Uratowana przed zgonem
Leżała blada, bez ruchu w pokoju.
Na piersiach splecione dłonie.
Choć metrów miał niewiele
na co dzień go zwali salonem.
Cała rodzina ją była pożegnać.
Mąż przyniósł kwiaty w podzięce.
Kochana! rzecze. Ostatni raz
przyszłem całować twe ręce.
Nagle, wróciła bo szlag ją trafił.
Choć była już w nieboskłonie,
usiadła na łóżku,
syknęła ustami na bladej twarzy.
To się nie równoważy!
Ty nieboszczyka z grobu podniesiesz.
Wróciłam, chodź byłam po tamtej stronie,
ostatni raz ci to powtórzę.
Mówi się przyszedłem nie przyszłem, i
całuje się nie ręce a dłonie.
Tak facet swoją głupotą,
uratował kobietę przed zgonem.
Naprawdę tak było.
Nie sądzili że to się wydarzy.
Denatka ze złości do żywych wróciła.
Rodzina odwołała grabarzy.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania