UWIELBIENIE
Są tacy co pocieszenia w religii szukają,
Bo życie im i ludzie nieźle w kość dają.
Wielbią, adorują, kontemplują dogmaty,
Zdobywając kolejne rozgrzeszenia na raty.
Kapłani ich prowadzą ślepi, głusi sami
Nie mniej bezbożnymi śpiewając głosami.
Błogosławią, namaszczają i poświęcają.
Czego lud bogobojny oczekuje – dają.
Zaklęty ten krąg popytu i podaży
Będzie sobie istniał, aż się nie wydarzy,
Coś co obydwu stronom uświadomi
Znaczenie głębszej ducha ekonomii.
Szaty, liturgia, artefakty, rytuał
Modlitwy na pamięć wykuty komunał
Na mierność i wygodę ciche przyzwolenie.
Zaniechane zmiany wewnętrznej dążenie.
Tęsknota serca nigdy nie spełniona -
Zamiast wcielenia symbol i ikona.
Wydumane do granic imaginacje
Doraźne w tym „duchownych” manipulacje.
Czas się pożegnać w bojaźni pobożnością
Wobec wytworów strachu czołobitnością.
Idee pogmatwane przodków odrzucić
I głębokie intuicje pogrzebane ocucić.
Mowa co oddala nas od głębi rzeczy
Wołanie „O Panie!” temu właśnie przeczy.
„Panów” już mieliśmy w historii zbyt wielu
Spod znaku korony jak i spośród kleru.
To słowo obce naszym nowym czasom
Może i potrzebne niegdyś ciemnym masom.
By je było łatwiej „Panom” kontrolować
I przy tym własne przywileje zachować.
Nie potrzebujemy na obłokach Mesjasza
Dziś musimy lepiej zrozumieć Judasza.
Tacy jak on szubrawcy nami dziś żądzą
Co, z resztą, tak jak my - zranieni błądzą.
Zabić, zapomnieć, przejść do porządku...
To paleolitu porządek obrządku.
Choć mamy czasy człowieka światłego
To do życia w harmonii niezdolnego.
Religie nie zdały egzaminu z praktyki
Zbyt kosztowne w porównaniu do etyki,
Roszczeniowe, zachowawcze, radykalne
Zachłanne, wszeteczne, niereformowalne.
Nowa duchowość jest nam potrzebna
Na miarę wyzwań jej rola służebna.
Gdzieś mieszkać w końcu przecież duch musi
A dom jego – ciało dusi się i krztusi.
Smog ze spalania paliw kopalnych,
Tak jak upadek standardów moralnych,
Zatruwa nam życie biologiczne,
Podważa podstawy filozoficzne.
Wielbić, adorować, kontemplować dogmaty,
To czas wobec potrzeb spisany straty.
Trzeba przekierować intencję tej siły
By w źródło problemu staraniem trafiły.
Wiernych pobożne modlitwy i życzenia
Mniej jak działanie człowieka zmienia.
Szkoda tyle życia na darmo marnować
Gdy można je dużo lepiej spożytkować.
Jesteśmy sami w bezkresnym kosmosie,
Gdzie echo nie wraca po krzyku wygłosie.
Nikt bałaganu za nas nie naprawi
Ani z głupoty nas cudem nie wybawi.
Oczekiwać biernie niebios ingerencji
Sił nie-z-tego-świata proweniencji
Byłoby wielką nieodpowiedzialnością
Usprawiedliwianie się taką bezczynnością.
Wielbisz, adorujesz, kontemplujesz dogmaty?
I obce zza granicy są ci bliźnich dylematy
Musisz zejść ze sceny dramy „końca świata”
To nie dla strachliwych, bogobojnych debata.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania