Walczyć o wieczność ROZDZIAŁ VIII "Początek Testów"
Znad książki wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi. Odkąd wróciłam do pokoju po „śniadaniu” próbowałam znaleźć w książce, coś co mogłabym wykorzystać przeciwko Rafaelowi. Niestety bezskutecznie.
-Proszę!- krzyknęłam, nawet nie zerkając w stronę drzwi.
- Cześć. Słyszałem co stało się na śniadaniu- James. Jak zawsze pojawiał się w odpowiednim momencie.- Chciałem ci tylko powiedzieć, że i tak dobrze to zniosłaś. Większość załamuje się po drugim uderzeniu.
- Chcesz powiedzieć, że nie jestem jedyną osobą, nad którą znęca się Rafael?
- To nie jest tak, że on się nad tobą znęca Agnes. On po prostu broni pewnych wartości, których bezwzględnie karze przestrzegać.
- Wartości typu „ nie dotykaj mojej kawy”? James przysięgam na wszystkie wartości wyznawane przeze mnie, że na tym wózku nie było tej cholernej tabliczki! – Na moje słowa James tylko westchnął.
- Agnes… Postaraj się nie wpadać więcej w kłopoty. Tym bardziej związane z Rafaelem. Z nim nie wygrasz żadnej potyczki, a możesz tylko ucierpieć przez ten twój niewyparzony język…- Ponowne pukanie do drzwi. Tym razem gość nie czekał na „proszę”, tylko od razu wszedł do mojego pokoju.
-Ojej chyba wam w czymś przeszkodziłem- Ru uśmiechnął się od ucha do ucha.- w każdym bądź razie przyniosłem ci kanapkę, bo podejrzewam, że jeszcze dzisiaj nic nie jadłaś.
- No co ty nie powiesz? Wszystko to i tak twoja wina. Gdybyś nie zabrał mi tej nieszczęsnej kawy, nie musiałabym iść do tego wózka.- Spiorunowałam rudzielca wzrokiem. Ru spuścił głowę i wymamrotał coś co brzmiało jak „przepraszam”. Postawił talerz z dwoma kanapkami z dżemem truskawkowym na mojej toaletce i wyszedł. James obserwował całą tą sytuację w milczeniu. Kiedy drzwi się zamknęły spojrzał na mnie zrezygnowany.
-Agnes… Chłopak chciał dobrze. Przyniósł ci jedzenie, a awantura z Rafaelem nie jest jego winą. Nie sądzisz, że potraktowałaś go zbyt ostro?
-Nie. W ogóle to chce być sama. Mógłbyś wziąć swoje złote rady i się stąd ewakuować?- gdyby moje spojrzenie mogło zabijać James właśnie by zginął. Chłopak skinął głową, wstał i poszedł w kierunku drzwi. Kiedy już złapał za klamkę odwrócił się do mnie.
- Za godzinę zaczyna się pierwszy test. Radzę założyć coś wygodnego- wyszedł. Oczywiście w mojej głowie od razu pojawiły się pytania. Jaki test? O co chodzi? Czemu nikt wcześniej nic mi nie powiedział? Westchnęłam. To miejsce zaczyna mnie denerwować. Spojrzałam na talerz przyniesiony przez Ru. Odłożyłam książkę z kolan i sięgnęłam po kanapkę. Nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem głodna. Zjadłam śniadanie i postanowiłam przygotować się do tego całego testu. James powiedział, żeby się wygodnie ubrać, więc podejrzewam, że jest to test sprawnościowy. Ubrałam więc kremowe bojówki, biały top i poszłam do łazienki. W szufladzie znalazłam gumkę do włosów i upięłam włosy w kucyk. Przejrzałam się w lustrze. Na moim policzku widać było czerwony placek, miejsce po uderzeniach Rafaela. Początkowo pomyślałam, żeby zatuszować ślad pudrem, ale postanowiłam, że nie dam mu tej satysfakcji. Nie pokaże, jak bardzo czuję się upokorzona. Uniosłam dumnie głowę i uśmiechnęłam się z triumfem do swojego lustrzanego odbicia.
Zostało jakieś dziesięć minut, ale nie wiedziałam kompletnie nic odnośnie tego, czy mam czekać w pokoju na jakiś znak, czy może udać się na miejsce zbiórki. Wybrałam drugą opcję. Podejrzewam, że wszystkie ważniejsze rzeczy odbywają się w wielkiej Sali, więc tam też się udałam. Miałam rację. Zebrał się już spory tłum ludzi ubranych podobnie jak ja. W tłumie wypatrzyłam znajomą rudą czuprynę. Przecisnęłam się miedzy ludźmi i stanęłam koło Ru. Myślałam, że chłopak będzie obrażony, albo coś w tym stylu, ale uśmiechnął się do mnie przyjacielsko. Oczywiście odwzajemniłam jego uśmiech. Nie zdążyłam mu nic powiedzieć, bo przed nami wyrósł Rafael w towarzystwie Caroline i jeszcze jednego anioła.
- Witajcie!- Zagrzmiał Rafael- przed wami wielki dzień. Dzisiaj pierwszy z wielu testów, które na was czekają. Nie martwcie się. Po dzisiejszym teście nie będzie żadnych konsekwencji. Odprężcie się i niczym nie martwcie.- uśmiechnął się chytrze. „Odprężcie się” też mi łatwo mówić, jeśli nie ma się zielonego pojęcia o tym, co cię za chwile spotka.
- Zostaliście podzieleni na pięć grup po dziesięć osób.- teraz głos zabrała Caroline- Każda grupa trafi na inny teren. W tym teście sprawdzimy, jaki teren do kogo pasuje najlepiej. Co dwadzieścia minut będzie następowała zmiana obszarów. Nie martwcie się. Dzisiejszy test odbywa się w świecie wirtualnym. Po nim podzielimy was już na stałe grupy, w których będziecie ćwiczyć oraz zdobywać doświadczenie.
- Odczytam teraz wasze imiona i numer terenu.- głos zabrał trzeci anioł- Będziecie wchodzić po kolei do wielkiej Sali. Staniecie przy tych drzwiach, na których widnieje wasz numer. Zaczynajmy! Aleksander 2!- do przodu wyszedł blond chłopak. Przy drzwiach odwrócił się i spojrzał na nas. W jego oczach widziałam strach i panikę. Anioł wyczytywał kolejne imiona. Minęła dłuższa chwila zanim usłyszałam moje.- Agnes 1- ruszyłam w stronę wielkiej Sali. Po drodze minęłam Caroline, która uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco i Rafaela, który spojrzał na mnie z pogardą. Skupiłam się na odszukaniu odpowiedniej grupy. W Sali było pięć par drzwi. Nie zauważyłam ich wcześniej. Od razu przy wejściu znajdowały się drzwi z numerem 5. Ruszyłam dalej. Kolejno mijałam 4,3,2, aż w końcu dotarłam do tych z nr 1. Podeszłam do grupy ludzi ustawionych przed tymi drzwiami. Rozmawiali przyciszonymi głosami. Wysoka dziewczyna z rudymi włosami spojrzała na mnie z pogardą i odwróciła się w stronę chłopaka z kozią bródką i dziewczyną o fioletowych włosach. Wiedziałam, że ta grupa nie będzie darzyła mnie sympatią z racji mojego porannego wybryku. Policzyłam wszystkich stojących przy drzwiach z wielką, białą jedynką. Była nas dziewiątka, a to znaczy, że jeszcze ktoś do nas dołączy. Zaczęłam się rozglądać po Sali w poszukiwaniu Ru i Jamesa. Tego pierwszego zauważyłam przy drzwiach z cyfrą 3. Spojrzał na mnie i dyskretnie do mnie pomachał. Pokiwałam mu uśmiechając się niepewnie. Omiotłam wzrokiem resztę grup szukając Jamesa, ale nigdzie go nie zauważyłam. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Obróciłam się i zobaczyłam jedną z bliźniaczek. Oczy miała szeroko otwarte i wyglądała jakby się miała popłakać.
- Boje się- wychrypiała.- Moja siostra jest przy dwójce. Czuje się samotna bez niej. -Jej dłoń kurczowo trzymała się mojej. Nie mogłam nic więcej zrobić jak przytulić ją.
-Ej wszystko będzie dobrze- uśmiechnęłam się pogodnie. Ledwo to powiedziałam wszystkie drzwi się otworzyły, a my zostaliśmy niemal wepchnięci przez nie. Zanim mój wzrok przyzwyczaił się do otaczającej nas bieli obraz dookoła stał się wyraźny. Znaleźliśmy się w samym centrum ognia. Byliśmy w wulkanie!

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania