W imię miłości

Co, gdyby różne sytuacje potoczyły się zupełni inaczej? Zapewne ludzie, którzy niedawno podszywali się za przyjaciół istnieliby dalej w moim życiu. Mogłabym dalej rozwijać swoje umiejętności, czerpiąc z nich przyjemność. Teraz miałabym ukochaną osobę przy boku, która dawałaby mi odczuć swoją obecność. Jest jedno pytanie, czy w świecie kłamstw i manipulacji byłabym szczęśliwa? Pewnie tak, póki nie poznałabym prawdy i nie zrozumiała jak bardzo się pogrążyłam ufając nie tym ludziom. Teraz po upłynięciu pięciu miesięcy zrozumiałam, że nie postąpiłam uczciwie, lecz słusznie.

Zrozumiałam, że ludzie, którzy są z nami do tej pory mogą w każdej chwili odejść zatrzaskując za sobą drzwi. Jeśli jesteś jednym z tych szczęściarzy, którzy spotykają na swojej drodze osobę, która jest przy tobie pomimo popełnienia licznych błędów to nie odrzucaj takiego człowieka. Przez to, że miałam okazję poznać wiele różnych osobliwości na swojej drodze zapomniałam, co oznacza walczyć o osobę, na której mi zależy. Najważniejsze jest to, aby zawsze ufać sobie. Każdy z nas popełnia błędy i to jest normalne, kiedy gubimy się w tym, co nas otacza jest jedyny sposób, który może nam pomóc. Nauka na własnych błędach, ponieważ nie sztuką jest upaść tylko powstać dwa razy silniejszym.

A wszystko zaczęło się od niepozornego piątego dnia tygodnia. Zwykle każdego piątku, jak to mówi moja przyjaciółka dnia wolności wszyscy odliczają minuty, a nawet sekundy do ostatniego dzwonka. Kiedy już nasze tego dzienne marzenie się spełni możemy wyruszać do domu. Muszę się przyznać, że należę do tych osób, które nie lubią chodzić pieszo i poruszają się ekskluzywnym pojazdem, w moim przypadku autobusem miejskim. Jeśli szczęście mi dopisze to nie muszę się przytulać do mojej przyjaciółki – szyby, z którą niestety zdarza mi się być bardzo, blisko, gdy wejdzie tabun ludzi. Jedyne, co mnie jeszcze trzyma przy życiu to to, że jadę do mojego domku, gdzie jest moja cudowna lodówka i łóżeczko z mięciusim kocykiem. Jestem jedną z nielicznych osób, które waśnie tak spędzają swój wolny czas. Nie moja wina, że tak bardzo zżyłam się z moim łóżeczkiem cieplutkim kocykiem i mięciutką poduszeczką. Jednak tego, co ujrzałam po otworzeniu drzwi nie spodziewałam się.

Teraz nie wiedziałam, czy to ja pomyliłam domy, czy mój tata emigruje na wizytę babci. Podchodząc bliżej nieznajomych mi pudeł i walizek, ujrzałam duży napis na jednym z kartonów

,, nie rzucać,, Czy moi rodzice zwariowali? Nagle usłyszałam jakiś hałas dobiegający z góry. Odłożyłam plecak w wolny kąt przy komodzie, po czym pognałam na pierwsze piętro zobaczyć, co się dzieje. Skoro drzwi były zakluczone, a moich rodziców nie było w domu to oznaczało jedno. Na samą myśl o włamaniu zrobiło mi się słabo. Będąc na korytarzu chwyciłam parasol, który był oparty przy lustrze. Idąc dalej ujrzałam, że pali się światło w toalecie skąd wydobywał się hałas. Nagle klamka się poruszyła i po chwili drzwi się otworzyły. Bez wahania zrobiłam szybki zamach parasolem nie patrząc, kto to może być. Usłyszałam tylko stłumiony jęk, odwróciwszy głowę, ujrzałam młodego chłopaka, który miał przepasany ręcznik na biodrach. Stanęłam osłupiona, co tutaj się dzieje? Co to za gościu?

-Co ty wyprawiasz? – Warknął na mnie z niedowierzeniem

- Co ja robię? Co ty tutaj robisz? Kim ty jesteś? – Byłam wściekła nie mogąc się uspokoić. Moje serce uderzało jak opętane z przerażenia.

- Fabian – wystawił swoją jedną z wolnych dłoni w moim kierunku, drugą wciąż trzymał się w miejsce uderzenia parasolem przeze mnie.

- Co robisz w moim domu? – Wciąż nie dawałam za wygraną chciałam teraz zaraz wszystko wiedzieć

- Henryk Ci nie powiedział? – Widząc, że nie mam ochoty się z nim witaj zabrał dłoń

- Mój tata? O czym niby? – Czułam się zażenowana tą całą sytuacją

- Będę tutaj mieszkał.

Kiedy to powiedział myślałam, że się przesłyszałam. Obcy koleś w moim domu ma zamieszkać. Nie no spoko przecież to normalne, przychodzisz sobie ze szkoły, zmachany ciężkim dniem, a tu niespodzianka rozwalone kartony, hałas dobiegający i dowiadujesz się, że w Twoim domu zamieszka jakiś nowy lokator. Nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Chłopak wciąż stał przy mnie, patrząc w oczy i czekając na jakąś reakcję.

- Acha, no dobrze - odłożyłam parasol na miejsce, po czym udałam się do mojego pokoju, który znajdował się na końcu korytarza. Kiedy już miałam przekroczyć próg mojej świątyni, odwróciłam się do sterczącego jeszcze chłopaka przed toaletą – przyłóż sobie lód, pomoże uśmierzyć ból – On tylko przytaknął, zamknęłam drzwi z hukiem. Pierwsze, co zrobiłam to położyłam się do mojego łóżeczka, aby chodź na chwilę się wyciszyć.

 

***

Poczułam zimny powiew wiatru, który delikatnie otulał moje ciało. Pośpiesznie wstałam z łóżka, aby zrozumieć, co się dzieje. Zza oka wydobywał się cichutki dźwięk, który wydawały krople deszczu, odbijające się o parapet. Chłód, jaki otaczał mój pokój był przerażający, czułam strach, którego nie da się opisać jakimkolwiek słowem. Po chwili usłyszałam czyjś głośny krzyk. Wybiegłam na korytarz, aby dowiedzieć się skąd on może dobiegać. Prowadzona przez niepokojący odgłos dotarłam do dużych, białych drzwi położonych na końcu korytarza. Nacisnęłam delikatnie klamkę czując mocne bicie serce. Kiedy stanęłam w progu ujrzałam zapłakaną mamę, klęczącą przy rozłożonym łóżeczku dla dziecka na środku ponurego pokoju. Nie zatrzymywałam się, podeszłam do łóżeczka, aby zrozumieć, co się stało. Nagle pokój zaczął wirować w mojej głowie pojawiały się przeróżne obrazy. Upadłam na podłogę opierając się o łóżeczko próbowałam się podnieść. Gdy wszystko się zatrzymało, po woli wstałam. Klęcząca postać przedstawiająca moją matkę zaczęła coś szeptać. Nie byłam w stanie zrozumieć, co mówi, ponieważ po chwili zaczęła nucić jakąś piosenkę. Przeniosłam wzrok na łóżeczko, które było puste wtedy zrozumiałam. To łóżeczko kiedyś należało do mojego brata, który umarł, gdy miał dwa latka. Zaczęłam cofać się do tyłu, czułam jak łzy coraz to szybciej spływały mi po policzku. Mocny wiatr otworzył okno znajdujące się przed łóżeczkiem, po czym zamknął je z hukiem.

 

Otworzyłam oczy z przerażenia, wciąż nie mogłam nabrać powietrza z płuc. Miałam drgawki, które czułam z podwojoną siłą na skórze. Po chwili dotarło do mnie, że na brzegu łóżka siedzi nowo poznany chłopak. Wpatrywał się we mnie z troską, trzymając swoją dłoń na moim ramieniu, starając się mnie ocknąć. Kiedy już zauważył, że wszystko jest w porządku, zabrał dłoń.

- Co ty tutaj robisz? – zapytałam zdziwiona jego obecnością

- Krzyczałaś, nie wiedziałem, co się dzieje – odpowiedział spokojnym głosem nie odstępując ze mnie wzroku

- To tylko zły sen. Nic mi nie jest – wstałam z łóżka, aby pokazać mu, że czuje się lepiej i może już w końcu opuścić mój pokój. Zadzwonił dzwonek do drzwi, podskoczyłam z przerażenia. Fabian widząc mój lęk zaproponował, że pójdzie otworzyć, a ja mam odpoczywać. Kiedy zszedł na dół, aby otworzyć drzwi, podeszłam do okna. Ujrzałam ogromną tęczę rozciągającą się na niebie. Na parapecie znajdywały się pozostałości po deszczu. Wzięłam głęboki wdech, aby uspokoić nerwy, po czym wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, słyszałam radosny śmiech taty, który mówił coś do mamy. Czując ich obecność zrobiło mi się nieco lżej. Spojrzałam na drzwi znajdujące się naprzeciwko moich, które były umieszczone na końcu korytarzu.

- Toriś!

Kolejny raz podskoczyłam, moje serce zaczęło z powrotem mocno uderzać. Odwróciłam się ze łzami w oczach. Z tyłu mnie stała mama, która trzymała w dłoni niewielkie białe pudełko. Widząc, w jakim jestem stanie bez wahania objęła mnie z całych sił. Przeczuwała, o co może chodzić ten sen bardzo często się powtarza. Dobrze wie, że wciąż nie mogę pogodzić się z utratą młodszego brata. Ona sama uczęszczała na terapie przez długi czas i wie, co przeżywam.

- Musimy porozmawiać – spojrzałam mi prosto w oczy, wycierając łzy z moich policzków – a tutaj malutki prezent dla ciebie.

- Kim jest ten chłopak? – wciąż nie rozumiałam, dlaczego ma u nas zamieszkać

- Fabian zamieszka u nas w zamian za to, że będzie pracował w firmie u twojego taty. Przeszedł bardzo dużo w swoim życiu i teraz próbuje się ustatkować. To jest naprawdę dobry chłopak, który musi ułożyć sobie życie, a wiesz dobrze, że my pomocy nikomu nie odmówimy. Więc bardzo proszę bądź dla niego miła, mogę na ciebie liczyć? – widziałam tę iskierkę w jej oczach, która zniknęła jakiś czas temu.

- Jasne – powiedziałam, aby ją uspokoić, lecz wciąż miałam, co do chłopaka pewne wątpliwości. Nie wiem czy słusznie. Mam nadzieję, że nie wejdzie mi w drogę, a będzie dobrze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Szymon Skolarus 15.04.2017
    Bardzo dobre opowiadanie. Świetnie się czyta, zdarzyło się kilka literówek:) Założę się, że bohaterka nie będzie przepadać za chłopakiem, potem go polubi..................i zakocha:) Dałem 5 czekam na więcej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania