Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Wędrowiec (wstęp)
Było sobie małżeństwo, które zdecydowanie odbiegało od współczesnych standardów: "... i że Cię nie opuszczę aż do spłaty kredytu". Nie, ta zasada w tym przypadku nie obowiązywała. To była miłość w najczystszej postaci. Jedno za drugim wskoczyłoby w ogień, gdyby zaszła taka potrzeba. Ona lekko po dwudziestce, on tuż przed trzydziestką. Emilia i Rafał. Połączyło ich przeznaczenie, które już wkrótce miało splatać im życiowego figla.
Do pełni szczęścia brakowało tylko jednego - dziecka. Po wielu staraniach Emilia w końcu zaszła w ciążę. Radości nie było końca, jednak szybko okazało się, że przeszłych rodziców czeka nie lada wyzwanie. W piątym miesiącu błogosławionego stanu lekarz prowadzący ze smutkiem w głosie poinformował, że dziewczynka urodzi się poważnie upośledzona i to zarówno pod względem fizycznym, jak i umysłowym. To był cios, jakiego para kompletnie się nie spodziewała.
O aborcji nie było mowy, podobnie zresztą, jak o oddaniu dziecka do adopcji, gdyż oboje wywodzili się z katolickich rodzin. Bliscy z pewnością by im tego nie wybaczyli. Musieli pogodzić się z faktem, że ich córka w przyszłości nie pójdzie do szkoły, nie założy rodziny i nie będzie dla nich oparciem w okresie późnej starości.
Poród przebiegł bez większych komplikacji, lecz dziecko - zgodnie z przewidywaniami lekarza - rzeczywiście urodziło się upośledzone. Emilia nie potrafiła go pokochać. Stanowiło dla niej symbol zaprzepaszczonych nadziei, jakie żywiła jako przyszła matka. Szybko wpadła w głęboką depresję i to bynajmniej nie tę poporodową. Wszelkie starania męża, by ulżyć jej w cierpieniu nie przynosiły pożądanych rezultatów. Ani wspólne wizyty na terapii, ani długie rozmowy o tym, że "jakoś to będzie", ani branie na siebie obowiązków związanych z opieką nad małą Tosią... Nic nie było w stanie przywrócić kobiety do stanu względnej funkcjonalności.
Pewnego dnia Rafał kąpał głośno płaczącą córkę. Emilia, która leżała na łóżku w sypialni również zalewała się łzami, krzycząc, że dłużej tego wszystkiego nie wytrzyma. Mężczyzna będący na skraju załamania nerwowego spojrzał na Tosię i nagle naszła go myśl, że zna rozwiązanie problemów, jakie trapiły jego małżonkę. Kochał ją na zabój i gotów był uczynić wszystko, byleby w końcu odzyskała wewnętrzny spokój. Powodowany nagłym impulsem przycisnął mocno dziewczynkę do dna wanny wypełnionej wodą. Po kilkudziesięciu sekundach było po wszystkim - dziecko przestało oddychać.
Emilia zaniepokojona nagłą ciszą postanowiła zajrzeć do łazienki. Kiedy zobaczyła martwą Tosię wpadła w istną histerię. Chodziła po całym mieszkaniu powtarzając jak mantrę: "coś ty zrobił?! coś ty zrobił?!". Takiej reakcji żony Rafał kompletnie się nie spodziewał. Roztrzęsiona kobieta zawiadomiła policję i po niespełna godzinie zszokowany mężczyzna zmierzał wraz z funkcjonariuszami w kierunku radiowozu, zakuty w kajdanki.
Kolejne miesiące upłynęły pod znakiem składania zeznań, rozmów z adwokatem oraz częstych wizyt w sądzie. W pierwszej instancji Rafał otrzymał karę dożywotniego pozbawienia wolności, która w drugiej została zmniejszona do dwudziestu pięciu lat. W międzyczasie Emilia zażądała rozwodu, który bez problemu uzyskała.
Siedząc w więziennej celi Rafał uświadomił sobie, jak strasznej zbrodni się dopuścił. Stracił praktycznie wszystko: żonę, dziecko, wolność... Nie mógł sobie wybaczyć, że jeden koszmarny błąd przekreślił całe jego dotychczasowe życie. Wyszedł z więzienia po piętnastu latach za dobre sprawowanie. Miał jednak poczucie, że kara, jaką odbył nie była dla niego wystarczająca. Myślał o samobójstwie, lecz przez wzgląd na swoją wiarę nie był w stanie dopuścić się rzeczonego aktu.
Długo głowił się nad tym, co ze sobą zrobić, aż w końcu doszedł do wniosku, że zostanie... wędrowcem. Będzie przemierzać odludne tereny, aby w samotności przeżywać swoją udrękę. Stać go było na dalekie podróże, gdyż jego rodzice, którzy w międzyczasie odeszli do wieczności zostawili mu w spadku całkiem pokaźną sumkę. Udał się na Saharę, następnie obrał kierunek na rosyjską tundrę, aż w końcu los rzucił go na północno-zachodni skrawek Europy - do odległej Islandii...
Powyższy fragment pochodzi z książki pt. "Wędrowiec". W najbliższych miesiącach planuję zająć się jej napisaniem.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania