W tłumie
I spojrzałem w te zakrwawione oczy,
usłyszałem ryk, co żmijowy jad z ust swych toczy.
Słowo za słowem, coraz to bardziej,
pogrąża miłość i szczęście, zatracając się w nienawiść.
I lud wtórujący mu jednogłośnie,
prący do przodu, krzyczący: Ty ośle!
A ja tak z boku przyglądam się temu,
zastanawiając się, kto tu oszalał, kiedy i czemu
to ma służyć, ten owczy pęd.
Bez żadnej refleksji, bez własnej tożsamości,
zagubiony motłoch, w których chęć odwetu gości.
Czy to ja już oszalałem, czy to inni?
Mój Boże! Ocal mnie, Cię proszę
i nie pozwól skrzywdzić w tym horrorze,
Gdzie słowo prawda, odmieniane przez wszystkie przypadki,
przedstawia tylko ludzkiej godności upadki.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania