Versus ad mortem

Gdyś się w me progi zgorzknie wprowadziła

W drzwi nie stuknęłaś moje ni razu

Żadnym dzwonkiem nie zadzwoniłaś

Nim ujrzałem cnotę twego obrazu

 

Kosy ze sobą nigdy nie miałaś

Nie miałaś kości, ni szaty ciemnej

Zabrać mnie nigdy przecież nie chciałaś

A wzięłaś wszak radość duszy nie jednej

 

Zawsze gdyś przyszła prosiłaś o wiele

Więcej niż posag, więcej niż cnoty

Radość czułaś tylko w popiele

Co ciało każdego z nas w końcu rozłoży

 

Jak też wspomniałem, mną zawsze gardziłaś

W objęcie swe wziąć mnie nie było ci spieszno

Czym jest mój żywot? Podróż to jaka?

Czemu na krań życia karzesz iść pieszo?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Grafomanka ponad rok temu
    Jakieś to dziwne i skomplikowane... aczkolwiek uśmiecha

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania