Uroczystość rodzinna
Już od wielu lat całą rodziną widzimy się tylko, na uroczystościach tych wesołych i tych smutnych. Kiedyś łatwiej nam było się spotykać, bez powodu zwyczajnie porozmawiać. Czas na takie bliskie kontakty nie był dla nas łaskawy, początkowo zaczęły nas dzielić pokolenia, później dołączyły jeszcze, spore odległości do pokonania. Rozwój sieci telefonicznej dołożył swoje trzy grosze, wspomożony przez Internet. Nikt nie pisze już listów, wysyła kartek z życzeniami, czy telegramów. Ten dział historii kontaktów rodzinnych został zakończony. Teraz pozostał telefon i łącze.
Sporadycznie się zejdziemy i jak ktoś może to przy takiej okazji strzeli kielicha, lub wypije piweczko w niewielkich ilościach. Bywają spotkania wymagające toastów i wtedy słychać zdrowie młodej pary, za zdrowie solenizanta, sto lat i inne. Nawet pogrzeby i chrzciny przebiegają w podobnej atmosferze rodzinnej.
Tylko zawsze zastanawiająca była walka duchowieństwa o abstynencje na przyjęciach weselnych i komunijnych. Szybko zrezygnowano z pomysłu zabawy weselnej bezalkoholowej, może było to spowodowane tym, że herbatą nikt toastu nie wznosił. Wtedy ktoś przypadkowo przechodzący pod salą weselną nie usłyszał, życzymy zdrowia i szczęścia na nowej drodze życia, zdrowie młodej pary i wiele innych wynikających z pomysłowości gości weselnych. Był alkohol piło się, to przyłączali się wtedy do toastów również ci, co pili tylko herbatkę, lub ziółka na dolegliwości zdrowotne. Tak było przez wieki, lecz w pewnym okresie rozpoczęto straszną walkę z alkoholem na przyjęciach komunijnych. Spowodowały to toasty wznoszone przez rozweselonych gości. W czasie komunijnych przyjęć po całej okolicy rozchodziły się okrzyki biesiadników.
- Zdrowie komunistki.
- Zdrowie komunisty.
Przypadkowo te wspaniałe życzenia trafiały do aktywnych działaczy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, lub jej przyjaciółki Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Powodowały ich błyskotliwy rozwój, ochraniały przed wszelkimi nieszczęściami i chorobami aktywistów. Nastąpił kościelny zakaz spożywania alkoholu w czasie uroczystości komunijnych i siłą rzeczy wszelka pomyślność opuściła szeregi PZPR i KPZR. Partie padły, komuniści utracili wpływy na kraje i zamieszkujących w nim ludzi.
Walka z abstynencją komunijną rozwinęła się jeszcze bardziej. Rodzice dzieci przystępujących do pierwszej komunii, muszą składać pisemne oświadczenia. Zobowiązują się w nich, że na przyjęciu komunijnym nie będzie żadnego alkoholu. Widocznie już zobowiązanie słowne w tym przypadku nie wystarcza. Ksiądz w czasie uroczystości kościelnej przy ołtarzu przypomina rodzicom o złożonych wcześniej oświadczeniach. Prawdopodobnie jest to spowodowane obawą, przed odrodzeniem się ruchu robotniczego.
Podczas spotkań rodziców dzieci, przystępujących do pierwszej komunii i później, ksiądz nie zabrania, w czasie przyjęcia gościom spożywania, wdychania, w strzykania, czy wąchania. ( Jarania zioła, kompotu, ekstazy, dopalaczy, klejów, czy innych środków umilających życie).
Wynika to z prostej przyczyny po spożyciu tego świństwa, żaden toast nie wychodzi. Wiem to z własnego doświadczenia, z kolegami i ich żonami próbowaliśmy i nic z tego nie wyszło. Na drugi dzień po przyjęciu i wygłoszonych toastach. W naszym mieście czterech emerytowanych komunistów zmarło, cieszących się jeszcze poprzedniego dnia doskonałym zdrowiem. Widocznie tak zadziałały na nich nasze szczere życzenia długich i zdrowych lat życia. Teraz zbliża się jubileusz kapłaństwa naszego proboszcza, picia alkoholu na przyjęciu nikt nie zabronił. Czyli w tym przypadku można, a nawet trzeba.
Właśnie zastanawiamy się wspólnie, z kolegami z piwiarni, jak takie toasty bezalkoholowe w naszym wykonaniu, działają na osoby duchowne. Wszystkiego dowiemy się jak spróbujemy, jak to mówią „Bez pracy nie ma kołaczy”. Nasze rozważania przerwał, przysiadający się czwarty kumpel do stolika, który świeżo wrócił z wczasów spędzonych nad morzem. Usiadł, zamówił kolejkę dla wszystkich i mówi.
- Wróciłem z wczasów w Wisełce, tam dwudziestego czwartego lipca zorganizowano festyn parafialny. Dochód przeznaczony był na remont dachu, atrakcją był dzik z grilla i dzik z kaszą. Poszliśmy tam z żoną, ona jak zwykle łamała swoje postanowienie noworoczne, dotyczące odchudzania. Jadła ciasta, potrawy z grilla kaszankę, kiełbasę, karczek, dzika, bigos, popiła to czerwonym barszczem, w oczekiwaniu na dostarczenie dzika z kaszą. Sam proboszcz zapewniał ją i wszystkich przybyłych, że na pewno go dowiozą. Dzieciak brał udział w konkursach i znosił nagrody. Tymczasem ja siedziałem pod kościołem przy stoliku, słuchałem pięknie grającego i śpiewającego księdza, z jeszcze jednym gitarzystą. Konsumowałem zakupione na festynie piwo i patrzyłem jak żona, uzupełnia brakujące kalorie. Jak wypiłem dziesiąte piwo, a ona dokończyła dewastację realizacji postanowienia noworocznego? Zrobiło się późno, wtedy wróciliśmy na kwaterę, pozostawiając spory datek na dach kościoła. Widzicie koledzy, jak na wczasach można kulturalnie i miło spędzać czas, no to wasze zdrowie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania