W starym mieszczańskim domostwie

W starym mieszczańskim domostwie,

Gdzie królował porządek i spokój,

Mieszkał staruszek, samotny i boski,

Z trudem wiązujący butów sznurki.

 

Na spacer wychodził codziennie o piątej,

By przed sąsiadami być nieznacznie sprzedany,

Butelkę mleka i gazetkę codzienną w garść brał,

Cholernie w żałobie i przyłaził do zarzyganego nieboskłonów.

 

I pewnego dnia z panną spotkał się

Przeklętą blondi w spódniczce mini,

Ona z nieba, on z codzienności

Dwa światy, dwie stany i jedna brudna pralnia.

 

Serce staruszka zakochało się radośnie,

Ale blondi - niegadzina, upierała się o szóstego stopienia,

O co mu to biegać jak przeklęty wlezie,

Nie ważne, że wędkarz na fali totalnej beznadziei.

 

Staruszek dał wszystko, dał nawet i siebie,

Ale blondi, królowa z urody,

Zbierała jeszcze niedojrzałe figi,

I zaraz wyszczekiwała stanowcze nie.

 

W końcu staruszek zaczął się nią jarać,

Bo wszak miłość nie widzi innej drogi,

Zaczął się starać, gotować i sprzątać,

Ale blondi nadal deklarowała, że jawnie nie płodzi.

 

W nieskończonej desperacji staruszek odpowiadał:

"Wybacz mi, nie wiedziałem, że jestem tak star",

Bojowy wózek nie pomagał niejednokrotnie,

Bo blondi w nim jechała i eliksir dostawała.

 

Czas mijał, a panna nadal uparcie trwała,

Staruszkowi siwe na głowie włoski rosły,

Nigdy po drodze nie zaszkodziłby garnek,

Co niektóre starsze damy byłyby szczęśliwe z powodu otwartych bram.

 

Lecz staruszek doszedł do mądrego wniosku,

Że pomogą mu jedynie magiczne zaklęcia,

Nie noce z czarcimi tańcami,

Ale spacery przy głębokim cienkim dzwonie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania