Uważaj na mężczyzn cz. 1
Angelina zerwała się z łóżka, wystraszona przez głośny budzik o irytującym dźwięku. Z niechęcią poszła do toalety, by wziąć kąpiel i uszykować się na pierwszy dzień w szkole.
Po wziętej kąpieli, uczesaniu swoich - do pasa - długich, prostych, brązowych włosów, pomalowaniu pięknie błyszczących zielonych oczu i ubraniu się , zeszła na dół na śniadanie. Cała rodzina już siedziała przy stole. Mama - Lily, ojczym - Mike i pięcioletni brat - Luis . Nagle odezwała się mama
- Witaj Kochanie, gotowa na pierwszy dzień? - powiedziała z uśmiechem na twarzy i ekscytacją w głosie.
- Nie, a już na pewno nie tak podekscytowana jak Ty.- odpowiedziała Angelina spokojnie ze złośliwością.
- Oj An, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Nie można cały czas siedzeć w tym samym miejscu, a mi na pewno kiedyś wybaczysz i czuję, że długo nie będziesz się gniewać, ponieważ mam dla Ciebie niespodziankę.- Powiedział ojczym.
- Tak Mike, wybaczam nawet teraz, bo co z tego, że zrujnowałeś mi życie przez swoją pracę? To jest nieważne! W LA miałam przyjaciółki i dobrze wiesz, że było nam tam wszystkim dobrze, a teraz przeprowadziliśmy się do zakichanej Oklahomy. Nie znoszę zimy! - wyrzuciła z siebie Angelina.
- An, słonko, tu też poznasz znajomych. Do czterech pór roku się przyzwyczaisz. Zresztą to ostatnia klasa liceum. Zaraz wyjedziesz na studia.- powiedziała mama.
-Dobra, idę na autobus. Luis, daj buziaka - powiedziała dziewczyna. Ucałowała brata i wyszła z domu. Idąc, rozglądała się po okolicy. Całkiem ładna dzielnica, może jednak przyzwyczaję się do nowego otoczenia, choć wolę na razie z nikim nie rozmawiać - pomyślała dziewczyna. Czekała na autobus około dziesięciu minut. Wchodząc do autobusu nie patrzała się na nikogo długo. Dlaczego się tak na mnie patrzą? Mam coś na twarzy? - pomyślała An. Usiadła na ostatnim siedzeniu, po lewej stronie, przy oknie. Dojechała do szkoły. Wysiadała z autobusu ostatnia.
- Hej! To Ty jesteś tą nową uczennicą? - zapytał się Pan kierowca.
-Tak chyba o mnie mowa - odpowiedziała Angelina.
- Miło Cię poznać , Twój ojciec dofinansował szkołę w zajęciach artystycznych i sporcie. To dużo dla nas znaczy - powiedział z uśmiechem starszy Pan.
- Nic o tym nie wiedziałam. Cieszę się, że pomógł. Może lepiej już pójdę, boję się, że się spóźnię. Do Widzenia - powiedziała An.
-Dowidzenia, miłego dnia w szkole - odpowiedział kierowca.
An weszła do szkoły. Podeszła do tablicy z rozpiską zajęć. Pierwsza matematyka? ohh, świetnie! - pomyślała. Nagle zadzwonił dzwonek. Weszła do klasy wraz z innymi uczniami i nauczycielem.
- Cicho! Siadać! Panie Marco myślę, że od wygłupów to przerwa jest. Proszę zachować kreatywne myślenie na czas wolny! Zanim sprawdzę obecność, przedstawię wam nową koleżankę. Angelina McCarty? Powstań - odezwała się nauczycielka Matematyki.
- Tutaj, to ja - wstała, cicho mówiąc.
- Pan Dyrektor prosi Cię o przyjście do gabinetu po tej lekcji. Mam nadzieję, że będzie Ci tu jak w domu. A teraz usiądź, zaczynamy lekcję - powiedziała Pani nauczycielka. Angelina usiadła, otworzyła zeszyt i książkę. Lekcja ciągnęła się nieubłaganie. Wiele wzorów, obliczeń . Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy się spakowali i wyszli, w tym Angelina. Poszła do pokoju Dyrektora.
-Dzień dobry, jestem Angelina McCarty, nowa uczennica. Powiedziano mi, że Pan Dyrektor mnie prosi - powiedziała spokojnie, cieniutkim głosem.
- Tak, proszę wejdź - odpowiedziała Pani sekretarka. Zapukała trzy razy i otworzyła drzwi.
- Dzień dobry, chciał mnie Pan widzieć?- zapytała An.
- Tak, usiądź. Miło, że uczęszczasz do naszej szkoły. Jak wiesz, twój ojciec przeznaczył sporo pieniędzy dla szkoły? - zapytał Dyrektor.
- A no tak! Zapomniałam o tym! Jestem ciekawa co powie na to Mike, gdy się dowie, że o tym wiem? - pomyślała dziewczyna.
- Tak, wiem - odpowiedziała. Jesteśmy wdzięczni, ale tak naprawdę to wezwałem Cię tu, by wręczyć Ci kluczyk do szkolnej szafki i nową legitymację - wyciągnął rękę pan Dyrektor, w niej legitymacja i klucz - Witaj w naszej szkole - dodał.
- Dziękuję - powiedziała z lekkim uśmiechem Angelina. Wstała, pożegnała się z Dyrektorem oraz Panią sekretarką i wyszła. Podeszła znów do tablicy z rozpiską zajęć.
- Teraz Angielski, nareszcie coś rozluźniającego - pomyślała z małym uśmiechem na twarzy.
- To Ty jesteś ta nowa? - rozległ się męski głos.
Spojrzała na stojącą osobę po prawej stronie. Popatrzyła w błękitno-niebieskie oczy jak ocean, na skrzący się uśmiech przystojnego, wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna.
- Tak, to chyba ja - powiedziała An.
- Chyba? Myślę, że na pewno - Uśmiechnął się odpowiadając - Jestem Chris, dokładnie Christopher O'connor , rozgrywający w szkolnej drużynie Football American (futbolu amerykańskiego) Panter.- wyjaśnił młodzieniec.
- Ja jestem Angelina McCarty. Raczej nie odgrywam tu wyjątkowej roli - powiedziała nastolatka.
Chłopak zaśmiał się.
- Może zaczniesz? Jaką masz teraz lekcje?- zapytał.
- Angielski - odpowiedziała.
- Może Cię odprowadzę? - zapytał ponownie.
- Niee, dziękuję, trafię, pa - szybko odpowiedziała z uśmiechem, odwróciła się i poszła do klasy, ponieważ już zadzwonił dzwonek.
Angielski jak i wychowanie fizyczne, hiszpański oraz historia mijały bez problemów. Spokojnie przeżyty pierwszy dzień w szkole przez Angelinę. Natomiast dziewczyna nie chciała "chwalić dnia przed zachodem słońca". Zostały jeszcze dwie godziny zajęć dodatkowych, godzina muzyki oraz lekkoatletyki - pomyślała An. Idąc do sali muzycznej słyszała głośne śpiewanie, śmianie się i granie na gitarze. Otwierając drzwi nagle wszystko zaczęło cichnąć. Weszła do środka. Na niewielkiej scenie siedział, chłopak z gitarą i szerokim uśmiechem. Miał brązowe oczy i czarne włosy. Był wysoki i szczupły. Wokół niego siedziało siedem koleżanek. Niezłe ma powodzenie jak na tak szczupłego chłopaka - mówi w myślach Angelina. Usiadła na krześle przy fortepianie. Wszyscy się na nią patrzą, natomiast ona siedzi tyłem.
- Cześć - powiedział brązowooki chłopak.
-Cześć - odpowiedziała An.
- Będziesz tak siedziała czy coś zagrasz? - zapytał z lekką złośliwością nastolatek.
Dziewczyna popatrzała się na niego. Lekko uśmiechnęła i zaczęła grać "Bella's Lullaby"- Carter'a Burwell'a. Dziewczyna delikatnie poruszała szczupłymi paluszkami po klawiszach. Delikatna muzyka wszystkich zahipnotyzowała. Siedzieli wpatrzeni w nią jak w obrazek. Angelina nagle przestała grać, gdy gwałtownie otworzyły się drzwi. Wszedł nauczyciel.
- O! Widzę, że zapoznaliście się już z nową uczennicą? - zapytał.
- Dzień dobry - powiedziała nabierająca odwagi An.
- Więc zaczynajmy! - krzyknął nauczyciel.
Przez całą lekcję rozśpiewywali swoje głosy w innych tonacjach. Lekcja dobiegła końca. Nastolatka wyszła z klasy i poszła do szatni, by przygotować się do kolejnych zajęć.
- Czekaj! - krzyknął nastolatek biegnący w stronę An.
- Co się stało? - zapytała przerażona dziewczyna.
- T-to było świetne - wydusił z siebie zdyszany chłopak.
Angelina zaśmiała się i podziękowała.
- Tak przy okazji to jestem Michael Parker - powiedział brązowooki wyciągając dłoń do An.
- Angelina McCarty i z Ciebie też zdolny muzyk - odpowiedziała dziewczyna.
- Muzykę traktuję poważnie, ale bez przesady - odparł skromny Michael.
-Ja muszę już iść, bo się spóźnię. Do jutra - powiedziała An odwróciła się i poszła.
Gdy Angelina wyszła na boisko, gdzie miała biegać w sztafecie, spotkała Chrisa.
- No, no, no, jednak chcesz zabłysnąć? - zapytał z uśmiechem chłopak.
- Taak, boisz się, że ktoś przyćmi Twoją "sławę"? - odparła ze złośliwością An.
-Ałł, zabolało - odpowiedział, po czym zaśmiali się.
- Okey, to ja już idę, miłego treningu, "nowa" - powiedział Football'ista.
-Dzięki "stary" - odpowiedziała dziewczyna.
Po rozgrzewce nastąpił czas na pierwsze biegi. Było dwanaście dziewczyn, dobrały się po sześć.
-Więc, już poznałaś Chris'a?- Zapytała się jedna z dziewczyn.
- Tak, miły jest - odpowiedziała An.
- Nie tylko miły, ale i super ciacho, pilny uczeń i świetny sportowiec - powiedziała jedna z dziewczyn.
Wszystkie się zaśmiały. Nauczycielka zagoniła je szybko do biegania. Po godzinie szesnastej przyjechała po Angelinę, mama.
- Hej Skarbie, jak pierwszy dzień? - zapytała z uśmiechem mama.
- Nawet miło, przepraszam, że tak na was nakrzyczałam - powiedziała nastolatka.
- A wiesz może o sporej sumie pieniędzy, jaką Mike przeznaczył na szkołę? - dodała.
- Tak, świetnie co? - Powiedziała mama.
- Tylko oby się wszyscy nie dowiedzieli, nie chcę być uważana za nadzianą córeczkę prezesa - powiedziała żartobliwie An.
Po powrocie do domu dziewczyna odrobiła lekcje, zjadła kolację i przyszykowała się do snu.
Zasnęła z myślą o tym, jak będzie wyglądało dalej jej życie w Oklahomie.
CDN.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania