Uzależniona

Gdy wróciłam do domu dochodziła godzina dziesiąta. Mój tata pił gorącą czekoladę i oglądał jakiś teleturniej. Przywitałam się z nim, krótko opowiedziałam o meczu (pomijając zdarzenie, które miało miejsce podczas przerwy), po czym poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptop i zaczęłam przeglądać media. Okazało się, że miałam 32 nowe zaproszenia do znajomych na facebook'u. Większość osób rozpoznałam. Byli na meczu. Zdziwiłam się, że udało im się mnie odnaleźć. Zaakceptowałam wszystkie zaproszenia, po czym wyłączyłam urządzenie i przebrałam się w piżamę, która składała się z za dużego jasnoszarego t-shirt'u i ciemnoszarych dresowych spodni. O dziwo zasnęłam dosyć szybko.

Wstałam o godzinie dziesiątej. Zjadłam śniadanie, po czym zadzwoniłam do Leny. Musiałam jechać do miasta kupić plecak i zeszyty do szkoły i pomyślałam, że Lena mogłaby jechać ze mną. Dziewczyna zgodziła się. Niecałe półgodziny później spotkałyśmy się na przystanku czekając na autobus.

- Jutro szkoła - zaczęła ciemnowłosa - Stresujesz się?

- Trochę - odparłam patrząc na nią - Myślisz, że przez tą wczorajszą akcję będę miała przewalone?

- Nie wiem, raczej nie - spojrzała na mnie pocieszająco - No, chyba że jesteś lesbijką inni się o tym dowiedzą. Wtedy możesz srać ze strachu.

Po tym co powiedziała starałam się uśmiechnąć, jednak nie bardzo umiałam. Tak, jestem lesbijką, ale praktycznie nikt o tym nie wie.

- Co? - spojrzała na mnie wystraszona - Ty...?

Nic nie powiedziałam tylko odwróciłam wzrok.

- Kurde, Tośka - zaczęła niepewnie - Ja, przepraszam. Nie wiedziałam.

- Spoko - odparłam cicho, nie patrząc na nią.

- Żeby było jasne - stanęła naprzeciwko mnie, po czym złapała moją twarz w ręce i podniosła do góry tak, żebym musiała na nią patrzeć - Nie przeszkadza mi to, naprawdę. Jesteś super i nic tego nie zmieni.

Uśmiechnęłam się lekko.

- Ale jako dobra znajoma radzę ci, nikomu o tym nie mów. Będziesz miała w szkole piekło.

- Dzięki - powiedziałam cicho - Za radę, ale i za... no wiesz... Zrozumienie.

- Od teraz mówimy sobie wszystko, okej? - uśmiechnęła się. - Co ty na to?

- Okej. Brak tajemnic.

- Brak tajemnic - powtórzyła.

- Co za różnica? - zapytała Lena - Są prawie identyczne.

- No właśnie - popatrzyłam na nią - PRAWIE!

- Ten po lewej ma tylko inny kolor zamka.

Popatrzyłam na obydwa plecaki. Już od dziesięciu minut zastanawiam się, który wziąć. Obydwa są czarne z białym napisem Vans, z tym, że jeden miał białe zamki, a drugi czerwone.

- Doradź mi, a nie - spojrzałam na nią groźnie - Do dupy z taką przyjaciółką.

- Do dupy to jest papier toaletowy - odpowiedziała podchodząc do mnie i zabierając mi z rąk plecaki - Obydwa są ładne, ale na twoim miejscu wzięłabym ten.

Podała mi plecak z czerwonymi zamkami.

- Myślisz? - zapytałam patrząc na nią.

- Tak, czerwony kolor do ciebie pasuje i najwyraźniej go lubisz - zaśmiała się wskazując na moją kurtkę, która była czerwona.

- Okej - także się zaśmiałam.

Podeszłam do kasy, po czym zapłaciłam za plecak. Podążyłam w kierunku wyjścia, ale nie widziałam tam Leny, która zawsze czeka przed sklepem, aż zapłacę. Odwróciłam się i zobaczyłam, że dziewczyna stoi przy ladzie i kupuje... plecak. Plecak, który był moją drugą opcją. Szybko do niego podeszłam.

- Osz ty, wredna żmijo - popchnęłam ją lekko - "Czerwony bardziej do ciebie pasuje". Chciałaś po prostu ten biały.

- Tosiu, skarbie - zaśmiała się patrząc na mnie - Ja ci tylko ułatwiłam wybór.

- Nie jesteśmy już przyjaciółkami - powiedziałam zła, jednak mimowolnie się uśmiechnęłam.

Nadszedł poniedziałek - pierwszy dzień szkoły. Strasznie się denerwowałam. Ubrałam białą koszulę oraz czarną plisowaną spódnicę. Jako iż nie miałam żadnych eleganckich butów byłam zmuszona założyć zwykłe czarne tenisówki. Co prawda w mojej poprzedniej szkole wszyscy zawsze zakładali zwykłe adidasy czy trampki, ale prywatne liceum to bardzo poważna szkoła. Gdy trzeba ubrać się na galowo wszyscy stroją się jak szczury na otwarcie kanału. Moje buty pewnie zauważy niejedna osoba.

Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu zamykając go na klucz. Mój tata zaczął dzisiaj swój okres próbny w nowej pracy, więc musiał dzisiaj wyjść wcześniej ode mnie, gdyż ja miałam rozpoczęcie na jedenastą.

Autobus był na przystanku, gdy mnie dzieliło od niego około sto metrów. Zaczęłam biec ile sił w nogach. Wiatr wiał w moją twarz która była czerwona od zimna. Dodatkowo kropił deszcz, który podczas biegu boleśnie uderzał o moją twarz. Do autobusu weszłam mokra i zdyszana. Popatrzyłam na kierowcę z wdzięcznością starając się wykrztusić dziękuję, jedynak było ono ledwie słyszalne.

Ruszyłam w głąb autobusu w celu znalezienia miejsca. Autobus był niemal pełny. Wszyscy na mnie patrzyli. Niektórzy ze zdziwieniem, niektórzy z pogardą, jednak zdecydowana większość patrzyła na mnie z rozbawieniem.

- Ty, gnida! - usłyszałam wołanie z końca autobusu - Tutaj!

Spojrzałam w kierunku, z którego doszło wołanie. Lena.

- Sama jesteś gnidą, gnido - zaśmiałam się, po czym usiadłam koło niej.

Miała na sobie czarną sukienkę i balerinki. Włosy miała starannie uczesane. Wyglądała ślicznie. Aż zabrakło mi słów.

Rozejrzałam się. Wiele osób patrzyło na mnie. Kilka nawet o mnie plotkowało co było widać po tym, że co chwilę na mnie spoglądają.

Zaczęłam cicho rozmawiać z Leną, dzięki czemu jazda minęła mi dość szybko.

Po zakończeniu apelu z okazji rozpoczęcia roku udałam się w kierunku klasy. Dzięki Bogu Lena trafiła do tej samej klasy co ja.

Lena i ja wyszłyśmy z hali, na której miał miejsce apel jako jedne z pierwszych, gdyż siedziałyśmy na uboczu. Gdy otwierałam drzwi wskazanej przez dyrektorkę klasy uderzyłam kogoś, kto szedł za mną.

- Ja pierdolę - powiedziała dziewczyna łapiąc się za nos, po czym spojrzała na mnie wściekła - Znowu ty?

O kurwa... Zośka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania