Walczyć o wieczność ROZDZIAŁ X "Bracia"
- Wszyscy natychmiast mają opuścić sale ! – Krzyk Rafaela niósł się echem. Ludzie zaczęli w popłochu wybiegać z Sali szepcząc między sobą o prawdopodobieństwie wydarzeń. – Jeżeli dowiem się, że porozumiewaliście się w sprawie tego, w jakim świecie byliście będzie czekała was solidna kara!- po tych słowach i po dzisiejszym poranku raczej wątpię, żeby ktokolwiek chciał się postawić Rafaelowi. Widziałam jak Ru wychodzi patrząc na mnie z przerażeniem. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco dając znać, że tym razem nie jestem niczemu winna.
- Gdzie trafiliście?- tym razem odezwała się Caroline.- Czy któreś z was jest na tyle twarde żeby mi odpowiedzieć?- głos jej się podniósł i wiedziałam, że też może zaraz wybuchnąć. Wydawało mi się to co prawda mało prawdopodobne, bo jak taka kochana kobieta, właściwie anielica, mogłaby się złościć?
- Trafiliśmy do miejsca, które bardzo przypominało wnętrze wulkanu- zaczęłam wyjaśniać. – było bardzo gorąco i wszędzie dookoła płynęły rzeki lawy. – Rafael, który do tej pory chodził spojrzał na mnie. Zatrzymał się i zmarszczył brwi.
- Zawołać Jamesa! Ale już! – huknął na strażników stojących przy drzwiach. Byłam szczerze zdziwiona, bo nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł. Staliśmy tak w ciszy dłuższą chwilę. Z naszej grupki zostało nas szóstka. Wszyscy zajęci byli sobą. Widziałam, że dziewczyna obok mnie szlocha cicho, ktoś wyłamywał sobie palce. Ja byłam za to pogrążona w myślach. Co się do diabła stało?
- Owszem do diabła to dobre powiedzenie Agnes- Rafael podszedł do mnie- spróbuję wyjaśnić wam co się stało. Każda grupa trafiła do jednego świata. Waszym miejscem docelowym miał być wulkan, ale do niego nie trafiliście. Ktoś musiał majstrować w sprzęcie, który kreuje świat. Ktoś się do niego włamał i przestawił go tak, że wylądowaliście w piekle. Cud, że w ogóle wasza szóstka wróciła. Reszta prawdopodobnie nie żyje. – Rafael wytłumaczył to z takim stoickim spokojem, ze miałam ochotę zdzielić go w twarz. Nie miałam jednak okazji się na niego rzucić, bo w drzwiach stanał James. Podszedł do nas wyprostowany jak struna. Czułam w kościach, ze to on zostanie ukarany za włamanie do systemu. Podejrzewam, że dlatego chodzi cały czas z tym swoim telefonem. Jest odpowiedzialny za wszystko związanego z elektroniką w tym miejscu. Dlatego nie widziałam go przy żadnych drzwiach przed testami. Jego rola tutaj jest inna niż moja i Ru. Chociaż jedno pytanie, które zaprzątało mi głowę zostało wyjaśnione.
- James ! Czy możesz mi powiedzieć co się stało?- Rafael spojrzał na niego, tak jakby było możliwe zabić kogoś wzrokiem.
- Cały czas panowałem nad urządzeniem. Nie wykryłem żadnych nieprawidłowości w systemie, co oznacza, że intruz wdarł się w inny sposób. Można powiedzieć, że od środka…
-Jak to do cholery od środka?! Musiałby wejść razem z nimi do… - spojrzał na naszą szóstkę- czy chodziliście tam jako grupa?- wszyscy pokręcili głową, ale nikt nie raczył odpowiedzieć.
- Nie. Na samym początku dwie dziewczyny poszły w druga stronę. Jedna miała na imię Elizabeth, a druga za dużo nie mówiła, ale miała charakterystyczne fioletowe włosy. Nie zobaczyliśmy ich już więcej będąc tam, ani tutaj.- Rafael świdrował mnie wzrokiem.
-Jesteście bandą beznadziejnych i nic niewartych ludzi!- wrzeszczał na nas.
- Bracie przypominam ci, że ja również jestem człowiekiem!-James patrzył na Rafaela z wściekłością.- Nie pozwolę obrażać ludzi, to tak jakbyś obraził matkę!- o cholera ! stałam wpatrzona w tą przedziwną sytuację. Rafael jest bratem Jamesa ! Jak to możliwe, że tak się od siebie różnili? Pomińmy fakt, że jeden jest człowiekiem, a drugi aniołem. To niemożliwe. To tak jakby wziąć ziemniaka i porównać go do frytek. Ziemniak ni jak ma się do cudownych złocistych frytek ociekających tłuszczykiem. Frytki są idealne a ziemniak nie mimo, ze to tak naprawdę jedno i to samo. W przypadku Rafaela i Jamesa sprawa wygląda identycznie. Rafael jest idealny, ma moc, jest aniołem i rządzi niebem, a James jest na dobrą sprawę jego poddanym. Nic nie znaczącym poddanym. Zrobiło mi się przykro i zanotowałam w głowię, żeby w miarę możliwości zemścić się na Rafaelu, za tę jego doskonałość i próżność. Jeszcze nie wiem w jaki sposób, ale nie pozwolę traktować w taki sposób osoby mi życzliwej. Postanowiłam przedyskutować to później z Jamesem.
Tą dziwną i krępującą sytuację przerwała lekko zmieszana Caroline.
- Cóż chyba na ten czas wszystko mamy wyjaśnione, o ile można tak nazwać to co wiemy.- Caroline splotła ręce na piersi- wracajcie do swoich pokoi. Testy przekładamy na jutro. Pamiętajcie, żeby z nikim nie dzielić się wydarzeniami z dnia dzisiejszego. Inaczej kara. – Caroline odwróciła się do Rafaela i zaczęła z nim szeptem prowadzić bardzo ożywioną rozmowę. Wyglądało trochę tak, jakby dawała mu ostrą reprymendę. O dziwo rafael tylko przytakiwał głową, nie odzywając się ani słowem. Nasz grupa ruszyła w stronę drzwi. Każdy pogrążony we własnych myślach znikał w drzwiach na naszym mieszkalnym korytarzu. Przed moimi drzwiami czyjaś dłoń opadła na moje ramię. Odwróciłam się stając twarzą w twarz z nieznajomym mi aniołem. Ubrany był na czarno. Nie było to coś normalnego. Przywykłam do wszechotaczającej mnie bieli i złota. Anioł patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. Uśmiechnął się i powiedział:
- Rafael pragnie się z tobą zobaczyć.
- To niech sobie pragnie. Jestem zmęczona i idę spać. Dobranoc. - odwróciłam się na pięcie, ale nie zdążyłam zrobić kroku w kierunku pokoju, gdyż anioł podniósł mnie z ziemi, jakbym nic nie ważyła, przerzucił przez ramię i zaczął nieść w stronę przeciwną niż przyszłam. Próbowałam się wyszarpnąć, kopałam i siarczyście przeklinałam. Anioł nic sobie z tego nie robił poza tym, ze lekko się ze mnie naśmiewał. Gdy dotarliśmy do schodów dotknął kciukiem mojej skroni uciskając lekko, a ja automatycznie odpłynęłam.

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania