Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
W ciemnym pokoju
Do opisania tej historii zmotywował mnie tekst innego opowijczyka: http://www.opowi.pl/internetowa-milosc-a33313/
W przeciwieństwie do wydarzeń opisanych przez kolegę, te miały miejsce w rzeczywstości. Imiona, rzecz jasna, zostały zmienione.
Napisałam to naprędce w czasie pracy, więc wybaczcie mi ewentualne błędy. Wytykajcie do bólu.
– To gdzie jedziemy? – mruknąłem nieco zaspany, wsłuchany w stukot kół pociągu.
Po tygodniu ciężkiej pracy nie miałem wyjątkowej ochoty na imprezowanie, tym bardziej w klubach, gdzie muzyka rodzaju „umcy umcy” torturuje moje uszy. Wiele bym dał za kubek gorącej herbaty i miękkie łóżko, a byłem skazany na godzinną drzemkę w twardym siedzeniu i zimną puszkę energola.
Nie lubiłem kiedy jeździła po imprezowniach beze mnie. Nie to, że jestem chorobliwie zazdrosny i nie ufam swojej kobiecie, ale jest jak jest. Obawy rodzą się zawsze, niezależnie od rozsądku. Chociaż był z nią Michał, jej przyjaciel z czasów ogólniaka, którego szanowałem, lubiłem i mu ufałem, jednak wiedziałem, że kryłby ją do usranej śmierci niezależnie od okoliczności.
Moje pytanie wywołało u nich wymianę porozumiewawczych spojrzeń i cień podejrzanych uśmiechów. Uniosłem brwi, wykrywszy konspirację.
– No? Skoro już się z wami zabrałem, to łaskawie przedstawcie mi swoje plany.
Kamila spojrzała na Michała wzrokiem z serii „mów, kurwa, nie będę się za ciebie tłumaczyć”. Chłopak nie miał wyboru. Nawet jeśli uknuli coś razem.
– Wiesz, Krzysztofie… – zaczął, a ja już wiedziałem, że nie jest dobrze. – Bywam w Polsce raz do roku, chyba możecie się dla mnie trochę poświęcić – burknął, próbując wziąć mnie pod włos. Nawet jeśli żył na emigracji, to z własnego wyboru. Słaba wymówka. – Jedziemy do gay clubu – wyrzucił wreszcie, po czym skurczył się w siedzeniu, czekając na moją reakcję.
Michał jest gejem. W porządku, jestem liberalnym i tolerancyjnym człowiekiem. Będąc heteroseksualistą, nie neguję osób o odmiennej orientacji. Jak to się mówi „wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego”. Dopóki nie jestem zmuszany do intymnej relacji z innym mężczyzną nie przeszkadza mi ich obecność czy towarzystwo.
JEDNAK! Akceptuję też mrówki, a nie wpieprzam łba w mrowisko.
Obrzuciłem Kamilę piorunującym spojrzeniem. Ona odpowiedziała mi szczenięcym wyrazem twarzy, choć widziałem jej rozbawienie, które tak skrzętnie próbowała ukryć. Jeszcze się policzymy…
– To zawsze nowe doświadczenie do twojego życiorysu, skarbie. Po drugie, jesteś ze mną, więc nie będą się tobą interesować. – próbowała mnie pocieszyć, chociaż szło jej to mocno nieudolnie.
„Nowe doświadczenia”… Zacytuję jej to przy najbliższym baraszkowaniu.
Dlaczego dałem się namówić? Sam nie wiem. Chyba z dobroci serca albo zmęczenie odebrało mi wolę walki. Zdecydowanie jestem za miękki.
Pogrążone w półmroku wnętrze, sporo ludzi na parkiecie, za barem wymuskany chłoptaś. Sceneria pozornie niewiele odbiegała od tej w zwyczajnym klubie. Białe kanapy w lożach, oświetlone ultrafioletem, a na nich głównie mężczyźni, rzucający ku sobie wymowne spojrzenia, lub tacy, którzy zaszli już o krok dalej.
Wzrokiem zlustrowałem towarzystwo na parkiecie. Większość chłopy, ale kobiet też niemało. Niektóre typowe lesbijki, inne zatopione w męskich ramionach. Trochę mi ulżyło. Chwyciłem Kamilę za rękę, a ona podążywszy za Michałem, pociągnęła mnie w ustronne miejsce.
Usiedliśmy we troje w sporym „ogródku” na tyłach. Na stole wylądowały piwo i trzy paczki LM’ów. Atmosfera zaczynała mi odpowiadać. Brak wypacykowanych lafirynd i ich przydupasów w koszulkach polo i z karnetem na solarium w kieszeni był satysfakcjonujący. Muzyka nie opierała się na jednostajnym takcie. Puszczano głównie disco, co jakiś czas nawet rockowy kawałek zabłysł w klubowym repertuarze. Powoli się rozluźniałem.
– Idę do toalety – oznajmił nagle Michał, podnosząc się z krzesła.
– Też się przejdę – odparłem, uznając to za dobry kontent. Nie chciałem w pojedynkę pakować się do lwiej pieczary.
Łazienka wyposażona była tylko w jedną kabinę. W dodatku zajętą. Co jak co, czułbym się troszkę niekomfortowo, mając obnażyć się w towarzystwie tych panów i załatwić potrzebę w pisuarze. Michał widocznie zrozumiał moje obawy i pociągnął mnie za ramię.
– Tu, zaraz za rogiem, jest wejście na osobny korytarz. Widziałem, że pierwsze drzwi w środku to kibelek.
Skinąłem głową, przystając na jego propozycję. Cóż, nie za szkodzi się rozeznać.
W korytarzu było ciemno. Tylko z głębi wyłaniały się jakieś niewyraźne snopy światła. Pomyślałem, że to miejsce dla personelu, ale skoro było otwarte…
Toaleta była ciasna i obskurna, a rygiel w drzwiach wyłamany. Puściłem Michała przodem i oparłem się plecami o drzwi. Trochę jak za czasów podstawówki, ale przynajmniej można było odlać się w spokoju.
Z wnętrza korytarza wyłonił się facet. Gdy znalazłem się w jego polu widzenia, uśmiechnął się, wbijając we mnie wzrok. Napiąłem mięśnie i skrzyżowałem ramiona na piersi. Psychologiczna zagrywka, dająca do zrozumienia, że zamykam się przed nawiązaniem relacji. To go nie zniechęciło.
Mimo że lubuję się w militarnym stylu, do niskich i chuchrowatych zdecydowanie nie należę, a moja mina jednoznacznie mówiła „odpierdol się” typek nie dał za wygraną. Spodziewałem się gadki-szmatki, czy nawet bezpośredniej propozycji, ale facet się nie certolił. Znalazłszy się przy mnie, wyciągnął rękę i złapał mnie za klejnoty z uśmiechem pederasty na ustach. W tej jednej sekundzie przez moją głowę przewinęło się milion scenariuszy jego śmierci. Wiem, że znajdowałem się w miejscu, gdzie miłość męsko-męska jest preferowana, ale ja nie łapię kobiet za krocze przy pierwszej wymianie spojrzeń.
Chwyciłem jego nadgarstek, zaciskając palce jak imadło. Moje opanowanie i tak było godne podziwu. Poczułem jak coś strzyknęło pod jego skórą. Tamten wykrzywił się w bólu, mamrocząc jakieś przeprosiny. Gdy uwolniłem jego rękę, uciekł w popłochu.
Gdy tylko Michał załatwił swoje, wpadłem do kabiny, poszedłem za jego przykładem i pędem ruszyłem z powrotem do ogródka.
Na miejscu, wciąż rozemocjonowany, opowiedziałem o mojej przygodzie. Michał oburzył się, przyznając, że miał podobną sytuację, kiedy stał na warcie.
– Może jestem gejem, ale kurwa… To jest molestowanie, a nie równość seksualna. Pieprzona hołota. Boją się ujawnić, a tutaj nie potrafią nad sobą panować. Bydlaki – skwitował, zaciągając się nerwowo papierosem.
– Rób, co chcesz. Ja zamierzam trzymać mocz, choćby miał mi zalać oczy. – chwyciłem za paczkę fajek i trzęsącą się dłonią odnalazłem spokój w nikotynie.
– Słuchaj, stary, to jest jakaś abstrakcja – żalił się Michał pochylając nad ladą. Barman słuchał go ze skupieniem, nalewając piwo. – Nie chcę wychodzić na tego, który wyjechał za granicę i psioczy po rodakach, ale w Anglii nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Zróbcie coś z tymi napaleńcami, bo ktoś to wreszcie zgłosi.
– Mówisz, że za każdym razem kiedy byłeś w kiblu ktoś cię obmacywał? – barman wydawał się mocno zdziwiony.
– Pięciokrotnie… – pracownik jakby otrzeźwiał, odstawił szklankę i oparł łokcie na ladzie.
– Gdzie łaziliście do tej toalety?
Spojrzeliśmy po sobie z lekką konsternacją, ale przecież inni klienci też się tam wałęsali, więc raczej nie złamaliśmy regulaminu.
Michał wyjaśnił barmanowi, gdzie załatwialiśmy potrzebę i wytłumaczył czemu tak się stało. Facet za ladą ryknął śmiechem, niemal upuszczając szkło na posadzkę.
– Chodziliście do Dark Roomu – wydyszał, gdy wreszcie opanował, w tej chwili bardzo drażniące, rozbawienie.
Michał złapał się za głowę, bałusząc oczy. Widać nie dowierzał w to, co usłyszał i wydawał się być mocno zażenowany. Ale co to, kurwa, ten cały „Dark Room”? Jako jedyny byłem poza tematem i czułem narastającą irytację.
– Dark Room to skrzydło, w którym, no wiesz, tutejsi finalizują swoje wieczorne łowy. – Barman najwyraźniej zauważył moją konsternację. – Dymać się tam chodzą i tyle. A jak staliście w wejściu korytarza, to co mieli myśleć, jak nie to, że czekacie na partnera?
Od tej pory szczam do pisuarów.
Komentarze (8)
Wielkie dzięki za aprobatę i miłe słowo.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania