Uzależnienia pięknie smakują
Komórka za komórką tworzy pęd w swej prostocie;
ja męczę się z bibułką, czując swąd w czystym błocie.
Dym dla kabiny, tylko dym w kruszcu złocie,
tego dymu z mojej winy się wyrzeknę tak, jak ojciec.
Tlenek siarki, tlenek węgla, tlenu dałem mu za późno.
Kurtyzany nago skaczą podduszone, potem kurzą.
Fajka jedna, fajka druga zaśpiewa kolędę trupom,
lecz ja ciągle z nim nie mieszkam, a chciałem już bardzo długo.
Czego mogę, się wyrzekam, lecz nowotwór, to za dużo.
Wodospady metanolu spadające w przepaść ciała
rozrywają bez pardonu sprawiedliwość w świecie prawa.
Synek chce już iść do domu, mając dosyć matki zabaw.
Szukamy własnego eteru, ale podchodzi to pod zamach.
14 stycznia 2019
Komentarze (5)
chyba ukradnę!
wiersza jeszcze nie czytałam, bom w zachwycie z tytułu tytułu!
!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania