W głowie pustka

Długa cisza, a potem twój głos.

Czuję jak twój oddech unosi mój włos.

Twoje pytania wolno do mnie docierają,

A moje odpowiedzi mnie pogrążają.

Lustrzany nasz uśmiech - odbije dzisiaj zło.

A odpowiedni moment przykryje tło.

Skupienie powierzam na jeździe.

Bo boję się jaka konsekwencja tego będzie.

Trzęsienie ziemi to marne porównanie.

Nie ma takich słów opisujących tę sytuację.

Biję pięściami swoje serce zgubione.

I pytam jak furiatka siebie - co robię!

Tylko przerażone oczy czują twój dotyk.

Widzą jak działam na Ciebie jak narkotyk.

Krzyczę, płaczę, rozsadza mnie w środku!

Brakuje jeszcze tego byś mówił do mnie "kotku".

Rysuję piękny uśmiech u dołu mej twarzy.

Ciepło w ciągniku piekielnie policzki parzy.

Wyrzucam ciało rozprostowując kości.

Ty przygotowujesz scenę zakazanej miłości.

Nasz Pan powiesił już księżyc na niebie.

Nieprawdopodobne, że nie boję się Ciebie.

Drżę z zimna jak dygotka w jakiejś bajce.

Bierzesz mnie pod ramię, delikatnie głaszczesz.

Później suponuję ... twój język w moich ustach.

Chyba zasnęłam w mojej głowie jest pustka.

Próbuję się obudzić - otwierając szybko oczy

Marzę by w twojej ślinie się szybko utopić.

Posejdonie synu pięknej Rei.

Proszę zawołaj trzęsienie ziemi!

Pięść już zaciskam gdzieś na Tobie.

Twoje ciało prędko czerwienią płonie.

I jeszcze i jeszcze raz jeszcze i jeszcze...

Moje ciało przechodzą żywiołowe dreszcze.

Chcesz więcej i więcej tak więcej i więcej...

Szaleńczo całujesz mnie coraz to prędzej.

Utykam na gardło zalane gorączką twych ust.

Stop, stop, stop... przestańmy to robić już!

Ten stan jest bardzo namiętny .

Ten czas będzie bardzo pamiętny .

Nagle wodospad... tak płyną me łzy.

Nigdy przenigdy nie bądź na mnie zły.

Krwawię i twoją jaskrawą bluzę plamię.

Łzami, bo przytulam Twoje silne ramię.

Tak piękne, tak ciepłe twe przeprosiny, ponętne.

Czy zbledne? Czy znaczę coś dzisiaj dla Ciebie?

Jestem dzisiaj Ewą - Ty jesteś Adamem,

A to co robimy jest zakazanym jabłkiem.

Co my robimy? Co my myślimy?

Co myśmy dzisiaj zrobili?

Co Ty powiesz mi na to?

Przepraszam, powinnam Ci mówić "tato".

Biegnę po głowie i mam ze sobą koszyk.

Chcę zebrać wszystkie myśli, abyś Ty je nosił.

Znów swój wzrok skupiam róż kaście.

Szarpię kluczykiem, lecz silnik gaśnie.

Miotam się, miotam, chwieją się nogi.

Ty znowu dłońmi dotykasz mnie powoli.

Wzdycham, bardzo szybko oddycham.

Bardzo chętnie ślinę głośno połykam.

Jak lis kłamczuszek mam wiele min.

Jak bardzo pragnę żyć z kilku tych chwil.

Błądzę, wciąż błądzi mój wzrok.

Szukam, tak szukam, lecz wokoło jest mrok.

Nagle przypadek! Niemożliwe, potknęłam się.

Wzrok twój szalenie kradnie mnie.

Wtapiam mizerne oczy od gorzkich łez.

Przyciągasz spojrzeniem jak magnes mnie.

Masz oczy zmęczone.

zmarszczki owijają Twe skronie.

Dłonie pomarszczone oplatają moje młode.

A dzieci ciut dalej mówią "dobranoc" sobie.

Taksujesz mnie wzrokiem.

Jesz każdy mój oddech.

Ta cisza jest nieruchoma, bezwolnościowa.

Ja czuję się nie normalnie wolna.

Trzeszcza wciąż mamy ku sobie.

Jeszcze trochę i wargami mnie wstrząśniesz.

"Masz śliczne oczy" mowisz mi.

Kciukiem wycierasz łzę, która w oku tkwi.

Moje serce ma milion rwanych kawałków.

Moje usta mają bilion Twoich małych śladów.

Ja się uśmiecham szeroko, bezmyślnie.

A oczy są potwierdzeniem tego, że nie myślę.

Ta chwila jest tak szybka, szybka tak szybka.

Tak biegnę, biegnę, zatrzymaj mnie, ja mdleję.

"Chodź tu" mówią oczy.

Ja nie wiem, ja się śmieję.

Czy chcę? Czy istnieje możliwość, by zbiec?

Czy to satysfakcja w twoich oczach?

Czy ona na chwilę mnie kocha?

Czy tylko jeden dzień w tygodniu odpoczną usta?

Czy w naszych głowach jest pustka?

Drę w żołądku chmarę papierowych motyli.

Zatrzymujesz czas, gdzieś na pewno się zgubimy

Czy przejmujesz się tym?

Powiedz proszę mi.

Czy ja mam ufać Ci? Może ty ufasz mi?

Zgadzam się, całuj mnie, nie odsunę się.

Wiem, że chcesz, ale nie wiem czy ja też.

Niepowstrzymany nasz żar .

Zawzięty, silniejszy od wszystkich skał.

Intensywne wymienianie naszych ran.

Wybierzmy sobie którąś z kar.

Ta chwila trwa krótko, krótko...

Całujesz mnie mocno, ocierasz mnie bródką.

To już koniec, zrozum koniec.

Już nie mogę, już się boję.

Obiecaj, że zostanę Tobie tylko w głowie.

Tylko Tobie, obiecaj, że nie powiesz.

Jestem już w moim świecie ścian czterech.

Myślę jak mogłam dać Tobie siebie.

Ryczę pod pościeli lawiną.

Dotykam poduszkę brzydką czupryną.

Dobiegł tygodnia ciężkiego koniec.

Łzy nieba moczą jasny, ciasny pokrowiec.

Tylko dymem zaspokajam swoje usta.

I płaczę, a w mojej głowie jest pustka.

Nie wiem, jak myślisz?

Czy chcesz moje usta sobą wyczyścić?

Ja czekam, poczekam i będę czekała.

Aż pamięć zniknie z tamtego dnia.

Pobujam się, popłaczę, pomyślę raz jeszcze.

A potem- zobaczymy co dalej będzie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania