Uzdrowiciel

Nazywali mnie uzdrowicielem. Nie wiem dlaczego. Nie wiem skąd się wzięła ta dziwna moc, która płynęła z moich rąk. Nie wiem, czy to był dar czy przekleństwo. Nie wiem, czy pomagałem czy szkodziłem. Wiem tylko, że nie mogłem się jej pozbyć.

 

Uzdrowiłem ojca, kiedy był chory na raka. Położyłem ręce na jego piersi i poczułem, jak guz znika. Ojciec otworzył oczy i uśmiechnął się. Powiedział, że czuje się jak nowy. Powiedział, że jestem jego aniołem.

 

Uzdrowiłem matkę, kiedy miała zawał serca. Przytrzymałem ją za rękę i poczułem, jak serce bije równo i mocno. Matka odzyskała przytomność i spojrzała na mnie z wdzięcznością. Powiedziała, że kocha mnie ponad wszystko. Powiedziała, że jestem jej cudem.

 

Uzdrowiłem wielu ludzi, którzy przychodzili do mnie z prośbą o pomoc. Leczyłem ich z chorób, ran, bólów i cierpień. Nie brałem za to pieniędzy ani podziękowań. Robiłem to z poczucia obowiązku i litości. Robiłem to z nadziei, że może tak znajdę sens i cel swojego życia.

 

Ale nie znalazłem. Znalazłem tylko samotność i smutek. Znalazłem tylko nienawiść i zazdrość. Znalazłem tylko strach i wrogość.

 

Bo ludzie nie rozumieli mnie. Nie rozumieli mojej mocy. Nie rozumieli mojej dobroci. Nie rozumieli mojej słabości.

 

Ludzie chcieli więcej ode mnie. Chcieli, żebym uzdrawiał ich nie tylko z chorób ciała, ale i duszy. Chcieli, żebym uzdrawiał ich z grzechów, wad i nałogów. Chcieli, żebym uzdrawiał ich z nieszczęścia, biedy i niesprawiedliwości.

 

Ludzie bali się mnie. Bali się mojej mocy. Bali się mojej inności. Bali się mojej groźby.

 

Ludzie nienawidzili mnie. Nienawidzili mojej mocy. Nienawidzili mojej szczerości. Nienawidzili mojej wolności.

 

Ludzie chcieli mnie zniszczyć. Chcieli odebrać mi moc. Chcieli pozbawić mnie godności. Chcieli pozbawić mnie życia.

 

I prawie im się udało.

 

Znaleźli mnie w moim domu, kiedy wracałem z pracy. Było ich kilkunastu, uzbrojeni w kije, noże i pistolety. Krzyczeli na mnie obelgi i groźby. Popychali mnie i bili bez litości.

 

Nie broniłem się. Nie uciekałem. Nie wołałem o pomoc.

 

Po prostu patrzyłem na nich ze smutkiem i współczuciem.

 

Wiedziałem, że to koniec.

 

Wiedziałem, że to początek.

 

Bo wtedy poczułem coś nowego.

 

Poczułem moc w sobie.

 

Poczułem moc we mnie.

 

Poczułem moc ponad mną.

 

I wtedy stał się cud.

 

Wszyscy ludzie padli na ziemię jak rażeni piorunem.

 

Wszyscy ludzie zamilkli jak sparaliżowani strachem.

 

Wszyscy ludzie spojrzeli na mnie jak na boga lub diabła.

 

A ja spojrzałem na nich jak na braci lub dzieci.

 

I powiedziałem im:

 

- Uzdrowiłem was.

- Uzdrowiłem was ze złej woli i nienawiści.

- Uzdrowiłem was ze strachu i zazdrości.

- Uzdrowiłem was ze ślepoty i głupoty.

- Uzdrowiłem was ze wszystkiego, co was oddzielało ode mnie.

- Uzdrowiłem was ze wszystkiego, co was oddzielało od siebie.

- Uzdrowiłem was ze wszystkiego, co was oddzielało od Boga.

 

I wtedy poczułem pokój i radość.

 

I wtedy poczułem miłość i wolność.

 

I wtedy poczułem sens i cel swojego życia.

 

I wtedy poczułem siebie.

 

Nie wiem, co się stało potem.

 

Nie wiem, co zrobili ludzie, których uzdrowiłem.

 

Nie wiem, czy zmienili swoje życie na lepsze.

 

Nie wiem, czy zostali moimi przyjaciółmi lub wrogami.

 

Nie wiem, czy rozpowszechnili moją historię lub ukryli ją.

 

Nie wiem, czy ktoś jeszcze o mnie pamięta lub zapomniał.

 

Nie wiem, bo odszedłem.

 

Odszedłem z tego miasta i z tego kraju.

 

Odszedłem z tego świata i z tego czasu.

 

Odszedłem z tej rzeczywistości i z tej egzystencji.

 

Odszedłem tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie i nie zna.

 

Odszedłem tam, gdzie nikt mnie nie potrzebuje i nie chce.

 

Odszedłem tam, gdzie nikt mnie nie kocha i nie nienawidzi.

 

Odszedłem tam, gdzie jestem tylko ja i Bóg.

 

I tam jestem szczęśliwy.

 

I tam jestem wolny.

 

I tam jestem sobą.

 

Nie wiem, ile czasu minęło.

 

Nie wiem, czy to były dni, lata czy wieki.

 

Nie wiem, czy to była chwila, wieczność czy nic.

 

Nie wiem, bo nie liczyłem i nie zważałem.

 

Nie wiem, bo nie było to ważne i nie miało znaczenia.

 

Nie wiem, bo żyłem w harmonii i spokoju.

 

Żyłem w bliskości i zaufaniu.

 

Żyłem w miłości i szczęściu.

 

Żyłem w Bogu i z Bogiem.

 

I to wystarczało mi.

 

I to spełniało mnie.

 

I to uszczęśliwiało mnie.

 

Ale pewnego dnia coś się zmieniło.

 

Pewnego dnia poczułem coś innego.

 

Pewnego dnia usłyszałem coś nowego.

 

Pewnego dnia Bóg przemówił do mnie.

 

I powiedział mi:

 

Uzdrowicielu.

Uzdrowicielu, który uzdrowiłeś wielu ludzi.

Uzdrowicielu, który uzdrowiłeś sam siebie.

Uzdrowicielu, który uzdrowiłeś naszą relację.

Uzdrowicielu, który jesteś moim dzieckiem i przyjacielem.

Uzdrowicielu, który jesteś moim obrazem i podobieństwem.

Uzdrowicielu, który jesteś moim darem i cudem.

Uzdrowicielu, mam dla ciebie zadanie.

Uzdrowicielu, mam dla ciebie misję.

Uzdrowicielu, mam dla ciebie prośbę.

Uzdrowicielu, wróć do ludzi.

Uzdrowicielu, wróć do świata.

Uzdrowicielu, wróć do życia.

Uzdrowicielu, naucz ludzi uzdrawiać.

Uzdrowicielu, naucz ludzi kochać.

Uzdrowicielu, naucz ludzi żyć.

Uzdrowicielu, pokaż ludziom drogę do mnie.

Uzdrowicielu, pokaż ludziom drogę do siebie.

Uzdrowicielu, pokaż ludziom drogę do szczęścia.

Uzdrowicielu, czy zrobisz to dla mnie?

 

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.

 

Nie wiedziałem, co poczuć.

 

Nie wiedziałem, co zrobić.

 

Byłem zaskoczony i zmieszany.

 

Byłem zadowolony i wzruszony.

 

Byłem przestraszony i zasmucony.

 

Bo nie chciałem odejść od Boga.

 

Bo nie chciałem wracać do ludzi.

 

Bo nie chciałem zmieniać swojego życia.

 

Ale też nie chciałem zawieść Boga.

 

Ale też nie chciałem odrzucić ludzi.

 

Ale też nie chciałem marnować swojego życia.

 

Więc zapytałem Boga:

 

Dlaczego ja?

Dlaczego teraz?

Dlaczego tak?

I Bóg odpowiedział mi:

 

Bo ty masz moc.

Bo teraz jest czas.

Bo tak jest dobrze.

I dodał:

 

Bo ty masz wolność.

Bo teraz masz wybór.

Bo tak jest sprawiedliwie.

I zapytał mnie:

 

Czy ufasz mi?

Czy kochasz mnie?

Czy posłuchasz mnie?

I ja odpowiedziałem mu:

 

Tak, ufam ci.

Tak, kocham cię.

Tak, posłucham cię.

I wtedy poczułem radość i pokój.

 

I wtedy poczułem miłość i wolność.

 

I wtedy poczułem sens i cel swojego życia.

 

I wtedy poczułem siebie.

 

I wtedy powiedziałem Bogu:

 

Uzdrowicielu.

Uzdrowicielu, który uzdrowiłeś mnie.

Uzdrowicielu, który uzdrowiłeś nas.

Uzdrowicielu, który jesteś moim Ojcem i Przyjacielem.

Uzdrowicielu, który jesteś moim Obrazem i Podobieństwem.

Uzdrowicielu, który jesteś moim Darem i Cudem.

Uzdrowicielu, zrobię to dla ciebie.

Uzdrowicielu, wrócę do ludzi.

Uzdrowicielu, wrócę do świata.

Uzdrowicielu, wrócę do życia.

Uzdrowicielu, nauczę ludzi uzdrawiać.

Uzdrowicielu, nauczę ludzi kochać.

Uzdrowicielu, nauczę ludzi żyć.

Uzdrowicielu, pokażę ludziom drogę do ciebie.

Uzdrowicielu, pokażę ludziom drogę do siebie.

Uzdrowicielu, pokażę ludziom drogę do szczęścia.

I wtedy odszedłem.

 

Odszedłem od Boga i z Bogiem.

 

Odszedłem do ludzi i dla ludzi.

 

Odszedłem do życia i z życiem.

 

I tam byłem szczęśliwy.

 

I tam byłem wolny.

 

I tam byłem sobą.

 

Uzdrowiciel - epilog

 

Ludzie nazywali mnie uzdrowicielem.

 

Ludzie nazywali mnie nauczycielem.

 

Ludzie nazywali mnie prorokiem.

 

Ludzie nazywali mnie świętym.

 

Ludzie nazywali mnie wieloma imionami.

 

Ale ja nie przywiązywałem do nich wagi.

 

Bo ja wiedziałem, kim jestem.

 

Bo ja wiedziałem, skąd jestem.

 

Bo ja wiedziałem, dokąd idę.

 

Bo ja wiedziałem, co robię.

 

Bo ja wiedziałem, że to nie ja.

 

Bo ja wiedziałem, że to Bóg.

 

Bóg, który mnie stworzył.

 

Bóg, który mnie kochał.

 

Bóg, który mnie posłał.

 

Bóg, który mnie prowadził.

 

Bóg, który mnie uzdrowił.

 

Bóg, który mnie nauczył.

 

Bóg, który mnie prorokował.

 

Bóg, który mnie uświęcił.

 

Bóg, który we mnie był.

 

Bóg, który ze mną był.

 

Bóg, który przeze mnie był.

 

Bóg, który dla mnie był.

 

Bóg, który dla ciebie był.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania