W ukryciu i nie tylko
kto cię tam ukrył Panie
że tylko z kruchty w tygodniu można
dostrzec zarys ramion pochyloną głowę
przydymione cieniem obrazy świętych
próbują toczyć walkę z wszechogarniającym mrokiem
tu nie ma miejsca na takiego jak ja złodzieja
ileż bym wyssała z ust półotwartych z przerażenia
ile bym łez osuszyła zgarniając w zimne dłonie
myślę o wszystkich męczennikach
głogu nie przyniosę już do domu
podobno sprzyja cierpieniu i wszelkim nieszczęściom
w niedzielę przybędą ludzie w najlepszych okryciach
przyćmią urodę tego wspaniałego miejsca
bogate żyrandole rozświetlą ciemne zakamarki
po mszy od góry do dołu będą siebie obserwować
zapomną o oczach ukrzyżowanego
pozostanie zygzakowata posadzka z licznymi śladami
będzie wyglądać jak skóra węża
zacznie falować syczeć
Komentarze (2)
Mocny wiersz ze świdrującą puentą.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania