W świetle Luny, 1
Luna Allen, Lu-na Al-l-en... Tak, oto i ja. Podpisałam się na piśmie o odebraniu przesyłki i wzięłam paczkę. To od cioci Rosedriah, z Massachusetts. Odkąd wyjechałam do Francji, co miesiąc przysyła mi pocztą fiszki z nowymi słówkami do nauczenia. Próbowałam jej powiedzieć, że jestem tu nie na długo i dobrze dogaduję się po angielsku, ale ciocia nalega. Uważa, że Francuzi cenią sobie, kiedy obcokrajowcy mówią w ich ojczystym języku. Hm, dlaczego by tego nie wykorzystać? Chociaż w podświadomości wiem, że miała na myśli romantycznego piekarza, któremu skradnę serce, to po części ma rację. Jeśli mam tutaj żyć przez kolejne pół roku to muszę wreszcie znaleźć znajomcych. Ugh, myśl o romantycznym piekarzu z zakręconym wąsem i beretem dziadka mnie solidnie przeraża. Poza tym, nigdy się nie zakochałam i nie mam zamiaru. Tymbardziej teraz, gdy mam tak wiele do zrobienia. Jest 10 rano, w Massachusetts jeszcze słońce nie wstało, chociaż znając ciocię to już szykuje się na poranny jogging po parku - w końcu dzisiaj jest sobota. Za dwie godziny mam spotkanie z głównym twórcą wydawnictwa "POP" (Paintings Of Paris), w którym zostaną zamieszczone prace mojego autorstwa. Malarstwo to moja pasja, a Francja to miejsce, które od zawsze kojarzyło mi się ze sztalugą i pędzlem. Przeprowadzi ze mną wywiad Arturo Ausra sam w swojej osobie i jeśli nowe czasopismo zyska rozgłos, to sporo na tym zarobię. Jestem bardzo podekscytowana pracą z tym wydawnictwem. Oczywiście, jeżeli coś pójdzie nie tak, będę musiała wrócić do USA i będę w plecy z pieniędzmi, ale jak na razie wszystko idzie po mojej myśli. W końcu to już drugi raz, kiedy współpracujemy ze sobą, więc jestem raczej spokojna. Dużo ludzi mówiło mi, że z pasji nie można wyżyć, ale chcę sobie udowodnić, że to nieprawda.
Aleja 7, po schodach na górę - jestem na miejscu. Ruchome drzwi otworzyły się przede mną i wąskim korytarzem podeszłam do recepcji.
-Czyżby nikogo tu nie było? Dziwne... - pomyślałam.
Oh... Na podłodze leżała karteczka z napisem "nieczynne do odwołania", musiała odkleić się od szyby.
Rozejrzałam się i starałam przypomnieć plan pomieszczeń, aby dotrzeć do biura Pana Ausra.
Nie zmieniło się zbyt wiele od kiedy byłam tu ostatnio, może tylko obrazy na ścianach zmieniały się razem z trendami.
Wchodząc do windy, nacisnęłam na przycisk z trójką i po chwili znalazłam się przed wejściem do poszukiwanego pokoju. Dziwnie tu cicho, nie spotkałam jeszcze nikogo, a przecież przyszłam na czas. Cóż, zapukam.
-Proszę wejść - rozległ się głos mężczyzny.
Nacisnęłam na klamkę szklanych drzwi i weszłam do środka witając się.
-Dzień dobry.
-Ah, witaj Luno, usiądź. - powiedział wskazując na skórzany fotel.
-Przepraszam za spóźnienie, ale recepcja była pusta i szukałam Pana. W zasadzie to nie spotkałam nikogo.
-To ja przepraszam jeśli się zaniepokoiłaś, powinienem Cię uprzedzić zanim zabłądzisz - uśmiechnął się lekko - wszyscy pracownicy są na wystawie w muzeum. Francis ma urodziny i robi przyjęcie.
-Nie chciał Pan iść z nimi?
-Złożyłem mu życzenia, mam zbyt wiele zajęć na dzisiaj. Na przykład muszę zająć się Twoimi pracami.
-Kiedy premiera?
-Za tydzień, produkcja trwa. To będzie coś wspaniałego.
-Mam nadzieję, że pomogłam.
-I to jak, ludzie uwielbiają Twoją niekonwencjonalność. Codziennie widzą Paryż w tych samych barwach, a Ty pokazałaś im go z innej strony.
-Dziękuję. - odparłam nie co nieśmiało. Hm, może rzeczywiście go trochę upiększyłam, w filmach wyglądał ładniej, cóż.
-Alexander pokaże Ci Twój pokój.
-Alexander?
-Jego prace również pojawią się w gazecie, jeszcze nie miałaś okazji go poznać, prawda?
Po chwili do pokoju wszedł chłopak, wyglądał na trochę starszego ode mnie. Wysoki, o czarnych jak smoła
włosach i oczach bijących zielenią. Miał na sobie czarny T-shirt, spodnie moro i trampki.
-Cześć, jestem Alex... A Ty musisz być Luną - uśmiechnął się podając dłoń do uścisku.
-T-tak, miło mi. - odpowiedziałam.
-Masz klucze? - zapytał Arturo.
-Właściwie, to właśnie po nie przyszedłem.
-Macie, idźcie się rozgościć w mieszkaniu i widzimy się dopiero na kolacji. - wstał podając klucze Alexandrowi.
Poszliśmy do mieszkania na następnym piętrze w między czasie rozmawiając o bierzącej sytuacji. Wygląda na to, że będę dzieliła z nim pokoje. Na razie zapowiada się całkiem normalnie, więc nie mam powodu do obaw. Mam szansę się otworzyć, w końcu to też artysta.
-Można gdzieś obejrzeć Twoje prace przed premierą? - zapytałam z ciekawości.
-Hm, mam swoje rysunki w zeszycie, możesz przejrzeć jeśli tylko go odkopie w tej walizce.
Widziałem Twoje prace, jesteś świetna. Są takie... inne. Dobrze jest mieć swoje zdanie w sztuce.
-Dzięki, to prawda, trzeba mieć swoje zdanie.
Kiedy dotarliśmy do swoich pokoi, zaczęliśmy segregować rzeczy. Na jakiś czas tutaj zamieszkam, skoro fundują mi mieszkanie za darmo. Taka jest oferta. Widok z okna stąd jest cudowny. Widać wieżę Eiffla. Wystrój wnętrza różni się nie co od mojego pokoju w Massachusetts, ale jest równie ładny. Ściany są ciemnozielone, a meble i panele przypominają stare drzewa. Naprawdę cieszę się, że tu jestem. Napiszę do mamy, pomaluję i pójdę na spacer przed kolacją...
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania