Walentynki
Przez ponad trzydzieści pięć lat nie usłyszałem od niej złego słowa. Zapewne zejdzie z tego świata, nie wiedząc, że na przygranicznym bazarze często powtarzałem, że handel ten wybitny niemiecki kompozytor, improwizator, potrafi być bezlitosny jak moja teściowa.
Padaka, dopiero Bogulek Bogulek koło południa, jako pierwszy miał początek. Sprzedał dwa tuziny fig. Pakiet białych i kwiatuszkowych.
- Jemu co dzień dyga w gaciach – rzekłem do ogółu zazdrosnych i powątpiewających.
Tego dnia musiała pojawić się nazwana przeze mnie sprzedawcą roku, pielgrzymująca akwizytorka kilku firm kosmetycznych.
- Może kupi pan żonie perfumy albo jakiś dezodorant.
- Coś na spierzchnięcie warg mniejszych pani znajdzie – udałem zainteresowanie.
Wyjęła kilka szminek, zaczęła odkręcać, zachwalać niepokojące kolory. Zaproponowała jeszcze krem do nawilżania ust. Tego było za wiele, powiedziałem grzecznie:
- Ona i tak nigdy na to nie pójdzie.
Komentarze (4)
Ostro, ale z czułością dla teściowej:)
Lubię Twoje bazarowe migawki.
Patrz - Sen O Marii - lub komentarze do ostatniej wersji wstępniaka
Danke. To było w czasach, kiedy wg artykułu jakiegoś piskmaka, praktykujący handlowiec zaczynał dzień od Dojcze Nasz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania