Versus ad mortem
Gdyś się w me progi zgorzknie wprowadziła
W drzwi nie stuknęłaś moje ni razu
Żadnym dzwonkiem nie zadzwoniłaś
Nim ujrzałem cnotę twego obrazu
Kosy ze sobą nigdy nie miałaś
Nie miałaś kości, ni szaty ciemnej
Zabrać mnie nigdy przecież nie chciałaś
A wzięłaś wszak radość duszy nie jednej
Zawsze gdyś przyszła prosiłaś o wiele
Więcej niż posag, więcej niż cnoty
Radość czułaś tylko w popiele
Co ciało każdego z nas w końcu rozłoży
Jak też wspomniałem, mną zawsze gardziłaś
W objęcie swe wziąć mnie nie było ci spieszno
Czym jest mój żywot? Podróż to jaka?
Czemu na krań życia karzesz iść pieszo?
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania