W niebogłośni
Sny ubrane w próśb suknie w zegarze mięszają;
Jestem śmiesznym bandytą, rtęć wskazuje pragę,
Jestem biednym banitą, sny rozbieram. Nagie
Niczym bajki pryskają, w kapeluszu zając.
W kapeluszu zająca goniąc, głodnym majom
Pozostawiam poezji strawę, kości marzeń.
Nie wiem kiedy – czy – nowy, piękny dzień usmażę,
I wyślę go nieznanym, wierszowanym krajom?...
Pomięszany jak zegar, smalec dnia wytapiam –
Pożywienie na drogę, na nocy patelni;
Nie dbam, czy mi zaszkodzi, może – ześmiertelni...
Lecz wtem głos – w niebogłośni – czoło złotem skrapia!
Zegar – znów jest przytomny, godzin świetnych pełny,
I ze szponów szaleństwa duszę puszcza harpia...
Komentarze (4)
Pozdrawiam ?
Pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania