Poprzednie częściWalczyć o wieczność PROLOG

Walczyć o wieczność ROZDZIAŁ VII "Pechowy poranek"

Obudziło mnie miłe ciepło na policzku. Był to promień słońca wpadający przez szparę między niedociągniętymi zasłonami. Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że dzisiejszy dzień nie może być straszny. Była taka śliczna pogoda. Wstałam i podeszłam do okna. Dzisiaj mgła nie ograniczała mi widoku. Widziałam wiele postaci, które majestatycznie sunęły po niebie. Ich lot przypominał taniec. Anielski taniec. Poczułam lekkie ukłucie smutku, kiedy zdałam sobie sprawę, że nigdy do nich nie dołączę. Przecież nie mam skrzydeł. Jakaś anielica zauważyła, że się jej przyglądam i uśmiechnęła się do mnie radośnie. Nawet zaczęła do mnie machać ręką, kiedy przed moim oknem nagle pojawiły się złote skrzydła, które zasłoniły mi widok. Wiedziałam do kogo one należą. Rafael. Zawisł w miejscu, w którym znajdowało się moje okno. Kiedy odleciał anielicy już nie było, a on spojrzał na mnie groźnie przez ramię. Przeszły mnie ciarki. Teraz przypominał tego anioła z fresku, na korytarzu. Majestatyczny i straszny zarazem. Odsunęłam się od okna i postanowiłam wziąć kąpiel. Poszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę. Jej ciepło przyjemnie kłuło mnie w skórę. Pozwoliło chociaż na chwilę zapomnieć o spojrzeniu Rafaela. Miałam tylko nadzieję, że anielicy za mocno się nie oberwało.

Kiedy stałam już ubrana, uczesana i gotowa do wyjścia ktoś zapukał do drzwi. Stał w nich Ru. Jego rude włosy były rozczochrane i wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka. Miał na sobie zieloną koszulkę i czarne spodenki. Na nogach za to miał japonki.

-Cześć. Przyszedłem zabrać cię na śniadanie- mówiąc to przeciągnął się. Wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyliśmy w stronę Sali, w której odbyło się spotkanie z aniołami. Teraz to miejsce bardziej przypominało stołówkę. Dwa długie rzędy stołów i jeden krótszy na podwyższeniu. Wokół sali ciągnęły się wózki z jedzeniem i napojami. Ru pociągnął mnie w stronę pierwszego. Bez wahania nałożył sobie trzy tosty, cztery parówki i dużego kleksa z keczupu. Ja natomiast nie wiedziałam, czy w ogóle jestem głodna, ale kiedy mój nos zaczął odczuwać zapachy rozmaitego jedzenia, dość głośno zaburczało mi w brzuchu. Ru się zaśmiał, a wraz z nim dwie bliźniaczki, które widziałam na spotkaniu. Po chwili namysłu nałożyłam sobie na talerz 2 kromki razowego chleba i jajecznice. Wyglądała tak smakowicie, że aż ślina napłynęła mi do ust. Podeszliśmy z Ru do kolejnego wózka i bez chwili wahania w dwójkę sięgnęliśmy po ostatnią filiżankę kawy. Chłopak oczywiście złapał ją szybciej.

- Ha! Nie tylko w tym cię pokonam.

- Chyba w twoich snach chłopczyku- odwróciłam się w poszukiwaniu kolejnego wózka, na którym stała jeszcze kawa. Pięć wózków dalej zauważyłam zbawienny napój. Poszłam po niego. Chwyciłam filiżankę w geście triumfu i spojrzałam na Ru, pokazując mu język. Chłopak stał jak wmurowany patrząc prosto na mnie. Nie wiedziałam o co mu chodzi do momentu, kiedy za moimi plecami usłyszałam gruby głos.

- Tyle wózków z kawą, a ty akurat podkradasz ją z wózka aniołów? –Rafael. Odwróciłam się do niego i spojrzałam wyzywająco.

-A czy widzisz tu gdzieś tabliczkę „anielski wózek”?- Anioł nie spuszczał ze mnie swojego świdrującego spojrzenia. Czułam jak po plecach ścieka mi kropelka potu. Otwartą dłonią wskazał na wózek. Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Na wózku wisiała tabliczka. Mogę przysiąc, że wcześniej jej tam nie było. Spojrzałam z powrotem na Rafaela, który uniósł jedną brew, po czym odwrócił się ignorując mnie. „Dupek” pomyślałam. Anioł zesztywniał. Przecież nie powiedziałam tego na głos. Odwrócił się w moją stronę.

- Droga Agnes masz nam coś do powiedzenia?- teraz wszyscy patrzyli na mnie. Spojrzałam na Ru, a on prawie niezauważalnie pokręcił przecząco głową.

-Nie.

-To dlaczego nazwałaś mnie Dupkiem?- szmer głosów przetoczył się po Sali. Zauważyłam, że anioł, który siedział przy stole na podwyższeniu prychnął.

-Ja…przecież tego nie powiedziałam!

-Wystarczyło, że pomyślałaś. Tutaj nie ma tajemnic Agnes. Znieważyłaś mnie i poniesiesz karę. Wy dwaj !- Anioł przywołał dwóch chłopaków pełniących straż przy drzwiach. Podeszli bez słowa równym krokiem. – Przytrzymajcie ją!- złapali mnie za ręce boleśnie wykręcając je za plecami. Rafael podszedł do mnie wymierzając mi siarczysty policzek. Krzyknęłam. Nie zdążyłam dojść do siebie, kiedy oberwałam drugi raz. Ból mnie sparaliżował. Przed oczami pojawiły się czarne mroczki.

- Niech to będzie przestroga dla was wszystkich. Anioły znają wasze sekrety i tajemnice. Nie macie tutaj własnych myśli czy poglądów. Jeśli znieważycie anioła nawet w myślach, będziemy o tym wiedzieli. Czy to jasne?- kilka osób energicznie pokiwało głową. Policzek pulsował. Rafael ponownie na mnie spojrzał i ostatni raz mnie spoliczkował. Uderzenie było tak mocne, że poczułam jak pękła mi warga i leci z niej krew. Strażnicy rzucili mnie na podłogę. Nie chciałam jednak okazać słabości i podniosłam się. Spojrzałam dumnie na Rafaela pomimo bólu, który rozchodził się do połowy twarzy. Moje śniadanie leżało w całości na podłodze, nie miałam tu już czego słuchać. Odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia. Dopiero po przekroczeniu drzwi pozwoliłam sobie na bieg. Zdałam sobie sprawę, że łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Przygryzłam wargę, żeby nikt nie usłyszał mojego szlochu. Poczułam smak krwi. Nie takie człowiek ma wyobrażenie o Niebie i aniołach. Rafael jeszcze pożałuje, że podniósł na mnie rękę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Anonim :) 03.03.2015
    wspaniałe opowiadanie, czekam na dalszy ciąg :)
  • Gunia 03.03.2015
    Dziękuje bardzo :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania