W Wariatkowie

Dzień, jak co dzień. Nie zapowiadał się ciekawie, a do szkoły trzeba było pójść. W dodatku zbliżają się egzaminy semestralne, więc trzeba się będzie bardziej przyłożyć do nauki. Ech, za dużo mam tego na głowie. Jakby mi treningi koszykówki nie wystarczyły. No serio mówię! Niedługo zaczynają się kwalifikacje na Winter Cup, zatem muszę się bardzo do ćwiczeń przyłożyć.

Wszedłem na teren szkoły i zamrugałem ze zdziwienia. Wszystko niby wydawałoby się być takie samo, poza jednym, drobniutkim szczegółem. Moja szkoła zmieniła nazwę. W miejscu, gdzie powinno stać Liceum Seirin, stało Liceum Rakuzan. Może pomyliłem drogę? Nie, przecież Rakuzan jest poza Tokio. Czemu więc…? Chyba za dużo wczoraj zjadłem na kolację. Wiedziałem, że powinienem był sobie odpuścić te dodatkowe pięć hamburgerów. Moje łakomstwo nie zna czasem granic.

Potrząsnąłem głową ze zrezygnowaniem i ruszyłem dzielnie przed siebie, starając się wszystko zrozumieć. Pewnie koledzy zrobili mi jakiś chory kawał. Ale przecież Prima Aprilis jest za kilka miesięcy! Który z nich byłby aż tak sprytny i wymyśliłby coś tak chytrego? Hyuga? Nie, on nie jest tak zabawny. Izuki? Odpada, jego ,,poczucie humoru” jest zbyt dziwne na coś takiego. Mitobe? On też nie. W ogóle nie pasuje do takiego kawału. Teppei? Po co miałby to robić? Aż tak szalony to raczej nie jest… Kuroko? Nie… Chociaż może…? Nigdy nic nie można wyczytać z jego twarzy, więc może zdołał to doskonale zamaskować? Riko? No może ostatnio lekko obijałem się na treningach, ale to ze zmęczenia. Przecież graliśmy trzy mecze trzy dni z rzędu! Ale znając ją, to stwierdzam, iż jest zdolna do wszystkiego.

Szedłem korytarzem i rozglądałem się bacznie dookoła. Jeszcze mi Akashi wyskoczy zza rogu z nożyczkami i obwieści, że ma zamiar się zemścić za znieważenie jego władczej osobistości. Aż mnie ciarki przeszły na samą myśl o czymś takim. Co mógłby mi zrobić? Zaraz, zaraz… Co to Aomine kiedyś mówił o swoim byłym kapitanie? Ach tak! Sadysta, psychopata, wszystkowiedzący wróżbita o zdolnościach płatnego zabójcy. To i tak duży skrót. Daiki użył tylu określeń, że nawet połowy nie zapamiętałem. Tak czy siak, wolałem mieć się na baczności.

Nagle, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, zobaczyłem na korytarzu Midorimę, który stał przy oknie i trzymał coś w ręku. Podszedłem do niego powoli, a kiedy się kulturalnie przywitałem, on wyskoczył z czymś takim:

- Ja ci, kurwa, dam cześć! Nie wiesz, że człowiekowi uczącemu się, nie wolno przerywać?!

Spojrzałem na niego zaskoczony i dopiero po chwili zorientowałem się, że z nosa leci mu maleńki strumyk krwi. Zerknąłem na książkę, którą trzymał w ręku i prawie zaliczyłem zgon. To nie była książka, tylko zboczone pisemko, które zawsze przeglądał Aomine. Ale co ono robi w rękach tego okularnika…? I kolejny szczegół przykuł moją uwagę. Czemu Midorima nie ma okularów?!

- Ale ty… - zacząłem.

- Uczę się o kobiecym ciele, idioto. – Prychnął. – Nie przeszkadzaj mi. – Machnął ręką, jakby odganiał komara.

Powrócił do przeglądania zboczonych obrazków, cały czas szczerząc się przy tym jak głupi. Minąłem go i pokręciłem głową. Co to za zjebany świat? Ktoś mi zrobił pranie mózgu? Przyznać się, gdzie stoi kamera?!

Zamierzałem skręcić w stronę sali gimnastycznej, gdy nagle usłyszałem znany mi głos Kise. Tyle tylko, że Kise w ogóle siebie nie przypominał. Podszedł po cichu do Midorimy i wyrwał mu z rąk jego zboczone pisemko.

- EJ! – wrzasnął Shintarou.

- Midorima, ile razy mam ci powtarzać, że nie powinieneś oglądać takich rzeczy? – spytał poważnie, poprawiając na nosie… żółte okulary. Ach, więc teraz on jest okularnikiem.

- Nie obchodzi mnie twoje pieprzone zdanie! Oddawaj mi moją Mai-chan!

Od kiedy to Kise nie używa ,,cchi” przy nazwiskach? Albo od jak dawna Midorima przeklina?

- I po co ci ta różowa bransoletka?! – wykrzyknął nagle zielonowłosy.

- To mój szczęśliwy przedmiot, nanodayo! – Kise poprawił swoje okulary, chrząkając znacząco. – Ty powinieneś mieć dziś przy sobie pluszowego misia.

- Nie potrzebuję żadnej maskotki! Oddaj mi moją gazetkę!

Nie czekając na odpowiedź Kise, Midorima wyrwał swoje zboczone pisemko z jego rąk i zaczął uciekać korytarzem. Ryouta głośno westchnął i ponownie poprawił swoje okulary.

Postanowiłem zaryzykować i podejść do Kise.

- Yo – przywitałem się.

Spojrzał na mnie z wyższością i spytał:

- Czego chcesz, Kagami?

Przełknąłem nerwowo ślinę. Nie, to tylko zły sen. Mam potworne omamy wzrokowe. To pewnie promienie słoneczne. Tak, zdecydowanie tak. Po prostu za długo przebywałem na Słońcu i przegrzało mi mózg. Może powinienem wrócić do domu…?

- Czekam. – Przypomniał o sobie Kise.

- Yyy… - zająkałam się. – Tak, tak… Czemu… Czemu się tak dziwnie… zachowujesz? – wydukałem.

- Jak to ,,dziwnie”?!

- Bo jesteś taki marudny… i w ogóle.

- Jak śmiesz mnie tak bezczelnie obrażać, nanodayo?! Jeżeli przyszedłeś tylko po to, by się mnie czepiać, to radzę ci odejść!

- N-Nie… Źle mnie zrozumiałeś…

- Kisecchi! Kagamicchi! – Usłyszałem znajomy głos.

Odwróciłem się i zacząłem się modlić, żeby to, co zobaczyłem, nie było prawdą. To chyba najgorsze, co widziałem do tej pory. Otóż Aomine biegł do nas w podskokach i z szerokim uśmiechem na twarzy. Zachowywał się dokładnie jak Kise. Otoczyły go fanki, a on ze zmieszanym uśmieszkiem zaczął im tłumaczyć, że jest bardzo zajęty i ma pilną sprawę. Kiedy w końcu do nas podszedł, myślałem, że totalnie oszalałem. Kise i Midorima byli jeszcze znośni, ale on? To już przesada! Jakoś nie widzę Aomine w roli modela, który ciągle śmieje się z byle czego i dla wszystkich jest przyjacielski. Z takim Daikim to ja sobie za dużo nie pogram. Zaraz, zaraz… Czyli wychodzi na to, że… Miałbym grać z Midorimą?! Nie, nie, nie, nie, nie! Chcę wrócić do swojego, normalnego i poukładanego świata, gdzie wszyscy zachowują się normalnie!

- Kagamicchi? – Spytał nagle Aomine, bacznie mi się przyglądając. – Widziałeś może Akashicchiego? Mam do niego ważną sprawę, a nigdzie nie mogę go znaleźć.

- N-Nie… Nie widziałem… - Czułem, że zbladłem.

- Wszystko dobrze? – Jezus Maria, zaniepokojony wyraz twarzy jakoś do Daikiego nie pasuje… Już wolę tę jego zarozumiałą minę… Już nawet wolę jego przechwałki! Tylko błagam, niech chociaż on będzie normalny… Ratunku… Ktokolwiek… Niech mi ktoś pomoże… - Kagamicchi? Kagamicchi?!

Poczułem, jak Aomine kładzie mi ręce na ramionach i podchodzi ze mną do okna. Od razu zrobiło mi się lepiej. Wziąłem kilka głębokich wdechów i uniosłem głowę.

- Już OK, Kis… Aomine. – Szybko się poprawiłem, po czym wysiliłem się na uśmiech i szybko od nich odszedłem.

Spokojnie, tylko spokojnie. Najważniejsze to zachować spokój. Nie mogę wpaść w panikę. Myśl racjonalnie. Myśl racjonalnie… Ale jak mam to, do cholery, zrobić, skoro to wszystko jest jakieś ześwirowane i nie da się tego wyjaśnić?! Gdyby to było tylko ich zachowanie, to jeszcze pół biedy, ale jak mogli moją szkołę przebudować w Liceum Rakuzan w jeden dzień?!

Złapałem się za głowę i nagle na kogoś wpadłem. Podniosłem szybko wzrok, a gdy zobaczyłem osobę, która przeze mnie siedzi na podłodze, miałem ochotę zapaść się pod ziemię. No gorzej to już nie mogłem trafić. Oczywiście musiałem wpaść na Akashiego. Co jeszcze mnie dziś spotka?

- Aj, Gami-chin, to bolało… - jęknął Akashi, masując obolały tyłek.

Jak on mnie nazwał?! Co się stało z prawdziwym Akahim, który wzbudzał postrach samą swoją obecnością? To chude coś, co przede mną stoi, nie jest nawet cząstką tamtego Sejiuro. To za dużo dla mojego mózgu. A myślałem, że kisowaty Aomine jest największym koszmarem, jaki mógł mnie tutaj spotkać. Pomyliłem się.

- Sorki… - wydukałem, usilnie starając się nie rozpłakać.

- Ech… Jak widać taki mój marny los… - Westchnął głośno. Czy on powiedział ,,marny los”..? Co on, na depresję cierpi? – I tak nikt mnie nigdy nie doceniał.

- Ej, no… Przeginasz chyba…

- Nie próbuj mnie pocieszyć, bo to nic nie da. Masz może coś słodkiego? Słodycze są najlepszym lekarstwem na wszystko. I tak nic poza nimi mnie nie obchodzi.

- Yyy… Jasne.

Pogrzebałem chwilę w torbie, po czym podałem mu pączka z cukrem. Wziął go ode mnie w tempie ekspresowym, a chwilę później skończył go jeść. Jeśli on jest Murasakibarą, to kto jest nim…? Czyżby Murasakibara? Charakter Akashiego plus jego ponad dwumetrowy wzrost, to będzie zabójcze połączenie. Jeszcze gorsze niż w normalnym świecie. Jak ja mam w ogóle wrócić do normalności? O, wiem! Może duża ilość zimnej wody mnie obudzi? Zawsze warto spróbować.

Zacząłem biec w stronę toalety, aż nagle na kogoś wpadłem. Rozejrzałem się wokół, ale nikogo nie zauważyłem.

- Wszystko w porządku, Kagami-kun? – Przede mną pojawił się Murasakibara. Tylko mi nie mówcie, że ten wielkolud potrafi znikać jak Kuroko! Nie, to już przegięcie. Tetsuya ma 168 cm, a on mierzy ponad dwa metry! Nie da się go przeoczyć… To po prostu niemożliwe.

- Dla.. Dlacze.. Dlaczego zachowujesz się jak… Kuroko? – wyjąkałem.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi, Kagami-kun – odpowiedział po chwili Murasakibara. – Zachowuję się tak, jak normalnie. Poza tym porównywanie mnie do Kuroko nie jest najlepszym pomysłem.

- Hę? – Nie zrozumiałem.

Już miałem się go jeszcze o coś zapytać, ale błękitne nożyczki przeleciały mi koło twarzy i wbiły się w pobliską ścianę. Tylko mi nie mówicie, że Kuroko…

- Czy ja ci w czymś przeszkadzam, Taiga? – Koło mnie stanął Tetsuya, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ach, czyli on tu jest imperatorem… Nie, to już stanowczo za dużo! – Zadałem ci pytanie. To bardzo niekulturalnie ignorować innych, Taiga.

- Tak, tak… Wiem. – Czułem, że zbladłem jeszcze bardziej. – Ja… Ja…

- Jaja? – Brew Kuroko niebezpiecznie zadrżała. – Robisz sobie ze mnie jaja?

- N-N-Nie! Nie śmiałbym! – Zaprzeczyłem szybko, machając energicznie rękoma i oddalając się o kilka kroków.

Chyba najwyższa pora brać nogi za pas. Ledwie skręciłem za najbliższy zakręt, a wpadłem na Midorimę. Padliśmy obaj na ziemię, ale nagle poczułem, jak ktoś oblewa mnie zimną wodą.

Błyskawicznie otworzyłem oczy i spostrzegłem nad sobą twarze swoich kolegów z drużyny.

- CO SIĘ DZIEJE?! – wydarłem się.

Kapitan natychmiast mnie uciszył mocnym ciosem w plecy.

- Zamknij się, głąbie! – krzyknął. – Walnąłeś się głową w obręcz kosza i uciąłeś sobie nielegalną drzemkę w czasie treningu!

- Czyli… Czyli że to był tylko sen?! – wykrzyknąłem uradowany.

- Nie wiem, o czym śniłeś, ale tak – burknął stojący nieopodal Aomine.

No tak! Mieliśmy dziś trening z całym Pokoleniem Cudów! Może to właśnie dlatego oni mi się śnili?

- Aomine… - Doskoczyłem do niego i złapałem go za ramiona, lekko nim potrząsając. – Zachowujesz się normalnie?

- Hę? – Nie zrozumiał.

- Nadal lubisz te swoje zboczone pisemka? I nie zachowujesz się jak Kise?

- Odbiło ci, bezmózga kreaturo?! – wrzasnął, po czym mnie odepchnął. – Niby czemu miałbym się zachowywać jak ten idiota, kretynie?!

Wróciłem do normalności! Nie zwracałem uwagi na zdziwione spojrzenia innych ani na ich niedowierzające miny. Miałem ochotę skakać z radości.

- Jesteście normalni! – Uśmiechnąłem się.

Wszyscy zrobili minę typu ,,WTF?!” , po czym głośno westchnęli.

- Naprawdę musiał się mocno uderzyć – skwitował Izuki.

- Biedny Kagamicchi. – westchnął Kise. – Pewnie mu niedługo przejdzie.

Nie słuchałem im dalszych opinii na temat mojego zwariowanego zachowania. Złapałem Aomine za ramię i pociągnąłem go na środek boiska. Próbował mi się wyrwać, ale nie miałem zamiaru stracić okazji pogrania z nim.

- Zagraj ze mną one-on-one! – Rzuciłem mu piłkę.

- A co ci…- Zaczął, ale mu przerwałem.

- Po prostu zagraj!

Oby tylko mój koszmar nigdy się nie spełnił. Wszystko ma być tak, jak jest. Wolałbym nie przechodzić przez coś takiego drugi raz. Mógłbym tego nie przeżyć. Mój świat jest znacznie lepszy.

Jeśli ktokolwiek z was znajdzie się w takim wariatkowie, to najlepiej olejcie wszystko i wskoczcie do najbliższego zbiornika w lodowatą wodą. Może będziecie mieli szczęście i obudzicie się w swoim własnym, normalnym świecie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Majeczuunia 07.01.2016
    Padłam XD
    Jak śmiesz tak gwałcić osobowość mojego skarbeńka, światła tego świata, Murasia? :c
  • Akina-chan 07.01.2016
    Gomene ;_; Tak mi pasowało XD
    Haha, dzięki :*
  • Celtic1705 22.01.2016
    Rozjechało mnie to hahaha. Cudowne. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania