W rytmie paproci
Niektóre dni rozwijają się powoli,
jak liść paproci w cichym lesie.
Nie pędzą.
Nie błyszczą.
Tylko są.
Bywa, że życie rośnie w cieniu —
daleko od słońca,
blisko ziemi.
I choć nie kwitnie,
niesie w sobie pamięć lasu.
Czasem to, co najdelikatniejsze,
trwa najdłużej.
Jak miękka zieleń wśród głazów,
jak cisza między słowami,
których nie trzeba było wypowiadać.
Są chwile,
które nie mają początku ani końca.
Tylko trwają,
jakby były korzeniem czegoś większego.
A kiedy wszystko ucichnie,
gdy zniknie pośpiech, cel, głód znaczeń —
pozostaje ruch.
Spokojny. Spiralny. W głąb.
Bo nawet to, co nie kwitnie,
może być pełnią.
A paproć nie szuka oka,
tylko miejsca,
gdzie może być sobą —
do końca.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania