W mrocznej dolinie

W mrocznej dolinie, gdzie światło dnia rzadko sięga, samotny wędrowiec kroczył niepewnym krokiem. Ciemność otulała go niczym płaszcz, a każdy szept wiatru wydawał się być szeptem z zaświatów. Idąc ścieżką wydeptaną przez niewidzialne stopy, czuł, jak jego serce bije coraz wolniej, a oddech staje się ciężki i gęsty jak noc.

 

Wędrowiec nie pamiętał już, skąd przyszedł ani dokąd zmierzał. Jego myśli były zamglone, a wspomnienia - jakby wymazane przez niewidzialną rękę. Wiedział tylko, że musi iść naprzód, choć każdy krok wydawał się prowadzić go głębiej w otchłań rozpaczy.

 

Nagle, w oddali dostrzegł światło. Była to nikła poświata, migocząca jak gwiazda na krańcu wszechświata. Wędrowiec przyspieszył kroku, lecz im bliżej był światła, tym bardziej ono się oddalało. A kiedy w końcu dotarł na miejsce, gdzie miał nadzieję znaleźć ukojenie, światło zgasło, a on stanął twarzą w twarz z koszmarem.

 

Przed nim stała postać - ani człowiek, ani duch, lecz coś pomiędzy. Była to istota zbudowana z cienia i mroku, z oczami, które paliły się jak węgle, i uśmiechem, który był szerszy niż sama noc. Wędrowiec chciał krzyczeć, ale jego głos utknął w gardle. Chciał uciekać, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa.

 

Istota zbliżyła się do niego, a jej oddech był zimny jak śmierć. "Dlaczego tu przyszedłeś?" - zapytała cichym, ale wszechogarniającym głosem. Wędrowiec nie potrafił odpowiedzieć. Czuł, jak jego życie powoli ucieka, wsiąkając w ciemność, która go otaczała.

 

Wtedy zrozumiał, że dolina, którą przemierzał, nie była zwykłą doliną. Była doliną śmierci, miejscem, gdzie światło umiera, a dusze błądzą bez celu, szukając wyjścia, którego nie ma. Wędrowiec padł na kolana, a jego ostatnią myślą było to, że może nigdy nie odnajdzie drogi powrotnej do świata żywych.

 

*******

 

W mrocznej dolinie, gdzie wędrowiec spotkał swój los,

Ciemność otaczała go, niczym morze bez dna.

Ale w głębi serca, iskierka nadziei jeszcze tliła się,

Że może znajdzie drogę, by ujrzeć światła blask.

 

Wtem, wśród cienia i mroku, pojawił się delikatny blask,

Jakby ktoś zapalił małą świecę w dali.

Wędrowiec, choć osłabiony, poczuł nową siłę,

I ruszył w stronę światła, z nadzieją w sercu.

 

Światło okazało się być latarnią, trzymaną przez starą kobietę.

Jej twarz była zmarszczona, ale oczy pełne ciepła.

"Nie bój się," powiedziała, "ja cię poprowadzę stąd."

I tak wędrowiec podążył za nią, krok w krok.

 

Kobieta opowiedziała mu o dolinie, która kiedyś była pełna życia,

Ale została przeklęta przez złą moc, która zabrała światło i radość.

Wędrowiec słuchał jej opowieści, a jego serce napełniało się smutkiem,

Ale też determinacją, by pomóc przywrócić dolinie dawny blask.

 

Razem przemierzyli dolinę, mijając cienie, które teraz wydawały się mniej straszne.

Staruszka pokazała mu starożytny obelisk, źródło klątwy,

I powiedziała, że tylko czyste serce może złamać zaklęcie.

 

Wędrowiec, zebrał całą swoją odwagę i dotknął obelisku.

Jego serce było pełne miłości i współczucia, nawet dla tej przeklętej ziemi.

I wtedy stał się cud - obelisk zaczął świecić, rozpraszając ciemność.

 

Dolina znowu zapełniła się światłem, a cienie uciekły przerażone.

Kwiaty zaczęły kwitnąć, a drzewa szumieć, jakby świętowały.

Wędrowiec, patrząc na to wszystko, poczuł, że jego misja się zakończyła.

 

Staruszka, teraz już nie taka słaba, uśmiechnęła się do niego.

"Twoje serce przyniosło nam zbawienie," powiedziała.

Wędrowiec uśmiechnął się w odpowiedzi, wiedząc, że choć jego podróż była trudna,

To jednak przyniosła nadzieję i światło tam, gdzie było tylko ciemność.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania