjami:
- Co tak długo? Wyniki nie podobały się pani doktor? Przemek był.
- Wszystko jest w najlepszym porządku. Tylko, widzisz, w poczekalni Marii spotkała swoją koleżankę z przedszkola. Tamta miała obiecaną wyprawę na gofry ze śmietana i nasza zapragnęła dołączyć.Później jeszcze panienki naciągnęły nas na książeczki. A co tam u Przemka, znowu kłopot z ręką? Żona przedstawiła wizytę przyjaciela rodziny. W miarę opowieści, wesoła dotąd twarz Adama stawała się oraz smutniejsza.
- Na początku nic nie wskazywało, że taka katastrofa wisi w powietrzu.Kupili Natalce mieszkanie, jednakże przed porodem zamieszkała u rodziców. Na świat przyszła silna, zdrowa dziewczynka; wkrótce, tak rodzina, jak i ojciec dziecka potracili dla niej głowy. Narzeczony przyjechał ze swymi rodzicami, na listopad zaplanowali ślub Tak młoda mama, jak i Zuzia z wielką ochotą zajmowały się małą. Po jakimś czasie Zuzia dowiadywała się, że w spacerach z wózkiem Natalce często towarzyszy jeden z wczasowiczów. W rozmowie zwróciła jej uwagę na niestosowność takiego postępowania. Dziewczyna odpowiedziała, ze to człowiek w głębokiej depresji, ze po rozwodzie, ze potrzebuje wsparcia.Minął miesiąc i któregoś ranka Przemka obudził natarczywy płacz dziecka. Matki nie było, w łóżeczku znaleźli, list...
- A co ma do tego nasz Henio, że Przemek chciał z nim rozmawiać?
- No bo jeszcze przed porodem, Natalka wybrała chrzestnych: na matkę przyjaciółkę od serca. Mieszka w Szczecinie, nawet parę razy odwiedziła Natalkę w Kołobrzegu. No, a na ojca chrzestnego wybrała Heńka, bo chłopak w porządku i do tej Iwony bardzo by pasował.
Przy końcu lipca syn nareszcie osiadł w domu, co prawda ledwo na parę dni, ale wszyscy się cieszyli jego obecnością.
Któregoś dnia zobaczył za płotem krzątającą sie Julkę; przegadali pół dnia opowiadając sobie o swoich zmaganiach z egzaminami na uczelniach. Heniek śmiał się z sąsiadki, ze w środku lata jest blada, jak personalny z młyna.
- Co chcesz cały dzień w murach, znaczy w restauracji. Zarobek był niezły, ale nigdy w życiu nie chciałbym być kelnerką.A wiesz, że poznałam rodzinne strony twojej mamy?. A jakże! Nawet kiedyś byłam na podwórku państwa Lisów. Władek przywiózł im zaopatrzenie z hurtowni swoich rodziców
-Babcia cię nie zaprosiła na poczęstunek?
- Nie poznali mnie, a ja nie chciałam się narzucać
- No, nie dziwię się się, bardzo się zmieniłaś, oczywiście na korzyść
Miłe dni z synem zakłócił smutny telefon z Białośliwia. Zmarł dziadek Miłorząb.Mirka bardzo kochała swoją babcie, Adam podobnie; martwili się, jak ona ten cios przeżyje, wszak sama ostatnio podupadła na zdrowiu.
Jechali wiec na pogrzeb, a dzień był od rana wyjątkowo ciepły i słoneczny. Prognozy mówiły o nadciągającej fali i opadów, na polach terkotały kombajny- w powietrzu unosił się zapach koszonego zboża.
- Tak niedawno jechaliśmy tą drogą, wtedy wszystko budziło się do życia, a teraz...- westchnęła z głębi serca Mirka
- A teraz mamy czas żniw, też piękny czas i każdy z nas do niego dobrnie - odrzekł Adam w zamyśleniu.
- Igor nieraz wspominał babcię Henię, nie wiem, czy znał dziadka Zygusia? - zastanawiał się Henio -może przyjedzie z rodzicami, czy z dziadkami. Dawno go nie widziałem.
Po pogrzebie mama Lisowa nakazała mężowi, by zaniósł marynarkę do samochodu, sama zaś ujęła córkę pod rękę, w nadziei, że razem pójdą na stypę i porozmawiają.Mirka powiedziała jednak, że wracają do domu, bo burza wisi w powietrzu, poza tym Marii bardzo płakała, gdy ją zaprowadzili do Reni.Mama objęła spojrzeniem dom, obórkę, chlewiki, ogród, sadek i westchnęła:
- To mój dom rodzinny, lubiłam tu przyjeżdżać; ale teraz już nie będzie, jak dawniej.
- Na szczęście jeszcze masz mamę, co nie jest takie powszechne - ile babcia ma lat?
- W styczniu skończyła dziewięćdziesiąt. Bogu dzięki całkiem dobrze się trzyma, nawet dziś rano rzekła, że chciałaby doczekać narodzin dzieciątka u Jagusi i dwutysięcznego roku.
- Dożyje!Do Mikołaja niedaleko - jak będzie w terminie. A drugie tysiąclecie zacznie się przecież za rok i troszkę.
Rodzice poszli na stypę a Mirka dołączyła do męża i babci Heni, którzy siedzieli przy stoliku pod starą gruszą.
- Coś naszego syna nie widać, może jednak poszedł z Igorem na obiad - niecierpliwił się Adam
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania