W pogoni za cieniem serca

Mężczyzna biegnie przez świat.

Przez miasta utkane z mgły,

przez lasy śniące o wiośnie,

przez pustynie rozgrzane oddechem słońca.

Goni miłość –

iskrę w nieskończonym tunelu,

echo, które wciąż ucieka.

 

Nie patrzy na nic.

Nie czuje wiatru,

nie widzi gwiazd,

nie słyszy szumu życia wokół.

Jest tylko droga i on,

biegacz bez końca,

który nie zna celu,

ale wierzy w sens pościgu.

 

Aż nagle – coś.

Za nim pojawia się cień,

bez kształtu,

bez koloru,

bez wyrazu.

Nie można go nazwać,

ale można go czuć,

jak oddech na karku,

jak ciszę, która pulsuje.

 

Próbuje uciec.

Przyspiesza,

biegnie przez górskie szczyty,

rzucając się w przepaści.

Ale ono nie znika.

Nie dogania,

nie opóźnia,

po prostu jest.

 

Mężczyzna zatrzymuje się na chwilę,

by odetchnąć,

ale cień zostaje blisko.

Jest tuż za nim,

jakby czekał na zaproszenie.

 

Wreszcie – powód.

Pod nogami mężczyzny otwiera się kałuża,

w której odbija się jego twarz.

Patrzy na siebie,

nie tego biegacza, ale człowieka,

którego zapomniał zobaczyć.

I wtedy, wycieńczony,

przestaje uciekać.

 

Cień go dogania,

przenika,

obejmuje jak ciepło słońca.

To miłość, której szukał –

nie w odległych krainach,

ale w tym, co było z nim zawsze,

krok za krokiem.

 

I teraz już nie biegnie.

Stoi, otulony jej światłem,

patrząc na świat z chłodną głową,

z sercem pełnym,

które w końcu przestało gonić.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania