W cieniu śmierci
na krawędzi
na lewo na prawo gdzie nie spojrzę puste butelki
i niedopałki a w nich dym
nieugaszony jeszcze albo już zgasły
pod wodę do dna wciąż głęboko
tonę
łapię na ustach powietrze zamykam
w płucach ucieka jak woda
nic już nie czuję
dźwięki z uszu dawno temu straciły sens
trzyma je tylko nawyk
wchodzę w cień może tam znajdę spokój
zatrzymam pomiędzy słowami
aż zagra czernią fortepianu i skona na palcach
jak westchnienie
Następne części: W cieniu nocy W cieniu wieczności
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania