Vae amorii.

Rozdział 2.

Piotr i Hana patrzyli na siebie. Widział w jej oczach duże zawiedzenie. Na pewno czuła to samo co on podczas tej dyskoteki. Poza tym… ten pocałunek. On był magiczny. Pocałunek wszystkich pocałunków. Blondynka nie mogła oderwać się od brązowych oczu mężczyzny. Chciała przestać patrzeć się na niego jednak nie mogła. Zbyt ją pociągał. Wręcz mogła powiedzieć, że planowała z nim resztę swojego życia. Lili popatrzyła na przyjaciółkę. Domyśliła się, że to ten mężczyzna z klubu.

- Jestem Lilianna ale wolę jak mówi się na mnie Lili- powiedziała wyciągając rękę

- Piotr. Piotr Gawryło- podał rękę Hanie kompletnie olewając Lili

Brunetka zaśmiała się. Teraz to była pewna, że to właśnie ten idealny książę, o którym Hana opowiadała jej przez całą noc.

- Hana, Hana Goldberg- podała mu rękę

Czuł jakby właśnie zawaliła mu się świat. To była Hana. Ta Hana. Ta którą miał zranić, która miała zabić się przez niego. Długo trzymał jej dłoń. Nie chciał jej puszczać. Jak teraz miał ją zranić kiedy on marzył tylko o jej pocałunkach.

- Ja muszę wyjść na chwilę- powiedział i szybko wyszedł z salonu.

Dziewczyna chwilę posiedziała z przyjaciółkami jednak zaraz wybiegła za Piotrem.

- Piotr!- krzyknęła

Nie chciał jej widzieć. Przecież ona nie może być tą jedyną w jego życiu. Wszystkie tylko nie ona! Odwróciła go w swoją stronę. Momentalnie przybliżyli się do siebie. Znów poczuli te iskry, które zawładnęły ich ciałami.

- Ja…- nie mogła w ogóle skupić się na swoich słowach- Ty jesteś facetem Celiny a ja jej przyjaciółką. To co wczoraj się zdarzyło nie może ujrzeć światła dziennego…

Patrzył na nią. Chciał powiedzieć coś niemiłego jednak nie potrafił. Uśmiechnął się.

- Masz rację- powiedział czym wywołał wielkie zawiedzenie u Hany- Nie wiem co we mnie wczoraj wstąpiło.

- Nie rozmawiajmy o tym- przerwała mu. Odwróciła się i chciała odejść jednak złapał ją za ramię

- Jesteś Hana Goldberg tak?

- Tak- powiedziała zdziwiona patrząc na jego usta które miała ochotę całować

- Od jutra zaczynam pracę u Twojego ojca jako szef ochrony- uśmiechnął się nonszalancko

Jak ona miała o nim zapomnieć skoro teraz będzie widywała go codziennie? Przecież nie może zabrać narzeczonego przyjaciółce. To niemożliwe i niewybaczalne! Uśmiechnęła się lekko wyrywając swoje ramię i szybko pobiegła do dziewczyn. Porwała stamtąd Lili tłumacząc się, że mają do załatwienia ważną sprawą. Gdy znalazły się w miarę daleko Hana usiadła na ławce. Schowała głowę w dłoniach.

- Ten cały Piotr to ten chłopak z dyskoteki?- Lili oparła brodę na ramieniu dziewczyny

- To on Lili. Ja zakochałam się w narzeczonym mojej przyjaciółki, który do tego będzie pracował dla mojego ojca- szepnęła

- Jako kto?- zaciekawiła się

- Jako szef ochrony, rozumiesz?

- Czy coś w tym złego?

- Nie ale pamiętasz Marcina? Tego mojego ochroniarza z którym się całowałam. Ojciec wywalił go na zbity pysk i jeszcze kazał pobić. Nie mogę ryzykować, że Piotrowi też coś się stanie.

- Ale Cię wzięło. Nic o nim nie wiesz a mówisz jakbyście mieli się żenić.

- Przestań Lili. Nie chce o tym myśleć- blondynka spojrzała w dal. Chciała żeby to wszystko było snem.

Piotr załamany siedział przed swoim domem. Jak miał zemścić się na dziewczynie skoro ona teraz była dla niego wszystkim? Teraz w sumie miałby lepszą sytuację. Widział jak na niego patrzyła. Miał ją w garści. Uśmiechnął się do siebie. Chciał dopuścić do siebie tą myśl o zranieniu Hany jednak serce podpowiadało mu, że ją kocha.

- Ty idioto. Wszystko spierdolisz!- powiedział do siebie

- Hana!- blondynka usłyszała krzyk ojca

Założyła długą bluzę i zeszła na dół. Ojciec stał z Piotrem. Mężczyzna od razu zmierzył ją wzrokiem. Kręciła go. Bardzo go kręciła. Te długie nogi, blond włosy. Wszystko miała idealne, aż nabrał ochoty na kochanie się z nią. Nie seks tylko kochanie. Chciał ją pieścić, mówić jej jaka jest piękna. Zemsta zeszły na dalszy plan. Teraz chciał być z Haną.

- To jest Piotr. Jest Twoim osobistym ochroniarzem i szefem ochrony. Masz go słuchać- powiedział ostro Aaron

- Dlaczego mam go słuchać?

- Bo jest Twoim ochroniarzem, i żeby nie powtórzyła się sytuacja tak jak z Marcinem- pogroził jej palcem

- Przestań- powiedziała Hana

Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna fatalnie dogaduje się ze swoim ojcem. Tak jakby w ogóle o nim nic nie wiedziała. Nie! Ona jest tak samo odpowiedzialna za śmierć jego ojca jak Aaron. Jest z tego rodu, czyli ma tą samą krew. Krew zbrodniarzy.

- Nie pyskuj.- Aaron zdenerwował się

- Daj mi spokój.- blondynka machnęła na niego ręką i pobiegła do pokoju

- Mam biec za nią?- zapytał Piotr

- Zabierz ją dzisiaj na zakupy. Niech się już nie dąsa- powiedział Aaron i odszedł od niego

Mężczyzna pobiegł na górę. Zaczął szukać dziewczyny. Usłyszał cichy płacz. Zapukał do drzwi jednak nikt nie odpowiedział. Nacisnął na klamkę. Blondynka siedziała na łóżku. Szybko wytarła łzy. Uśmiechnął się lekko. Usiadł naprzeciw niej.

- W porządku?- zapytał

- Tak, tak. Wszystko w porządku- powiedziała uśmiechając się

- Mi możesz zaufać- złapał ją za ręce- Nie bój się mnie.

Spojrzała w jego oczy. Były takie piękne. Świeciły się niczym pochodnie. Odgarnął z jej twarzy blond kosmyki, które opadały na jej twarz. Pogłaskał ją po policzku. Przybliżył się do niej. Delikatnie pocałował. Chciała odepchnąć go jednak za bardzo tego chciała. Objęła jego twarz. Teraz już nie myślała…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania