Wakacyjne Bunga Bunga 1
Postanowiłyśmy pojechać z siostrą na występ zespołu B-QLL. Oczywiście przez te dzisiejsze korki się spóźniłyśmy. Byłam zła jak osa.
Zdenerwowana poszłam do hotelu, w którym mieliśmy rezerwację, załatwić formalności związane z pobytem, a następnie do pokoju. Chciałam odpocząć.
- Mam pomysł! - krzyknęła nagle siostra.
- Wystraszyłaś mnie. Głośniej nie mogłaś!? Nie dość, że stałyśmy w korku prawie przez trzy godziny, nie zdążyłyśmy na koncert zespołu B-QLL, to ty jeszcze krzyczysz - odparłam czerwona ze złości.
- Spokojnie, Agnieszko, pójdziemy na dół do baru i się rozerwiemy.
- No dobra, co mi tam szkodzi - odrzekłam i niechętnie poszłam do toalety trochę się odświeżyć.
W barze było tłoczno. Upał dawał trochę w kość. Asia zamówiła dwa drinki i usiadłyśmy naprzeciwko wejścia. Rozmawiałyśmy o przechodzących chłopakach, gdy w pewnym momencie...
Wtedy pierwszy raz to ujrzałam na żywo. Wszedł w towarzystwie dwóch bardzo ładnych dziewczyn, obejmując je. Wysoki, głowę wyższy od nich, śmiejąc się, mówił im coś do ucha. Nigdy nie widziałam tak przystojnego mężczyzny. Spojrzałam na niego i... zakochałam się.
Teraz wydaje mi się to niemożliwe, żeby osiemnastoletnia dziewczyna, podobno nie głupia, zakochała się w facecie tylko dlatego, że jest przystojny i sławny. Ale tak się stało. Miłość i rozsądek nie idą ze sobą w parze. Piękny jak młody Bóg chłopak podszedł do barmana i zamówił trzy drinki. Głos miał równie cudowny, jak wszystko inne - niski baryton, który przyprawiał mnie o dreszcze.
Był wyjątkowo przystojny. Miał około metra dziewięćdziesięciu wzrostu, krótko przecięte blond włosy, postawione były na jeża. Regularne rysy twarzy... i te oczy. Takich oczu nie widziałam u nikogo. Prawie błękitne, ogromne, w oprawie ciemnych rzęs, osadzone pod pięknie zarysowanymi brwiami. Był piękny, ale niczym nie przypominał słodkiego cherubinka, miał bardzo męska urodę. Ubrany był w niebieskie dżinsy, granatowy podkoszulek i beżową sztruksową marynarkę. Zwrócił uwagę wszystkich dziewczyn w barze. W uśmiechu pokazał zadbane, białe jak śnieg, równe zęby. Nie jeden amant filmowy pozazdrościłby mu aparycji. Obserwowałam go cały czas. Chyba to zauważył, bo przez moment spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Ten uśmiech! Ten jego uśmieszek miał mnie prześladować przez wiele lat. W moich snach uśmiechał się do mnie w ten kpiąco ironiczny sposób, charakterystycznie mrużąc przy tym oczy. Zauważyłam, że inaczej uśmiechał się do ładnych dziewczyn, a inaczej do brzydkich i do facetów. Mnie chyba obdarzył tym drugim.
Patrzyłam, jak tańczy z różnymi dziewczynami, oczywiście z tymi atrakcyjnymi - nas, brzydule, tylko czasami obdarzał uśmiechem ( tak sadze). Byłam nim coraz bardziej oczarowana.
Kiedy wyszedł z baru, obejmując jakąś nową piękność, poczułam się tak, jakby w pogodny słoneczny dzień, nagle ciemna chmura zasłoniła słońce...
- Co Asiu... co mówiłaś? - powróciłam na ziemię. - Sorki, że cię nie słuchałam, ale idę się położyć. Cześć.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania